Przejdź do strony głównej Zarejestruj się Kalendarz Lista użytkowników Członkowie Teamu Szukaj Często Zadawane Pytania
Oficjalne Forum Blood Wars » Różne » Nasza twórczość » Nasze historie » "Łowcy smoków","Zemsta","Bitwa","ADHD" Oraz 6 rozdział "Legenda"(20.03.10) Proszę o komentarz! » Witamy gościa [Zaloguj się|Zarejestruj się]
Ostatni Post | Pierwszy Nieczytany Post Drukuj | Dodaj Temat do Ulubionych
Strony (8): [1] 2 3 następny » ... ostatni » Zamieść nowy temat Odpowiedz na Post
Przeskocz na dół strony "Łowcy smoków","Zemsta","Bitwa","ADHD" Oraz 6 rozdział "Legenda"(20.03.10) Proszę o komentarz! 146 Ankieta - średnia ocena: 8,80146 Ankieta - średnia ocena: 8,80146 Ankieta - średnia ocena: 8,80146 Ankieta - średnia ocena: 8,80
Autor
Post « Poprzedni Temat | Następny Temat »
Grax33
Emperor


images/avatars/avatar-16844.png

Data rejestracji: 19-09-2008
Postów: 1.143
Klan: Najlepszy!:)
Rasa w grze: Kultysta
Kraina: Necropolia
Skąd: R1 nick: Grax

Smile "Łowcy smoków","Zemsta","Bitwa","ADHD" Oraz 6 rozdział "Legenda"(20.03.10) Proszę o komentarz! Odpowiedź na Posta Odpowiedź z cytatem Edytuj/Usuń Posty Zgłoś Posta do Moderatora       Przeskocz na górę strony

Zapraszam Wszystkich Serdecznie do przeczytania moich opowiadańSmile

strona 1. "ŁOWCY SMOKÓW" i kontynuacja "ZEMSTA"

strona 2.
"Bitwa"

strona 3.
"ADHD"

ZACHĘCAM SZCZEGÓLNIE DO PRZECZYTANIA "LEGENDY"

strona 6.
1 rozdział "Legenda"

strona 8.
2 rozdział "Legenda"

strona 9.
3 rozdział "Legenda"

strona 11.
4 rozdział "Legenda"

strona 14.
5 rozdział "Legenda"

strona 17.
6 rozdział "Legenda"



Proszę Wszystkich o komentarz!
________________________________________________


"ŁOWCY SMOKÓW "


Pustynia Rozpaczy była miejscem nieprzychylnym dla istot małych, słabych i roślinożernych. Było to królestwo węży, wilków i wielkich jaszczurek nazywanych przez pradawnych waranami. Miejsce to nie było tak naprawdę prawdziwą pustynią ponieważ raz na miesiąc padały tutaj obfite deszcze. Nazwa nawiązywała raczej do samotnych wędrówek, które kończyły się najczęściej tragicznie. Raz na dekadę w klanach leżących na równinach sąsiadujących z ową krainą wiatr przynosił wieści o krwiożerczych, skrzydlatych istotach pojawiających się znikąd i wypalających całe połacie ziemi, przygotowując tym samym teren do warunków lęgowych. Istoty te smokami nazywane, były tak rzadkie i niebezpieczne, że ich uśmiercenie porównywano z najśmielszymi czynami wampirzych bohaterów zapisanymi w wielkiej księdze Wojny Krwi "Blood Wars".

Tak było i tym razem, kiedy na dziedziniec wjechał jeździec w pełnym rynsztunku mieniącym się w księżycowym blasku. Bez zbędnych słów oddał uzdę stajennemu chłopcu, który miał dzisiaj obowiązek służenia w stajni. Nieznajomy pobiegł w kierunku sali tronowej, wiedząc, że nie zostanie do niej wpuszczony bez wcześniejszej rewizji osobistej. Zatrzymał się w holu i jednym zdecydowanym ruchem odpiął pas z bronią, przekazując ją umięśnionemu wartownikowi. Drugi ochroniarz nie zdejmując ręki z rękojeści miecza spokojnym głosem zapytał:
- Cel wizyty, Panie?
- Rozmowa z dowódcą klanu Antarem, przynoszę wieści od dowódcy klanu sz.ABK.
- Skieruj się do sali tronowej. Wódz Antar zaraz przyjdzie.
Żołnierz odwrócił się do ściany i powtórzył wszystko to co usłyszał do małego pudełka, nazywanego na co dzień "kablarzem". Był to jedyny działający jeszcze domofon w siedzibie głównej klanu ABK.

Sala tronowa była ogromnym pomieszczeniem. Wielkie dębowe filary podpierały sufit, a rzeźbione wzory i zwierzęta, którymi je udekorowano zmuszały każdego do zwolnienia kroku w celu przyjrzenia się wszystkim motywom. Po przeciwnej stronie otworzyły się wielkie drzwi i gońcowi ukazał się potężny wampir, który mimo tak atletycznej budowy poruszał się zadziwiająco szybko i płynnie. Na sobie miał lekkie, sportowe ubranie świadczące o niedawnym treningu.
- Wybacz, że kazałem na siebie czekać - powiedział król - ale moi ludzie mają zwyczaj nie przeszkadzać, gdy walczę bronią białą z mistrzem Zazą. Z czym przybywasz bracie?
- Panie, nazywam się Manfred - powiedział gość.
- Poznałem ciebie, chłopcze - Antar uśmiechnął się na wspomnienie małego chłopca, który podrywał wampirzyce starsze od siebie nawet o czterysta lat. - Nazywasz się Manfred, nazywany w niektórych kręgach Uroczym... Co ciebie sprowadza młodzieńcze?
Młody wampir wyraźnie się zarumienił, lecz trwało to tylko ułamek sekundy. Wyprostował się i powiedział:
- Mój dowódca ADHD pozdrawia ciebie i pragnie poinformować, że na Pustyni Rozpaczy widziano smoka i trzy oddziały z klanu DATE.
- Smok? - Antarowi oczy rozbłysły, a w głosie wyraźnie dało się słyszeć drżenie - Jesteś pewny? Jaka odmiana? Czy to samiec, czy samica? Co jeszcze tobie wiadomo?
Manfred odpowiedział natychmiast, spodziewając się takich pytań
- Jest to panie czarny smok, samiec to potężna bestia, panie. Nasz patrol natknął się na przetrzebiony oddział klanu Asgard powracający z ekspedycji. Polowali na tego smoka od trzech tygodni lecz podczas próby zabicia bestii ponieśli poważne straty w ludziach. To dorosły i nadzwyczaj wyrośnięty smok, który rozwinął zdolność zionięcia ogniem.
- Ogniem?- Antar aż usiadł na tronie - Bogowie! Klan, który ubije tego smoka będzie szanowany przez wieki. Mów przyjacielu, mów!
- Jak wspomniałem, Asgardzki oddział wracał z nieudanej ekspedycji i kiedy zobaczono naszych ludzi na wzgórzu, jeden wampir odłączył się od swoich i ruszył nam na spotkanie.
- Potrzebowali pomocy?
- Nie, panie. Z dwudziestu pięciu wojowników dziewięciu nie przeżyło starcia ze smokiem. Nie udało się im przywrócić ich do nie życia ponieważ ich ciała uległy zbyt dużym uszkodzeniom.
- Tak...- Antar się głośno zastanawiał - Pewnie rany zadane smoczymi szczękami. Ich nie da się wyleczyć z tego względu, że rozjuszony smok tnie wszystko na kawałki. I ten ogień... Z ogniem można sobie poradzić, chociaż znacznie on utrudnia zabicie smoka.
Młodzieniec kontynuował:
- Jeździec nie krył wielkiego smutku zarówno z powodu utraty wampirzych wojowników jak i z samego faktu że nie udało im się zabić bestii. Powiedział że prawdopodobnie wróciliby do klanu i zwołali nową ekspedycję gdyby przeszkodą nie była zbyt wielka odległość od domu i... co podkreślił jako główny powód, fakt że na trop smoka wpadły oddziały DATE! A oni ich nienawidzą tak jak my i zrobią wszystko by to nie Datowcy zdobyli chwałę!!!
- Ale były to oddziały ekspedycyjne czy oblężnicze?
Antar czuł że jego klan ma szansę wzmocnić swoją pozycję w całej Necropolii... - Były to trzy oddziały oblężnicze, panie. Zmierzały do jakiegoś małego klanu znajdującego się po drugiej stronie pustyni. Jednak, gdy spostrzegli wypalone hektary ziemi, zatrzymali się i zmienili plany. Ruszyli w poszukiwaniu smoka. Jeden oddział zawrócił pewnie po wyposażenie potrzebne do ubicia bestii.
- Mają kawał drogi do siedziby głównej - król zaśmiał się serdecznie - Chłopcze wróć do swojego wodza i powiedz, że jutro przy wielkiej wydmie ma czekać piętnastu jego najlepszych wojowników. My też damy piętnastu ludzi, krew w cysternie i sprzęt potrzebny do zabicia smoka, bo niech mnie w słońcu usmażą jeśli nie ukatrupimy skubańca dla chwały klanów ABK zanim Datowcy powrócą z posiłkami.

Jeszcze tego samego dnia wampirzy król zmienił minę z uradowanej na wręcz naburmuszoną, kiedy to dowiedział się, że wszystko wiedząca rada zabroniła wyruszyć mu z ekspedycją, twierdząc, że od czasu kiedy zastąpił wielkiego Hopa i zasiadł na tronie bogowie zobowiązali go przysięgą, że klanu tego nie opuści.
- Fakt - pomyślał później, kiedy nieco ochłonął - taką złożył przysięgę...
Wyszedł na Plac Bohaterów znajdujący się zaraz przy bramie głównej i patrzył jak jego najlepsi ludzie szykują się na najważniejszą i najwspanialszą podróż życia...

Nawet nie przypuszczał wtedy, że bogowie zaplanowali w całej Necropolii wielkie zmiany, a jego klan miał odegrać w ich grze istotną, tragiczną rolę.

W skład ekspedycji wchodziło dziesięciu doświadczonych, obytych z wampirzą wojaczką braci krwi i pięciu młodych lecz bardzo utalentowanych w sztuce zabijania nowicjuszy, z których Yoji wyróżniał się szczególnie. Niski i niepozornie wyglądający wampir wykazał się w niedawnej bitwie wielką odwagą kosząc przeciwników swoją potężną bronią. Jego demoniczna kosa robiła zatrważające wręcz spustoszenie w szeregach klanu Vendetty. Ekspedycją kierował Tomajlu uchodzący w klanie za znawcę smoczych zwyczajów i metod walki z tymi niezwykle groźnymi stworzeniami. Byli jeszcze Doom i Zaz mistrzowie mieczy. Młodzi wiecznie się kłócą o to który jest lepszy i kto by wygrał gdyby doszło między nimi do pojedynku. Lecz ani Doom ani Zaz nigdy nie dawali im okazji do ustalenia tego faktu. Dobrze wiedzieli, że Doom był większym ryzykantem i czasami, gdy atakował nieprzyjaciela wypuszczał się głęboko w szeregi wroga. Nie zginął jedynie tylko dlatego, że odznaczał się nadzwyczajną szybkością i... No właśnie i dla tego, że to Zaz powoli i systematycznie wycinał sobie drogę w jego kierunku by wesprzeć swojego przyjaciela. Był w tej ekspedycji Requiem wampir ogólnie szanowany i uznawany za jednego z najlepszych nauczycieli sztuki przetrwania w ABK. Na samym końcu pochodu zaraz za cysterną i smoczymi kuszami jechał Devil i Xobi, dwóch doświadczonych snajperów.
Pod wielką wydmą, która była przyczółkiem pustyni czekał oddział ze szkoły ABK. W tej grupie wszyscy byli młodzi. Czternastu wampirów i jedna wampirzyca, co było dość niespotykanym zjawiskiem. Lillu bo tak miała na imię owa wampirzyca, promieniała aurą władzy. Było wiadomo, że władca Adhd upodobał sobie młodą wojowniczkę na zastępczynię klanu, a ona świetnie sprawdzała się w tej roli. Była osobą zaradną, a jej niezachwiany optymizm podtrzymywał na duchu cały klan w czasach wojen krwi. Po krótkim powitaniu dwa zastępy wymieszały się i stworzyły trzydziestoosobowy oddział wampirzych łowców smoków.

Szli dwa dni i dwie noce uzbrojeni po zęby w broń zdolną powalić nawet golema. Broń, która stwarzała szansę, że w siedzibie Armii Braci Krwi po prawie stu latach zawiśnie znowu smocza głowa.

Słońce znacznie utrudniało przemieszczanie się po pustyni. Sam upał nie robił większego wrażenia na wampirach. Słońce było tu naturalnym wrogiem i to nie dlatego, że jak ludzkie istoty myślały wampir w promieniach słonecznych ginął. To była tylko legenda. Faktem było, że wampiry nie pokazywały się w dzień, ponieważ w świetle dziennym pradawny tracił swoje moce, a jego zmysły były przytępione...Tylko tyle albo aż tyle! Na słońcu w starciu z oddziałem np. ludzkim mogli przegrać i gdyby nie cały ten pośpiech Tomajlu prowadziłby ekspedycję jedynie nocą.
Wkraczając na wypalone połacie ziemi każdy czół wzrastające napięcie. Rozbito niewielki obóz, a przy cysternie rozstawiono straże. Cysterna była pełna krwi rozrobionej z tajemniczą substancją dzięki której nie krzepła i zachowywała świeżość nawet do dwóch tygodni. Olbrzymi zapas krwi potrzebny był do natychmiastowego uzdrawiania wojowników zranionych w boju. Antar pomyślał o wszystkim.
Przy ognisku Tomajlu zwrócił się do towarzyszy podróży.
- Bracia! Dzisiaj zatrzymaliśmy się by sprawdzić raz jeszcze sprzęt i nabrać sił bo być może jutro znajdziemy smoka a wtedy...
- Wtedy zabijemy paskudę!!!- ryknęło całe towarzystwo, a śmiechy i chichoty rozbrzmiały na pustyni rozpaczy.
- Cieszę się że dobry humor was nie opuszcza- powiedział Tomajlu- przyda się każde wsparcie, bo jutro może się okazać że większości z nas już nie będzie...
Młodzi zamilkli, tylko Lillu mruczała coś pod nosem. Jakąś niewinną wampirzą kołysankę, która w tym momencie wywoływała dziwne mrowienie na plecach i nieprzyjemną suchość w gardle.
- Lillu! Przestań!- powiedział Manfred- Przecież wiesz że nie cierpię jak zaczynasz tworzyć te swoje dziwne klimaciki od których włos na głowie dęba staje.
- Ech, przestańcie chłopcy- Zaćwierkała Lillu, a jej wielkie oczy zatrzepotały niewinnie.- Niema się czego bać! Jesteście najlepsi z najlepszych! Wytrzymaliście ciężkie treningi prowadzone pod okiem śliwy, mistrza uników. Przeszliście zwycięsko przez pola chwały pod sztandarem mojego... to znaczy naszego wodza Adhd. A poza tym opiekują się nami Zaz i Doom, a także Devil i ... Tu przerwała.
- No właśnie! A gdzie jest Xobi i Requiem? - zapytała a głowy wszystkich zaczęły rozglądać się do koła...
Jakby na zawołanie z pobliskich krzaków wyłonił się Xobi i zanim cokolwiek powiedział, zasypał ognisko żwirem którym było otoczone palenisko.
- Wszyscy do broni!- rzekł półgłosem. - Niecałe dwie mile stąd wraz z Requiem widzieliśmy jeden z oddziałów Date. Kierowali się w stronę tamtych gór!
Wskazał ręką na zachód gdzie w oddali dzięki wampirzym zdolnościom można było zobaczyć zarys posępnych szczytów. Wszyscy powstali. zaczęto sprawdzać broń i zapinać klamry oraz troki przy zbrojach a robiono to z wytrenowaną wojskową precyzją.
- Cholercia jasna! - powiedział Zaz - Spodziewałem się wrogiego oddziału ale nie tak szybko...
- Widocznie kluczyli w poszukiwaniu śladów bestii - rzekł stojący obok Doom.
- Macie rację - oświadczył Xobi. - Requiem powiedział że na pewno wpadli na trop smoka, bo gnali tak szybko jakby sam diabeł ich gonił. Mówił byśmy go dogonili w drodze do tych dwóch szczytów.
- No dobra kochani, zbieramy się! - zawołała Lillu, która przypomniawszy sobie że tutaj nie dowodzi szybko dodała. - O ile Tomajlu tak zarządzi...
- Zarządzi, zarządzi - powiedział dowódca. A mówiąc to nie mógł powstrzymać się od uśmiechu.
Piętnaście minut później cała drużyna podążała śladem Requiem, który jakimś dziwnym sposobem mimo że zostawił konia w obozie jak szedł na zwiad, nie dawał się dogonić grupie konnych.
- Jak on to robi? - zastanawiał się głośno Manfred. - Jak można zasuwać przez pół nocy bez konia szybciej niż my?
Xobi podjechał bliżej swoim koniem. Nachylił się w stronę Manfreda i szepnął mu do ucha.
- Czary...
Kilku zbrojnych ze sztabu ABK zachichotało wiedząc że młody wampir jest skłonny tym bredniom uwierzyć. Oni jako dobrzy kompani broni wiedzieli że cala tajemnica tkwiła w zbroi noszonej przez zwiadowcę. Requiem jeszcze jako dziecko znalazł Doskonałą zbroję szybkości i czekał wiele stuleci by móc ją włożyć. Oczywiście nikt o tym fakcie nie zamierzał Manfreda poinformować bo zabawa była przednia. Tak więc co niektórzy mieli ubaw z młodego członka ekspedycji do późnych godzin porannych.

Gdy słońce zaczynało znów dokuczać natknęli się na Requiem. Wampir czyścił swoje miecze i pogwizdywał jakąś wesołą melodyjkę. Wszyscy zsiedli ze swoich koni i podeszli do zwiadowcy. Tomajlu zapytał Requiem co wprawiło go w tak dobry humor.
- Widziałem smoka! - powiedział wywołując szum wśród młodych wampirów. - Widziałem smoka jak walczy z Datowcami, a raczej jak sobie na nich zęby ostrzył!
Mówiąc to pokazał jakby od niechcenia pobliski szczyt. Wszyscy udali się na górę by przekonać się na własne oczy co stało się z całym oddziałem najpotężniejszego klanu w Necropolii.
Z góry roztaczał się widok na polanę. Była ona upstrzona wielkimi głazami tak, jakby bogowie zebrali ogromne kamienie w jakimś sobie tylko znanym celu. Nieco dalej, jakieś trzydzieści, czterdzieści metrów znajdowało się sporych rozmiarów wejście do jaskini. Przed pieczarą leżały zwęglone kawałki i pozostałości po wrogim oddziale. Dwa ciała nadal się tliły i jęczały w potwornym bólu.
- Szaleńcy! - szepnął Devil cofając się z nad przepaści - Poszli w dzień na smoka! I w dodatku bez sprzętu i krwi! Szaleńcy! - powtórzył.
- Zbyt długo nikt ich nie pokonał - powiedział Xobi - To pewność siebie ich zabiła.
- Ale dwóch jeszcze żyje... - zaczęła Lillu.
Potworny ryk przerwał jej w pół zdania. Ziemia zadrżała... Wytrzeszczyła oczy a usta same się otworzyły. Z pieczary wysunęła się wielka czarna bestia. Był to potężny stwór przypominający jedynie na pierwszy rzut oka jaszczurkę. Pysk nadnaturalnie rozrośnięty posiadał ostre i wielkie jak sztylety zęby. Z otworów nosowych uchodził niewielki dym co świadczyło o rozdrażnieniu smoczego osobnika. Prawe oko było nienaturalnie podpuchnięte. Być może jeden z walczących podszedł na tyle blisko by uderzyć toporem. W przedniej łapie tkwił miecz, ale z rany nie leciała krew wiec można było się domyśleć że była to robota asgardzkiej ekspedycji. Smok ryknął raz jeszcze i skoczył do jęczącej ofiary. Kłapnął szczękami i powrócił ze świeżą i upieczoną zdobyczą do swojego legowiska.

Zeszli na dół, zostawiając na czatach jednego z ludzi.

Zwołano wszystkich na naradę.
- A więc ja to widzę tak. - rzekł Tomajlu - Zakradniemy się tam w nocy. Pięciu ludzi weźmie ze sobą wiadra pełne krwi i na mój znak wyleje ich zawartość tuż za głazami. Pozostali schowają się za skałami a gdy bestia wyjdzie z jaskini, zaraz po salwie ze smoczych wyrzutni z harpunami, zaczniemy szturmować.
- Można by było ustawić wyrzutnie od strony spuchniętej połowy smoczego łba! - dorzucił Devil. - Może ma słabszą widoczność...
- Świetny pomysł! - pochwalił Tomajlu. - Xobi i Devil będziecie na tym samym szczycie z którego prowadziliśmy obserwację. Celujcie w oczy lub w rany już powstałe. Nie strzelajcie na ślepo byle trafić, bo kule odbiją się od smoczych łusek. Walić krótkimi seriami w zranione miejsca na przykład w nogę w której tkwi asgardzki miecz.
- Da się zrobić - powiedział krótko Xobi.
- Dwie osoby będą stały przy cysternie, którą schowamy w tamtych zaroślach - naszkicował szybko plan kijem na ziemi
- Lillu i Manfred, od was wszyscy będziemy zależni. Zadbajcie o to by każdy ranny otrzymał na czas większą dawkę krwi, jeśli ta w manierce się skończy.
- Ale ja chcę walczyć. - wampirzyca nabrała powietrza i wydęła wargę jak małe dziecko - Chcę walczyć i zadać cios ostateczny.
- Tak będzie za 200, 300 lat jak nabierzesz doświadczenia, a teraz - Tomajlu był niewzruszony - teraz młoda panno kładę w twoje ręce życie nas wszystkich i mam nadzieję, że dobrze robię ufając pierwszej wampirzycy szkoły ABK.
- Nie zawiodę - odparła Lillu - wszak jestem tu by ci służyć...pomocą.
Manfred zaczął się wiercić niespokojnie zezując na swoją przyjaciółkę. Wiedział, że wampirzyca nigdy tak szybko nie potulniała, o ile nie miała jakiegoś planu awaryjnego.
- Doom, Zaz, Requiem, Yoji, ja i trzech wojowników wybranych ze szkółki będzie miało za zadanie rozciąć brzuszysko smoka. Będziemy też uderzać w krtań. Nie znaczy to, że reszta będzie się przypatrywać. - Tomajlu uśmiechną się - Sami nie damy rady. Wszyscy mają atakować kończyny, by w jak najkrótszym czasie unieruchomić potwora. I na bogów, uważajcie na siebie by nie spotkał nas los nieszczęśników z DATE. To tyle jeśli chodzi o teorię. Czas zapisać się w Księdze Bohaterów.

Potwór wysunął łeb z pieczary. Uniósł go do góry i zaczął mocno wciągać wielkimi chrapami powietrze. Trwało to parę minut. Następnie warcząc i obficie się śliniąc zrobił krok w stronę sporej wielkości kałuży krwi. Był głodny i mimo, że czuł przeciwnika chowającego się za głazami, nie zamierzał zrezygnować z posiłku. W połowie drogi zatrzymał się i po chwili wahania zwrócił się gwałtownie w stronę cysterny.
- Cholera! - krzyknął Requiem - Nie pozwólcie by rozwalił cysternę!
- Walić za harpunów - wydał komendę Tomajlu
Wyrzutnie ryknęły, a olbrzymie harpuny przecięły powietrze i poszybowały w stronę smoka. Zza głazów wyskoczyła cała drużyna uzbrojona w miecze i topory. Wszyscy w straszliwym tempie zbliżali się do smoka...
Ze wzgórza zabrzmiał śpiew AK-47.
Smok gwałtownie wyhamował i pochylił łeb unikając pierwszego pocisku wystrzelonego z wyrzutni. Drugi ogromny bełt uderzył w bok zwierzęcia, a siła i łatwość z jaką zniknął w karku była niewiarygodna. Ryk bestii zatrząsł pobliskimi głazami. Zraniony wygiął swe ciało i plunął płynnym ogniem w stronę atakującego oddziału...
Nie wszyscy zdążyli uciec...
Czterech łowców niczym pochodnie zapaliło się i padło wijąc się w okrutnych mękach.
- Na żar księżyca! - szepnął Devil, obserwując całą sytuację ze wzgórza - Dawać krew!
Oddał jeszcze trzy strzały i wycofał się by pomóc Manfredowi i Lillu przy rannych.
Lillu doskoczyła do pierwszego płonącego członka ekspedycji... Nawet nie próbowała zgadywać kto to był. Odzież i większa część ciała wytopiona przez ogień uniemożliwiała identyfikację. Postawiła jedno wiadro na ziemi, a drugie wylała na ciało nieszczęśnika, gasząc tym samym smoczy ogień. Skutek był natychmiastowy. Krew została wchłonięta, a pęcherze i spopieloną masę ciała zastępować zaczęły zdrowe tkanki i skóra. Złapała drugie wiadro i chlusnęła nim w jęczącą obok postać. W tym samym czasie Manfred wylał "swoją" porcję krwi na pozostałych poszkodowanych.
Przez ten czas reszta wampirów wywijała toporami i mieczami próbując unieruchomić wyjącą z bólu i kłapiącą szczękami poczwarę. Devil podbiegł z dwoma pełnymi wiadrami krwi, jednak gdy zobaczył, że Manfred i Lillu odciągają już rannych za głazy postawił naczynia na ziemi. Podniósł leżącą kosę i podbiegając do boku smoka z zamachem uderzył w brzuch. Całe ostrze zatopiło się w smoczym ciele.
- Siła i honor! - Devil wzniósł okrzyk zwycięstwa.
A potem padł jak głaz nieprzytomny na ziemię uderzony wielkim, kolczastym ogonem. Cała grupa atakowała i wycofywała się co chwilę by znowu uderzyć, gdy ogień buchający z ohydnego smoczego pyska nieco zelżał. Lillu stojąca tuż za głazami, przypatrywała się całej sytuacji, odwróciła się do wampira pochylonego nad rannymi i powiedziała:
- Manfred, biegnij do cysterny i przynieś jeszcze dwa pełne wiadra z krwią! A jak przyniesiesz to śmigaj po następne i tak w kółko. Zrozumiałeś?
- Co ty kombinujesz, Lillka? - wampir był przerażony - Adhd jaja mi urwie, jeśli coś ci się stanie!
- Wykonaj, żołnierzu!!! - ryknęła wampirzyca - Bo nie dożyjesz spotkania z Adhd!
Manfred zwany "Uroczym" pognał jak szalony przez pole bitwy, ponieważ wiedział, że tak rozjuszona może wprowadzić swoje groźby w czyn. Lillu podbiegła między walczących i podniosła wiadro z krwią .
- Mam nadzieję, że mam rację - wyszeptała do siebie wylewając całą jego zawartość na swoje powabne ciało. Krew była ciepła i gęsta. - No dobra... - mruknęła wyciągając miecz i szykując się do skoku...
Smok nie dawał za wygraną. Uderzając łapą dwóch wampirzych łowców. Nabrał po raz kolejny powietrza by zionąc ogniem.
- Uwaga! - wrzasnął Zaz - Znowu pluje!
Wszyscy w momencie płomiennej salwy zrobili unik. Wszyscy oprócz Lillu... Wampirzyca skoczyła w stronę łba prosto w ognistą chmurę. Jęk rozpaczy wyrwał się z gardeł wojowników. Requiem przeklął i ruszył z Doomem, Zazą i Tomajlu by pomścić śmierć członka ekspedycji. Nagle wszyscy przystanęli, bo to co ujrzeli sparaliżowało ich ciała. Smok szalał... Rzucał się na boki ryjąc swym wielkim pyskiem olbrzymie bruzdy ziemi. W smugach dymu i dogasających wokół płomieni zobaczyli postać siedzącą okrakiem na pysku czarnego smoka. To była ona, pierwsza dama szkoły ABK z całych sił parła na miecz, który aż po rękojeść zatopiony był w oku wyjącego stwora.
- Pomóżcie do cholery! - ryknęła na gapiów - Sama mam go ubić?
Było widać, że jej rany od poparzenia są poważne i miała trudności z utrzymaniem równowagi.
- A niech mnie... - zaczął Zaz i chwyciwszy za wiadro wylał całą jego zawartość na siebie - Ta baba ma jaja! - dodał.
Reszta wojowników poszła we jego ślady i zaczęła wylewać na siebie krew z wiader przyniesionych przez Manfreda.
Zaatakowali z kilku stron naraz. Nikt już nie uciekał przed ognistymi salwami bo poparzona skóra wchłaniała krew wylaną wcześniej na ich ciała i natychmiast regenerowała ubytki. Godzinę przed świtem czarny smok, legendarna bestia, niszczyciel wiosek leżał w wielkiej kałuży krwi, a jego głowa umocowana była na jednej z przebudowanych w tym celu wielkich kusz. Wszyscy byli wymęczeni i poparzeni. Leżeli wokół ogniska szczęśliwi i dumni z upolowania bestii. Przysłuchiwali się co chwilę chichocząc narzekaniom Lillu, która ćwierkała udając zmartwioną...
- Jak ja wrócę do klanu? - mówiła - Kto wpuści taką paskudę? Włosów to chyba połowę straciłam i te strupy po oparzeniach! Manfred, miałeś mnie ochraniać! Tak czy nie?
- Ojej! - jęczał młody wampir - Adhd mnie zabije, a potem psom na pożarcie rzuci...
- A żebyś wiedział - podchwyciła Lillka - ciekawe jak wytłumaczysz te wszystkie pęcherze na moim ciele. Zamierzam mu wszystkie pokazać, słyszysz? Oj nie wytłumaczysz się z tego bo sam masz tylko jeden mały na dłoni... - dodała
- Ojej, - stęknął Manfred - faktycznie! Co ja biedny teraz mu powiem?
Wszyscy wybuchli śmiechem. Wszyscy oczywiście oprócz Manfreda, który wciąż myślał, że Lillka nie żartuję.
Cały następny dzień upłynął na wypoczynku i leczeniu ran. Tomajlu obwieścił, że spędzą w dolinie jeszcze jedną noc, a potem wyruszą w drogę powrotną by w chwale przetransportować smoczą głowę do siedziby ABK.

Nikt nie przypuszczał nawet, że niecałe pięć mil stąd w stronę ich obozowiska zmierzają cztery oddziały siewców śmierci, elitarnych wojowników głównego klanu DATE...

Historia ta kończy się, tutaj na Pustyni Rozpaczy by zacząć drugą opowieść... Opowieść, która została zapisana w wielkiej księdze Blood Wars, a której tytuł brzmi "Zemsta!"

__________________
nick: Grax.

http://forum.bloodwars.interia.pl/thread.php?threadid=538584

Ten post był edytowany 27 raz(y), ostatnio edytowany przez Grax33: 20-03-2010 14:37.

11-01-2009 23:29 Grax33 jest offline Szukaj postów użytkownika: Grax33 Dodaj Grax33 do Listy kontaktów
Cyr
Triple Ace


Data rejestracji: 06-04-2008
Postów: 211
Klan: Khorn / HTC
Kraina: Necropolia
Skąd: Katowice

Odpowiedź na Posta Odpowiedź z cytatem Edytuj/Usuń Posty Zgłoś Posta do Moderatora       Przeskocz na górę strony

Ja skomentuje to tylko jednym słowem

REWELACJA

licze ze beda dalsze epizody czy jak to woli tomy czy tam aktualizacje hehe tej swietnie zapowiadajacej sie historyjki Wink


edit: literki

__________________
Cyrax


Ten post był edytowany 2 raz(y), ostatnio edytowany przez Cyr: 12-01-2009 06:08.

12-01-2009 06:06 Cyr jest offline Szukaj postów użytkownika: Cyr Dodaj Cyr do Listy kontaktów
pocisk000
Junior Member


Data rejestracji: 28-09-2008
Postów: 10
Rasa w grze: Ssak
Kraina: Necropolia
Skąd: Pern

Odpowiedź na Posta Odpowiedź z cytatem Edytuj/Usuń Posty Zgłoś Posta do Moderatora       Przeskocz na górę strony

powiem tak jak dla mnie jest super i czekam na ciąg dalszy
12-01-2009 07:24 pocisk000 jest offline Szukaj postów użytkownika: pocisk000 Dodaj pocisk000 do Listy kontaktów
Grax33
Emperor


images/avatars/avatar-16844.png

Data rejestracji: 19-09-2008
Postów: 1.143
Klan: Najlepszy!:)
Rasa w grze: Kultysta
Kraina: Necropolia
Skąd: R1 nick: Grax

Autor tematu Temat rozpoczęty przez Grax33
RE: "Łowcy smoków" Proszę o komentarz! Odpowiedź na Posta Odpowiedź z cytatem Edytuj/Usuń Posty Zgłoś Posta do Moderatora       Przeskocz na górę strony

ZEMSTA

Jęk... Dziwnie bliski, znajomy. Tępy ból głowy i to uczucie, że coś jest
nie tak. Poczułem zapach zepsutej krwi, zapach i smak śmierci...
Otworzyłem oczy i to, co ujrzałem, przyprawiło mnie o mdłości. Obok
mojej twarzy, na ziemi, leżała głowa jednego z braci krwi, kompana wielu
wojen, przyjaciela z dzieciństwa. Na pozbawionej reszty ciała głowie
malował się spokój, który nie pasował do otoczenia. Próbowałem wstać i
cały świat pociemniał. Co tu się stało? Gdzie jestem? Skąd wzięło się tu
tyle ciał? Cała polana była usiana fragmentami wampirzych trupów. Ręce,
nogi, obgryzane teraz przez dzikie psy, należały do moich przyjaciół z
ekspedycji. Tak, ekspedycja... Teraz, gdy ból głowy zelżał, zacząłem sobie
wszystko przypominać...
Jechaliśmy z Nekropolii na Pustynię Rozpaczy, by ubić bestię. Legendy
mówiły o czarnym smoku pożerającym całe oddziały wampirzych wojowników.
Walka ze smokiem była sama w sobie niebezpieczna. Wielkie szczęki
poczwary kłapały i pluły ogniem, nie bacząc na tkwiące w krtani miecze i
topory. Było sporo rannych, ale nikt nie zginął. Wymęczeni, ranni i
dumni z upolowania tak cennej zdobyczy rozbiliśmy obóz, by opatrzyć rany
i nabrać sił przed dwudniowym marszem powrotnym...

Atak był nagły i precyzyjny! Musiałem dostać czymś w głowę, inaczej
leżałoby tu sporo trupów! Ale te wszystkie członki, kawałki rąk, nóg...
Bogowie tego zabraniają! Wampirzy kodeks zakazuje mordowania w tak
okrutny sposób. Owszem, zabić wolno i często z tego prawa korzystałem,
ale zabity wampir odradzał się w ciągu doby po zejściu. W bólu i bez
zbroi, ale żył w nieżyciu! Ci wszyscy, których kochałem, nie będą mieli
tej szansy! Żal i smutek przetoczyły się po moim sercu, zostawiając
piętno i demoniczną chęć zemsty wypaloną węglem nienawiści, niemocy i
upokorzenia.
- Znajdę tych, co dopuścili się tak haniebnej i bestialskiej zbrodni! -
krzyknąłem do księżyca - Znajdę i wykończę tak samo jak oni wykończyli
moich braci...
Księżyc w odpowiedzi schował się za chmurami jakby naśmiewał się z mojej
przysięgi.
W klanie Armii Braci Krwi trwały przygotowania do pochówku. W Sali
tronowej Antar, wielki wampir dowodzący całą armią, patrząc mi w oczy,
rzekł, a w głosie jego wyczułem wielki smutek:
- Kuzynie... To, co ci powiem, nie będzie dla ciebie łatwe... Rada podjęła
decyzję z sprawie masakry i zarówno ty, jak i cały klan musicie się ich
słowom podporządkować.
- Słucham... odpowiedziałem, czując że jeszcze dziś opuszczę mury tego zamku.
- Starsi nie wydali zgody na to, byś się zemścił w sposób równie
okrutny, co napastnik! Mamy wojnę! Ale będzie to wojna według starych,
wampirzych zasad.
- Ale oni zabili i poćwiartowali 29 naszych braci!- wybuchnąłem- A ty mi
każesz bić się według wampirzego kodeksu?! - Antarze!
- Requiem! Uspokój się! - rzekł Wampirzy król - To byli DATE, rozumiesz?
A my mamy wojnę, którą z pewnością przegramy... Zwiadowcy donieśli, że
smocza głowa została przetransportowana i obsadzona w głównej siedzibie
klanu DATE! To było celowe, zrozum! Oni nas sprowokowali do wojny i nic
sobie z tego nie robią, bo są dużo silniejsi.
- Ale mówiłeś, że mamy w laboratoriach z czasów "zmierzchu ludzi"
uzbrojone, niewielkie ładunki atomowe! Że wystarczy, by jeden z nas się
poświęcił i cała kraina uwolni się od Lopezzo i jego całego klanu
morderców i odszczepieńców...
- Wiem, co mówiłem - wstał z przepięknie rzeźbionego tronu i podszedł
tak blisko, że poczułem jego oddech na twarzy. - Wiem, przyjacielu ...
ciągnął - ale rada uznała, że działania takie będą zauważone przez bogów
Nekropolii, którzy mogą zgładzić śmiałka niosącego ładunek jądrowy, a na
klan narzucić ostre sankcje...
- Mogę się z tym pogodzić - powiedziałem, czując że gniew bierze górę
nad całą resztą...
- Ty, tak! Ale rada nie! Rada zdecydowała, że jesteśmy w stanie wojny
z DATE, lecz równocześnie wysłała dyplomatę, by dowiedział się, czego
tak naprawdę chce Lopezzo. Ty jeszcze dzisiaj wyjedziesz na zachodnią
placówkę szkolić młode wampiry w żłobku ABK. To rozkaz! Możesz
odmaszerować!
Zacisnąłem zęby i bez słowa odwróciłem się do drzwi. Nabrałem głęboko
powietrza w płuca i ruszyłem przed siebie.
- Requiem! - zawołał za mną Antar. Przystanąłem, nie odwracając się.
- Przykro mi, przyjacielu...- ton jego głosu złagodniał.
- Nie, przyjacielu, to mi jest przykro - powiedziałem i wyszedłem z sali
tronowej...

Jeszcze tego samego dnia syreny zaalarmowały cały klan ABK!
KTOŚ WYKRADŁ Z PODZIEMI ZAMKU ŁADUNKI ATOMOWE!

Gnałem już drugą noc. Czułem się źle! Promieniowanie robiło swoje! Koń
biegł ostatkiem sił, a skóra na jego grzbiecie w miejscu, gdzie wisiały
juki z ładunkiem, zaczęła się oddzielać od reszty ciała... W oddali
zamajaczyła mi jakaś postać. Tak, to był Grax! Starszyzna wysłała go z
misją dyplomatyczną do klanu DATE. Jeździec odwrócił się i zwolnił,
pozwalając, bym mógł go dogonić.
- Witaj, bracie! - krzyknął szczęśliwy. Jednak po chwili twarz mu
spoważniała, a on sam powiedział:
- Nie przysłał ciebie tu Antar ani rada! Prawda?
- Prawda, przyjacielu - odparłem.
- Źle wyglądasz - powiedział, a ja wiedziałem, że jego troska o moje
zdrowie jest szczera...
- No, dobra, mów, o co ci chodzi, tylko nie ściemniaj.
I tak było. Nie ściemniałem, a gdy mówiłem, łzy smutku popłynęły Graxowi
po policzkach, łzy, których nawet nie próbował ukryć.
- Zawsze byłeś szalony, wiesz?
- Wiem. - odparłem, wiedząc, że z ledwością panuję nad tym, by mój głos
nie drżał...
-Myślę - powiedział Grax - że zmienimy troszeczkę listy dyplomatyczne,
by Lopezzo udławił się ze szczęścia po twoim poczęstunku.
- Tylko za mocno nie koloryzuj - powiedziałem, wiedząc co mój dobry
kumpel potrafi zrobić z piórem i kawałkiem papieru.
Uśmiechnął się smutno.
- Postaram się, kolego. Oj, postaram!
Twierdza klanu DATE była wspaniałym, wymarzonym miejscem do odpierania
wszelkich ataków z zewnątrz. Mury obronne były naturalną skałą, a sama
placówka znajdowała się głęboko we wnętrzu góry. Dawniej, przed wiekami,
obiekt nazywany był bunkrem. Spełnił on swoje zadanie w czasie III wojny
światowej, kiedy po wyniszczających bitwach między ludźmi a wampirami
okazało się, że promieniowanie na całym świecie niebezpiecznie
zdziesiątkowało populację. W tym bunkrze ludzie przeżyli i byli źródłem
do rozmnażania na farmach w późniejszych latach.
Stałem przy bramie, od godziny czekając, aż ktoś łaskawie mnie wpuści.
Parę metrów w prawo leżało bezgłowe, wampirze truchło. Tak kończyli
zwiadowcy, dyplomaci i kupcy, którzy nie przynieśli zbyt dobrych nowin
wodzowi klanu DATE. Nikt nawet nie starał się tutaj zataić tych
wszystkich zbrodni... Oparłem się o ścianę i zwymiotowałem. No, cóż,
promieniowanie robiło swoje! Mój koń leżał dobry kilometr stąd, a w jego
martwych wnętrznościach nie zalęgnie się żaden robak.
Bogowie z pewnością już mnie dostrzegli, jednak z sobie tylko wiadomych
powodów, nie zdecydowali się na wysłanie mnie w "niebyt reala", świata
duchów. Zwymiotowałem ponownie.
- Ej, ty! - usłyszałem chrapliwy krzyk zza pleców. - Nie rzygaj mi tu,
bo o głowę skrócę!
Wyprostowałem się i odwróciłem, by zobaczyć wampira jeszcze większego
niż Antar.
- To przez ten pieprzony polski spirytus - wymyśliłem bajeczkę na
poczekaniu.
- Spirytus, powiadasz? - cuchnący wielkolud zmierzył mnie wzrokiem...
- Właź! - Rzucił oschle - Lopezzo nie lubi, jak goście każą na siebie
czekać - błysnął brudnymi kłami i ciągnął dalej - Co masz w torbie?
- Dar od mojego dowódcy Antara dla Lopezza wraz z pismem, w którym
prosi, by oszczędzić ludzi z jego klanu...
- Ha! Wiedziałem, że jesteście słabi, ale o lizusostwo sam Lopezzo by
was nie podejrzewał. No cóż, wampir uczy się całe życie, a Wasze może
być nieco dłuższe, jeśli ucałujesz stopy mojego pana.
- Po to tu jestem - odrzekłem, wiedząc że jeżeli ten kmiot nie zamknie
jadaczki, to zaraz wyrwę mu serce!
Sala tronowa była olbrzymia! Marmurowe podłogi wyglądały jakby były non
stop mokre. Może były... Ściany zdobiły głowy smoków, chyba wszystkich
gatunków, o jakich mówiły legendy. Pod ścianami stały stoły, a na nich
spoczywały tace z jadłem i mieniące się rubinową poświatą kielichy.
Poczułem woń świeżej krwi i moje zmysły się wyostrzyły. Zbliżałem się
powoli do tronu, na którym siedział wiekowy wampir. Jego twarz była
pokryta bliznami, a oczy świeciły się w poświacie czterech niewielkich
pochodni umieszczonych na ścianach.
Coś ciężkiego upadło na mój kark, zwalając mnie z nóg...
- Na kolana, psie! Ciesz się, bo króla zaciekawiły twe słowa i życzy
sobie usłyszeć to bezpośrednio od ciebie.
Spojrzałem na oprawcę, który pomógł mi uklęknąć. Był to ten sam koleś,
który otworzył mi bramę. Zwróciłem głowę w stronę Lopezzo i powiedziałem:
- Panie, mój dowódca przysyła mnie, bym mógł zapewnić ciebie o naszym
poddaństwie i prosić o łaskę nieżycia!
- Prosić, mówisz? - syknął jak wąż Lopezzo - A o co jeszcze ty chcesz
prosić?
- Mam list adresowany do ciebie, panie, napisany przez radę ABK...
- Dawaj!!! - Lopezzo błyskawicznie zerwał się z tronu. Zrobił to
zręcznie i z pewną gracją, o którą go nie podejrzewałem. Rozerwał
kopertę i zaczął czytać zawartość listu.
-Ha! - krzyknął z triumfem - zwołać wszystkich!!! Niech cały klan
posłucha, co mają do powiedzenia te psy z ABK!
Niespełna pięć minut później cała sala pękała w szwach, liczebność
samych wampirzych wojowników sięgnęła trzech setek! Lopezzo triumfował...
- Dawać tutaj wieszcza! - zawołał. Nastała cisza...
- Gdzie jest ten padlinożerca?! - król domagał się odpowiedzi.
- Skręciłeś mu kark, panie... - odpowiedział zastępca, cofając się o krok.
- Tak? A za co? - zdziwił się Lopezzo.
- To było dwa dni temu, panie. Była uczta... Zerwałeś się z tronu,
krzyknąłeś: "Czas wypłaty!" i skręciłeś karki trzem z naszych ludzi.
Jednym z nich był twój wieszcz. Niestety, mimo naszych starań, nie udało
się przywrócić go do nieżycia! Miał zmiażdżone kręgi szyjne.
- He, he! Dobre! - zanosił się Lopezzo - No, trudno, więc ty czytaj!
Zastępca wziął dokument, chwilę go postudiował i zaczął czytać...
Fala osłabienia przyszła nagle! Poczułem, że świat tańczy, a słowa się
rozmywają. Włożyłem rękę do torby, wiedząc że nikt na sali tego nie
zauważy, gdyż wszyscy byli zbyt zafascynowani tymi wszystkimi
poddańczymi pierdołami, jakie wypisał Grax. Mówiłem mu dzień wcześniej,
że trochę przegiął z propozycją zrobienia z ABK akademii DATE, ale on
jedynie zachichotał i bazgrolił coś dalej, mówiąc że to tylko początek.
Moja ręka trafiła w końcu na czasowy włącznik bomby. Przekręciłem go w
prawo, wiedząc że została mi jedynie minuta życia.
- Co to znaczy? Słyszysz? - wrzeszczał Lopezzo.
Dopiero teraz dotarło do mnie, ze kolejny raz zadał mi pytanie.
- Co? - spytałem.
- Co to znaczy: CHWWWD?- Tu jest napisane, w ostatnim punkcie, że
dyplomata ma dar dla wspaniałego klanu DATE w postaci CHWWWD! Co to
znaczy?
- A, to!!! - odparłem, a uśmiech zagościł na mojej twarzy - Chętnie wam
przetłumaczę... To znaczy: "CH*J WAM WSZYSTKIM W DU*Ę"!
Lopezzo wytrzeszczył oczy, a zdziwienie sparaliżowało całe jego ciało...
Tego się nie spodziewał.
Podniosłem się z klęczek i prostując się powiedziałem:
- Jestem Requiem! I przyszedłem spłacić dług, bo klan ABK zawsze je
spłaca! A wy? No, cóż... WAS JUŻ TU NIE MA!!!

Siła wybuchu była olbrzymia...

Antar stał na murach obronnych swojej warowni i patrzył, jak na północy
płonie niebo...
- Jednak dopiąłeś swego - szepnął cicho, a wielka łza spłynęła mu po
policzku. - ABK nigdy nie zapomina bohaterów! - dodał. Następnie
odwrócił się do Graxa, który stał za nim i powiedział:
- Napiszesz o nim pieśń, pieśń o bohaterze... I nauczysz tej pieśni
młodych... By pamięć o nim, tak jak nasza wdzięczność, była wieczna.

KONIEC.









Wszystkim którzy czytali moją historyjkę chciałbym powiedzieć że celowo nadałem postaciom w opowiadaniu imiona ludzi z tej wspaniałej gry. Chciałem w ten sposób pomóc czytelnikowi jeszcze bardziej wczuć się podczas czytania... Jednocześnie oświadczam że nie było moim zamiarem nikogo obrażać uwieczniając go w tym opowiadanku. Żywię też wielki szacunek do gracza nr. UNO ( za to że jest uno Smile ) i do jego wielkiego klanu! To tylko opowiadanko panowie i panie, mam nadzieję że to rozumiecie... Żeby stworzyć dobry klimat muszą być źli tak samo jak i dobrzy. Proszę każdego kto przebrnie do końca o wystawienie komentarza! Pozdrawiam!!! Smile

__________________
nick: Grax.

http://forum.bloodwars.interia.pl/thread.php?threadid=538584
12-01-2009 07:32 Grax33 jest offline Szukaj postów użytkownika: Grax33 Dodaj Grax33 do Listy kontaktów
pika bello
Newbie


Data rejestracji: 12-10-2008
Postów: 1
Kraina: Necropolia II

6+ Odpowiedź na Posta Odpowiedź z cytatem Edytuj/Usuń Posty Zgłoś Posta do Moderatora       Przeskocz na górę strony

no fajne te wsze opowiesci reweka

pozdrawiam i gratulacje za swietne opowiadanka wrecz super Smile )

__________________
LAL
12-01-2009 08:11 pika bello jest offline Szukaj postów użytkownika: pika bello Dodaj pika bello do Listy kontaktów
Cyr
Triple Ace


Data rejestracji: 06-04-2008
Postów: 211
Klan: Khorn / HTC
Kraina: Necropolia
Skąd: Katowice

Odpowiedź na Posta Odpowiedź z cytatem Edytuj/Usuń Posty Zgłoś Posta do Moderatora       Przeskocz na górę strony

pozwole sobie na na jeszcze 1 post nawet moze byc warn za to Wink

własnie zostales Grax moim ulubionym pisarzem Smile

Dracko Okrutny Modlishka sie przy tobie kryja Happy

pewnie wielu sie ze mna zgodzi i kazdy to powie "liczymy w najblizszym czasie na inne genialne opowiadania"

pozdrawiam i szacun


edit do lopezzo:

cytat:
Lopezzo napisał(a)
Dla mnie bomba Smile W koncu ktos napisał jaki jestem ZŁYYYY Big Grin


ale pamietaj ze ja jestem jeszcze gorszy Big Grin

__________________
Cyrax


Ten post był edytowany 1 raz(y), ostatnio edytowany przez Cyr: 12-01-2009 11:45.

12-01-2009 08:13 Cyr jest offline Szukaj postów użytkownika: Cyr Dodaj Cyr do Listy kontaktów
Lopezzo
Najlepszy Gracz roku 2010


images/avatars/avatar-3859.jpg

Data rejestracji: 25-08-2006
Postów: 826
Klan: Phoenix
Rasa w grze: Kultysta
Kraina: Necropolia
Skąd: Wrocław

Odpowiedź na Posta Odpowiedź z cytatem Edytuj/Usuń Posty Zgłoś Posta do Moderatora       Przeskocz na górę strony

Dla mnie bomba Smile W koncu ktos napisał jaki jestem ZŁYYYY Big Grin

__________________
Śpieszmy sie kochac kobiety - tak szybko tyją...

Wink

Nick Lopezzo
12-01-2009 09:23 Lopezzo jest offline Szukaj postów użytkownika: Lopezzo Dodaj Lopezzo do Listy kontaktów
Arragorn
Double Ace


images/avatars/avatar-1129.jpg

Data rejestracji: 04-11-2006
Postów: 104
Klan: KRWAWA ARMIA KHORNA
Rasa w grze: Ssak
Kraina: Necropolia
Skąd: DerGastor

Odpowiedź na Posta Odpowiedź z cytatem Edytuj/Usuń Posty Zgłoś Posta do Moderatora       Przeskocz na górę strony

Ciekawe opowiadania Wink

Swietnie sie czyta przy porannej kawie ze wskazaniem na pierwsze opowiadanie - drugie juz bardziej przewidywalne mimo wszystko przyznam ze masz talent.

Jak masz czas - pisz , czytelnicy napewno sie znajda.

Pozdrawiam

__________________


R1 ID: 70601
12-01-2009 12:09 Arragorn jest offline Szukaj postów użytkownika: Arragorn Dodaj Arragorn do Listy kontaktów
Raziel_Garet
Forum God


images/avatars/avatar-16746.jpg

Data rejestracji: 10-12-2006
Postów: 3.253
Klan: Lider Kodex'u - spoczywam w spokoju
Skąd: Zjednoczone Emiraty Poznańskie

Odpowiedź na Posta Odpowiedź z cytatem Edytuj/Usuń Posty Zgłoś Posta do Moderatora       Przeskocz na górę strony

Szybko i lekko się czyta. Gratuluję talentu do pisania Wink

__________________

Assasin przygarnięty przez Let
wychowany w Decados, z Legionem Kodexu
przemierzał przez Opary Absurdu
by odnaleźć swój KONIEC.

12-01-2009 14:03 Raziel_Garet jest offline Strona domowa Raziel_Garet Szukaj postów użytkownika: Raziel_Garet Dodaj Raziel_Garet do Listy kontaktów
gelokrol
Newbie


Data rejestracji: 01-10-2008
Postów: 1
Rasa w grze: Ssak
Kraina: Necropolia

Odpowiedź na Posta Odpowiedź z cytatem Edytuj/Usuń Posty Zgłoś Posta do Moderatora       Przeskocz na górę strony

spoko Smile

jesli o mnie chodzi to w pierwszym opowiadaniu troszke stylistyki - dosłownie pare zdań do poprawy, ale pozatym to bardzo mi sie podoba Big Grin

sam kiedys troche pisałem i wiem, że to nie łatwe - tym bardziej wyrazy uznania dla autora Smile

__________________
Nick w grze: Arke
12-01-2009 14:17 gelokrol jest offline Szukaj postów użytkownika: gelokrol Dodaj gelokrol do Listy kontaktów
Grax33
Emperor


images/avatars/avatar-16844.png

Data rejestracji: 19-09-2008
Postów: 1.143
Klan: Najlepszy!:)
Rasa w grze: Kultysta
Kraina: Necropolia
Skąd: R1 nick: Grax

Autor tematu Temat rozpoczęty przez Grax33
RE: "Łowcy smoków" i "Zemsta". Proszę o komentarz! Odpowiedź na Posta Odpowiedź z cytatem Edytuj/Usuń Posty Zgłoś Posta do Moderatora       Przeskocz na górę strony

Pisać zacząłem dopiero niedawno. To pierwsze opowiadanko jakie napisałem... Trochę krótkie... Ale jest!!!Smile )) Od czegoś trzeba było zacząć! Prawda?Wink


...........................................................................
...................................




BITWA...

Dwa klany stały na przeciw siebie...
HOP obserwował przeciwnika chłodnym wzrokiem. To będzie ciężka bitwa- pomyślał.
Najgorsi będą strzelcy którzy położą trupem co ósmego wampira z jego klanu. Byle się przedrzeć i zatopić chociaż na ułamek sekundy kły w krtani dogorywającego wroga...
Przypływ sił będzie natychmiastowy i wtedy im pokaże! Wiedział że zarówno przeciwnicy jak i jego ludzie ledwo stoją na nogach! Był to skutek wykrwawienia się w potyczkach poprzedzających główne natarcie. Miał plan... jednak nie był on taki doskonały i on o tym wiedział. Jego ludzie nie będą strzelać w czasie natarcia!!! Miał świadomość że każdy zraniony śmiertelnie wróg zostanie karmą dla pozostałych ledwo żywych, odkrwionych do granic wytrzymałości pradawnych. A on tego raczej by nie chciał... Nakarmiony wampir strzelałby dużo celniej. On i jego ludzie pognają w kierunku wroga a jeśli ktoś z nich padnie, nakarmi swoją krwią dla dobra klanu kilku kamratów. I wtedy tępo wzrośnie! Wtedy im pokarzą co znaczy broń biała w rękach zwinkowca... Zacisnął mocniej trzęsące się z wycieńczenia dłonie na trzonku obustronnej siekiery. Odwrócił się do swoich ludzi,nabrał powietrza w płuca i krzyknął z całą mocą:
- Zapraszam na ucztę!!!
Z kilkunastu gardeł wydobył się nerwowy chichot...
ABK z rykiem ruszyło na wroga.
Świst kul, krzyk rannych, zapach krwi... Widział przekrwionymi oczyma przerażenie coraz wyraźniej malujące się na twarzach wroga. Z każdym jego krokiem szanse na wygraną wzrastały. Dobiegł do pierwszego rzędu gdy poczuł przeraźliwy ból w barku! Wiedział że kula przeleciała na wylot zostawiając poszarpaną dziurę w naramienniku. mocniej ścisnął topór i z całą wampirzą siłą cisnął go w twarz nacierającego nań wroga. I tak nie mógłby nim wywijać w nieskończoność z powodu dopiero co odniesionej rany. Nieszczęśnik z odrąbaną głową osunął się na ziemię. HOP dobiegł do ciała i ze zwierzęcym pragnieniem zaczął posilać się krwią która strzelała pulsującym strumieniem... Jeden łyk, drugi... Trzy sekundy później nie był już opadłym z sił wampirem. Był precyzyjną maszyną do zabijania! Więc zabijał rękoma a gdy nadarzyła się okazja odebrał dwa krótkie miecze potężnie zbudowanemu Pradawnemu by w następnej chwili perfekcyjnym ruchem podciąć mu gardło!
Z tyłu usłyszał pierwszą salwę jego snajperów. Gonzor i Xobi uwijali się jak mogli likwidując cele pojedynczymi strzałami ze swojej wysłużonej broni. HOP nie odpuszczał przerażonym żołnierzom ani na chwilę, miecze tańczyły po wrogich kończynach i torsach w rytm jęków i krzyków umierającego motłochu. Po jego ciele spływała krew. Kochał to uczucie!!! Wiedział że bitwa jest już wygrana gdyż sztandary gwardii wrogiego klanu zostały ścięte jednym uderzeniem potężnej demonicznej kosy Yojiego! Ten młody wampir miał wyjątkowy dar ścinania kilku głów na raz. Smród wnętrzności zagościł na całej polanie... Śmierć znowu dziś spróbuje zabrać nieumarłych... Jego ludzie zaczęli wiwatować dobijając rannych. Uśmiechnął się lecz nawet na chwilę nie przestawał ranić i zabijać. Był pewny że o tej bitwie inne klany będą śpiewać pieśni przez wieki...


......................................................koniec...............
.

__________________
nick: Grax.

http://forum.bloodwars.interia.pl/thread.php?threadid=538584
13-01-2009 02:39 Grax33 jest offline Szukaj postów użytkownika: Grax33 Dodaj Grax33 do Listy kontaktów
Dracko
Viking


images/avatars/avatar-9311.jpg

Data rejestracji: 10-10-2006
Postów: 585
Klan: DerG
Kraina: Necropolia II

Odpowiedź na Posta Odpowiedź z cytatem Edytuj/Usuń Posty Zgłoś Posta do Moderatora       Przeskocz na górę strony

stary chylę czoła

Ten post był edytowany 1 raz(y), ostatnio edytowany przez Dracko: 14-01-2009 19:45.

14-01-2009 19:44 Dracko jest offline Szukaj postów użytkownika: Dracko Dodaj Dracko do Listy kontaktów
Sheenakh
King


images/avatars/avatar-17350.gif

Data rejestracji: 27-03-2008
Postów: 940
Kraina: Necropolia VI; Necropolia IX
Skąd: Inąd

Odpowiedź na Posta Odpowiedź z cytatem Edytuj/Usuń Posty Zgłoś Posta do Moderatora       Przeskocz na górę strony

30/30
w zadnym opowiadaniu nie dostrzega sie błędów,a czyta sie jednym ciągiem,lekko i przyjemnie.
jak dla mnie bomba

__________________
r10/r12-Sheenakh



ex- fiolet i zielony
14-01-2009 21:36 Sheenakh jest offline Strona domowa Sheenakh Szukaj postów użytkownika: Sheenakh Dodaj Sheenakh do Listy kontaktów Zobacz profil MSN Sheenakh
Kayleigh11
Full Member


Data rejestracji: 16-01-2009
Postów: 56
Rasa w grze: Kultysta
Kraina: Necropolia

Odpowiedź na Posta Odpowiedź z cytatem Edytuj/Usuń Posty Zgłoś Posta do Moderatora       Przeskocz na górę strony

Gratuluję talentu...poza literówkami i jakimiś drobnymi błędami, praktycznie nie mam się czego przyczepić ;D Masz świetny styl i co mogę powiedzieć? Tak trzymaj! Smile

__________________
r1: Niedobre zło Smile
16-01-2009 19:42 Kayleigh11 jest offline Szukaj postów użytkownika: Kayleigh11 Dodaj Kayleigh11 do Listy kontaktów
Black_Death
Member


images/avatars/avatar-12213.jpg

Data rejestracji: 17-12-2008
Postów: 28
Klan: -ABK-
Kraina: Necropolia
Skąd: poznań

Odpowiedź na Posta Odpowiedź z cytatem Edytuj/Usuń Posty Zgłoś Posta do Moderatora       Przeskocz na górę strony

na naszym forum grax bardziej sie rozpisuje Smile mi sie takze bardzo podoba Pleased w tego co jeszcze pamietam ma powstac historia o mnie Smile wtopie sie w koncu w tego laptopa Big Grin

oczywiscie szacunek Smile

__________________
r1/ Adhd
17-01-2009 17:29 Black_Death jest offline Szukaj postów użytkownika: Black_Death Dodaj Black_Death do Listy kontaktów
jill4U
Member


Data rejestracji: 02-05-2008
Postów: 49
Klan: MROK/ABK
Kraina: Necropolia
Skąd: NimfomANIA

Odpowiedź na Posta Odpowiedź z cytatem Edytuj/Usuń Posty Zgłoś Posta do Moderatora       Przeskocz na górę strony

Oczywiście, jak zawsze Mistrzu Graxie! Opowieści są porywające, pełne akcji, z humorem, takie lubie! Oddają Cie takim jakim jestes, czyli otwarty dla ludzi, sympatycznySmile Zrezygnowałam z kolacji bo jak siadłam do czytania to nie mogłam się od nich oderwać! Są wyśmienite! eh, kiedy ja Cie dogonię z pisaniem..... Czekam z utęsknieniem na kolejne opowiadanka. A ten kawałak o mnie ....czytam po kilka razy jak Lulka siadła na to smoczysko hihih

Ten post był edytowany 1 raz(y), ostatnio edytowany przez jill4U: 18-01-2009 14:11.

18-01-2009 14:09 jill4U jest offline Szukaj postów użytkownika: jill4U Dodaj jill4U do Listy kontaktów
Grax33
Emperor


images/avatars/avatar-16844.png

Data rejestracji: 19-09-2008
Postów: 1.143
Klan: Najlepszy!:)
Rasa w grze: Kultysta
Kraina: Necropolia
Skąd: R1 nick: Grax

Autor tematu Temat rozpoczęty przez Grax33
Odpowiedź na Posta Odpowiedź z cytatem Edytuj/Usuń Posty Zgłoś Posta do Moderatora       Przeskocz na górę strony

cytat:
Black_Death napisał(a)
na naszym forum grax bardziej sie rozpisuje Smile mi sie takze bardzo podoba Pleased w tego co jeszcze pamietam ma powstac historia o mnie Smile wtopie sie w koncu w tego laptopa Big Grin

oczywiscie szacunek Smile



Jak obiecałem... TO BEDZIE! Big Grin

__________________
nick: Grax.

http://forum.bloodwars.interia.pl/thread.php?threadid=538584
20-01-2009 07:09 Grax33 jest offline Szukaj postów użytkownika: Grax33 Dodaj Grax33 do Listy kontaktów
diamond
Junior Member


Data rejestracji: 12-01-2008
Postów: 11
Klan: [BKII]
Kraina: Necropolia

Odpowiedź na Posta Odpowiedź z cytatem Edytuj/Usuń Posty Zgłoś Posta do Moderatora       Przeskocz na górę strony

świetne oby więcej takich ^^

wiersz mi obiecałeś ale chyba nici z tego więc może opowiadanko hehehe

buziaki mistrzuniu naprawdę masz talent :*

__________________
r1 diamond - usunięta
r8 diamond - oddana

Sirona
20-01-2009 13:12 diamond jest offline Szukaj postów użytkownika: diamond Dodaj diamond do Listy kontaktów
violka
Member


Data rejestracji: 12-05-2008
Postów: 29

Odpowiedź na Posta Odpowiedź z cytatem Edytuj/Usuń Posty Zgłoś Posta do Moderatora       Przeskocz na górę strony

fajne opowiadanka, czekam na cos wiecej,szacuneczek za odwage i talent -pozdrawiam violka

p.s moze znajdzie choc wzmianka o mnie w nastepnym opowiadaniu Big Grin

Ten post był edytowany 1 raz(y), ostatnio edytowany przez violka: 20-01-2009 17:51.

20-01-2009 17:50 violka jest offline Szukaj postów użytkownika: violka Dodaj violka do Listy kontaktów
Grax33
Emperor


images/avatars/avatar-16844.png

Data rejestracji: 19-09-2008
Postów: 1.143
Klan: Najlepszy!:)
Rasa w grze: Kultysta
Kraina: Necropolia
Skąd: R1 nick: Grax

Autor tematu Temat rozpoczęty przez Grax33
Odpowiedź na Posta Odpowiedź z cytatem Edytuj/Usuń Posty Zgłoś Posta do Moderatora       Przeskocz na górę strony

cytat:
gelokrol napisał(a)
spoko Smile

jesli o mnie chodzi to w pierwszym opowiadaniu troszke stylistyki - dosłownie pare zdań do poprawy, ale pozatym to bardzo mi sie podoba Big Grin

sam kiedys troche pisałem i wiem, że to nie łatwe - tym bardziej wyrazy uznania dla autora Smile


Nie proszę o sprawdzanie błędów, tylko o wypowiedź czy historyjka się podobała czy też nie! Cieszę się że Tobie się podobało Big Grin - Poza tym sam napisałeś "pozatym" razem, a "nie łatwe" oddzielnie! Zgadzam się z Tobą że niełatwo jest pisać opowiadania! Big Grin Dlatego darujmy sobie kwestie gramatyki, stylistyki i ortografów. Tongue

__________________
nick: Grax.

http://forum.bloodwars.interia.pl/thread.php?threadid=538584
25-01-2009 00:30 Grax33 jest offline Szukaj postów użytkownika: Grax33 Dodaj Grax33 do Listy kontaktów
Ignavis
Newbie


images/avatars/avatar-15538.jpg

Data rejestracji: 08-11-2008
Postów: 3

Odpowiedź na Posta Odpowiedź z cytatem Edytuj/Usuń Posty Zgłoś Posta do Moderatora       Przeskocz na górę strony

Żałuje, że tak późno zabrałam się do czytania tych opowiadań Wink
czekam na resztę, może zapisze sie na Wasze forum żeby widzieć jak sie "bardziej" rozpisuje ;-)

__________________

r15 - Ignavis

28-01-2009 22:29 Ignavis jest offline Szukaj postów użytkownika: Ignavis Dodaj Ignavis do Listy kontaktów
Sandro00
Member


Data rejestracji: 09-01-2009
Postów: 31
Klan: Love and Peace
Kraina: Moria VI

Thumb Up! Odpowiedź na Posta Odpowiedź z cytatem Edytuj/Usuń Posty Zgłoś Posta do Moderatora       Przeskocz na górę strony

bardzo fajne wprost nie mozna przestac czytac
napisz jakas ksiazke albo co Smile
09-02-2009 17:50 Sandro00 jest offline Szukaj postów użytkownika: Sandro00 Dodaj Sandro00 do Listy kontaktów
Artemis_Fowl123
Lord


Data rejestracji: 21-10-2008
Postów: 338

Odpowiedź na Posta Odpowiedź z cytatem Edytuj/Usuń Posty Zgłoś Posta do Moderatora       Przeskocz na górę strony

więcej pisz bo masz talent czekam na następne

__________________
r6:Shitake

13-02-2009 16:12 Artemis_Fowl123 jest offline Szukaj postów użytkownika: Artemis_Fowl123 Dodaj Artemis_Fowl123 do Listy kontaktów
Grax33
Emperor


images/avatars/avatar-16844.png

Data rejestracji: 19-09-2008
Postów: 1.143
Klan: Najlepszy!:)
Rasa w grze: Kultysta
Kraina: Necropolia
Skąd: R1 nick: Grax

Autor tematu Temat rozpoczęty przez Grax33
Odpowiedź na Posta Odpowiedź z cytatem Edytuj/Usuń Posty Zgłoś Posta do Moderatora       Przeskocz na górę strony

"ADHD"

Moja historia zaczęła się w Necropolii, mieście wampirów, gdzie każdy
dla chwały lub zwykłego zysku wyrywał serce przeciwnikowi, nie biorąc pod
uwagę, że ma on przyjaciół, rodzinę czy marzenia. Wielka katastrofa zniszczyła
ludzki świat, sprowadzając go do czasów niewolnictwa i regresji, umożliwiając
wampirom przejęcie całkowitej kontroli nad miejscem, gdzie człowiek był
traktowany jako główna siła robocza i jedyne, znane pradawnym, źródło
pożywienia.
Byłem dzieckiem wojny, efektem napaści wojowników DATE na wielki ród HTC, narodzonym dziewięć miesięcy później w hańbie i wielkim bólu. Nie znam imienia matki. Jako wampir pamiętam wszystko od poczęcia... Czuję do dziś palące
spojrzenie kobiety, która wrzucając mnie w pośpiechu do drewnianej skrzyni
i odpychając od brzegu w nurt zamkowych ścieków, z nienawiścią przeklinała
dwa zwaśnione rody.
- Przeżyjesz - mówiła - i wyrośniesz na mściciela tej, którą upokorzono! Zabijesz wszystkich DATE! Każdego wojownika noszącego broń... Zgładzisz też tych, którzy nie pozwolili mi Ciebie wychować, tych, którzy wydali na Ciebie wyrok...
Pamiętam ciemne kanały, smród odchodów i smak szczurzej krwi, pożywienia,
które bez przerwy przepływało przez ciemną breję i wspinało się do wnętrza zbitej z desek skrzyni, myśląc o tym co ja... O posiłku.
Nie wiem ile dni tak płynąłem...W końcu kanał zastąpiła rzeka, a ceglany strop - leśna gęstwina. Zaczynało brakować pożywienia. Śmierć przychodziła powoli, a w mym umyśle poza żądzą krwi słyszałem coraz cichszy głos matki: "Zabijesz wszystkich..."
Znalazł mnie Zirael, żołnierz klanu ABK. Pochylił się nade mną i marszcząc brwi, uniósł do księżyca mrucząc:
- Co my tu mamy? O proszę, jaka niespodzianka!
Wyjął nóż i szybkim ruchem przeciął sobie skórę na nadgarstku. Piłem zachłannie i długo, a gdy wizja śmierci odpłynęła niczym chmura na gwieździstym niebie, pierwszy raz od narodzin usnąłem snem pradawnego, spokojnym, wolnym od codziennych koszmarów.
O mojej chorobie dowiedziałem się przypadkiem, gdy miałem siedem lat. Wieczorem przy kominku, z którego wydobywały się figlarne płomienie, mój ojczym Zirael rozmawiał ze swym przyjacielem Ksawem, nie wiedząc, że stoję za drzwiami do mojej sypialni,
podsłuchując rozmowę...
- Nie oddam go!- stanowczym głosem mówił mój opiekun - Nie oddam i nie pozwolę zrobić mu krzywdy!
- Coś trzeba zrobić! - Ksaw nie dawał za wygraną - Wczoraj zaatakował siedemnastoletniego młodzieńca! Odgryzł mu pół policzka i złamał trzy żebra!
- Będę go bardziej pilnował - odpowiedział cicho Zirael - Poświęcę mu więcej czasu, nauczę panować nad sobą...
- Bracie, a co zrobisz za pięć, sześć lat, gdy zacznie rozwijać swe wampirze moce? Przecież wiesz, że od wieków nie było wampira z ADHD. Te jego niekontrolowane wybuchy... Ja już teraz się go boję. Coś trzeba postanowić zanim zbierze się rada!
Stojąc za drzwiami, usłyszałem westchnienie i głos Ziraela:
- Odejdę z ABK i wychowam go jak syna. Niech nikt nie waży się go tknąć!
Dwa dni później opuściliśmy konno siedzibę klanu, a Zirael powiedział:
- Słuchaj Adi... Bogowie wybrali Ciebie, byś szkolił się pod mym okiem na żołnierza...
- Chodzi o moją chorobę, tatku? - przerwałem mu - Chodzi o to, że krzywdzę wampiry z bratniego klanu?
- Po części tak, synu. - odpowiedział zaskoczony - Masz rzadką chorobę, której wampiry nie powinny ulegać. Ale nie martw się. Nad tym można zapanować, a ja, szkoląc ciebie, postaram się, byś karał jedynie złych ludzi!

Kolejnych jedenaście lat minęło na ciągłym treningu w walce wręcz, bronią
białą i palną... Z powodu mojej nadpobudliwości umiałem się skupić tylko na tym, co pochłaniało mnie bez reszty. Tym czymś była walka!!! Nawet mój ojczym musiał przyznać, że we władaniu jakąkolwiek bronią byłem dużo lepszy od niego. Z samokontrolą była inna bajka... Wybuchy były nagłe i całkowicie niekontrolowane. Modliłem się do bogów o to, abym nie dostał ataku, będąc w jednym pomieszczeniu ze Ziraelem. Dziękowałem stwórcom za każdy dzień spokoju. Zdarzały się bardzo rzadko. Wystarczał impuls, stres, upał lub nagłe
wydarzenie.
Pewnego dnia zjawiło się pod domem dwóch zbrojnych, wręczając mojemu
opiekunowi list rekrutacyjny. Godzinę później wyjechał odziany w swą wampirzą zbroję
na wojnę, jaka od kilku lat trwała między Armią Braci Krwi a klanem Vendetty. Miałem czekać na niego tutaj, w naszym domu, z dala od wampirzych traktów. I tak było. Do czasu...

Późnym popołudniem obudził mnie hałas dobiegający ze stajni. Zerwałem się
z łóżka i przytroczyłem dwa demoniczne miecze do zdobionego ćwiekami pasa.
Wybiegłem na podwórze w chwili, gdy złodzieje próbowali wyprowadzić
wierzchowca. Zwierzę stawało dęba, próbując kopnąć swoich oprawców.
- Nie przypominam sobie, abym odsprzedawał wam swojego konia! - krzyknąłem,
zbliżając się do czterech uzbrojonych osiłków. Wampir trzymający uzdę puścił ją i wyciągnął z pochwy olbrzymi miecz dwuręczny. Jego kompani zaczęli mnie okrążać, wyjmując swoją broń i chichocząc pod nosem.
- Proszę, proszę. Co my tu mamy?- odezwał się najwyższy z bandy. - Nie dość, że koń nam się trafił, to jeszcze jest komu krwi upuścić!
Reszta zaśmiała się szyderczo zadowolona z faktu, że zostałem otoczony.
- Jeżeli mnie przeprosicie -powiedziałem, czując, że krew w żyłach zaczęła
przyspieszać - mnie i konia, to pozwolę wam odejść i puszczę tę próbę kradzieży w niepamięć.
- Ha, to smarkacz!- sapnął drugi, dobrze zbudowany oprych. - Zaraz ci tak pogruchoczę kości, że twoja puszczalska matka cię nie pozna, ty...
Nie dokończył zdania. Świat się rozmył, pozostawiając jedynie cele. Uderzyłem mieczem od dołu ku górze, tak by ominąć podnoszoną maczugę. Zgrzyt przecinanych żeber i mostka wtórował sapnięciu umięśnionego wampira. Nie czekałem, by zobaczyć, jak nieszczęśnik próbuje rękoma włożyć własne wnętrzności tam, skąd przed chwilą wypadły. Przechylając się w bok, wziąłem zamach i rzuciłem mieczem w twarz wojownika stojącego z boku. Broń poszybowała i, robiąc pełny obrót, wbiła się w połowie swej długości w czoło
napastnika. Odwróciłem się, by odparować potężne uderzenie wroga. Siła, z jaką zadano cios i waga miecza, odrzuciły mnie do tyłu. Jednak nie marnowałem czasu. Zanim wysoki wampir ponownie wziął zamach, doskoczyłem na tyle blisko, by jednym morderczym cięciem skrócić mu nogę powyżej kolana...
Krzyk wypełnił podwórze. Z rany strumieniem tryskała krew, odmierzając minuty niechybnie zbliżającej się śmierci. Czwarty wampir nie był aż tak głupi, bo zasuwał w stronę lasu oddalonego o jakieś pięćset metrów od gospodarstwa.
Gwizdnąłem przeciągle, a w odpowiedzi zza stodoły wybiegł mój koń, rżąc radośnie.
Nie było litości... Dogoniłem koniokrada pod samym lasem. Jeden zamach wystarczył, by głowa oddzielona od reszty ciała potoczyła się w zarośla. Zsiadłem z konia , pochyliłem się nad trupem wciąż przebierającym nogami i posiliłem wielką ilością ciepłej krwi, która uchodziła z niedoszłego oprawcy.
Ciała pochowałem pod lasem. Mogiły wykopałem płytkie, gdyż teren w tych stronach był kamienisty. Wieczorem wróciłem do domu, wyczesałem i nakarmiłem wierzchowca, mrucząc uspokajająco:
- Już jest dobrze, Gniady, Adi Ciebie nikomu nie odda...
Udałem się do domu na zasłużony odpoczynek. Śniła mi się matka... Stała przy grobie na wielkim cmentarzu.
- Miałeś ich zabić!- szeptała - Słyszysz? Oni nadal żyją...
Wydała z siebie jęk rozpaczy. Przeciągły, nie pasujący do jej wątłego ciała.
- Synu, zbudź się! - krzyknęła.
Uderzyła dłonią w płytę nagrobkową, a ta rozprysła się na tysiące odłamków.
Z grobu zaczęła wydobywać się postać... Czerwone oczy świeciły w półmroku.
Poczułem zapach rozkładającego się ciała.
- Zabij wszystkich!!!
Zerwałem się z łóżka, słysząc własny krzyk. Moje ciało było zlane potem.
Wstałem i podszedłem do ogromnego, drewnianego stołu. Znajdowało się na nim wielkie
naczynie z wodą. Podniosłem leżącą obok chochlę i napełniwszy ją, wylałem zawartość na głowę. Na ścianie, przy łóżku, wisiało bogato oprawione lustro. Spojrzałem na własne odbicie i powiedziałem:
- No stary, znowu Ci zaczyna odbijać...
Tej samej nocy postanowiłem odnaleźć matkę, mając nadzieję, że w ten sposób
raz na zawsze zabiję demony nękające mnie od 18 lat.

Podróż do Necropolii zajęła mi dwa tygodnie. Miasto było olbrzymie. Pozostałość po ludzkiej cywilizacji - wielkie domy - dzisiaj wyglądały jak zdeformowane kikuty wielkiego olbrzyma. Wkraczałem do dzielnicy nazywanej Piątą Strefą. Anarchia i bieda to pierwsze, co rzuciło mi się w oczy. Na każdym skrzyżowaniu ludzkie kobiety nawoływały głośno, próbując zwabić klientów:
- Czy masz ochotę, Panie, na chwilę zapomnienia w moim towarzystwie? - spytała na wpół rozebrana kobieta, stojąca w bramie walącego się budynku.
- Nie, dziękuję -odparłem, patrząc nie tyle na jej ciało, co na liczne ślady ukąszeń w okolicy szyi.
Tak jak mówił Zirael. W tym mieście nie było żadnych praw poza prawem silniejszego. Krzyk prostytutek przeplatał się z nawoływaniem kramarzy, próbujących sprzedać różnoraki towar wątpliwej jakości. W tej ubogiej dzielnicy mieszkały jedynie młode osobniki wampirzego rodu. Potężne wampiry zamieszkiwały kręgi wewnętrzne chronione wielkimi murami, gdzie można było jedynie dostać się, przekraczając pilnie strzeżone
posterunki. Postanowiłem udać się do jakiejś karczmy, gdzie mógłbym zostawić konia na czas pobytu w mieście. Tam też miałem zamiar zasięgnąć języka, jak dostać się do 4 strefy.
Gdy pierwsze promienie słońca wdarły się na ulice miasta, dotarłem do zajazdu o wdzięcznej nazwie " Wampirza serenada ". Wchodząc do środka, poczułem ostry zapach krwi, którą serwowano z wielkich beczek stojących za niewielkim, zbitym z dębowych desek barem. Półmrok panujący w pomieszczeniu uspokajał i koił oczy narażone zwykle na dzienne światło podczas podróży.
Podszedłem do barmana mówiąc:
- Kufelek czerwonego proszę.
Krępy sprzedawca, nie podnosząc wzroku znad jakiejś prowincjonalnej gazety, zapytał:
- Bydlęca, ludzka czy czysta wampirza? - Jego lekceważący ton świadczył o tym, że nie zależy mu na klienteli.
- Może być ludzka - odpowiedziałem, rzucając na blat dwie niewielkie sztabki
czystej stali.
- To zdecydowanie za dużo - odrzekł, obrzucając mnie szelmowskim spojrzeniem - Nie będę miał wydać.
- Zamiast reszty chciałbym dostać rzetelną informację - powiedziałem, dorzucając jeszcze jedną sztabkę. Nie czekając na odpowiedź, spytałem - Jak najszybciej dostać się do 4 strefy?
Mężczyzna szybko zgarnął cenną łapówkę mówiąc:
- Musicie mieć, Panie, przepustkę, którą trzeba okazać na bramie przy wielkim murze.
- To wiem - przerwałem - Chcę dostać się niepostrzeżenie do klanu HTC. Najlepiej jeszcze dzisiaj.
- Jeżeli dorzucisz jeszcze jedną sztabkę, to zaprowadzę Ciebie, Panie, do wyłomu w murze, o którym dowiedziałem się trzy dni temu.
Kolejny żeton zabrzęczał, po czym zniknął za barmańskim kitlem.
-Zaczekaj, Panie, tam - wskazał ręką na samotny stolik stojący w rogu pomieszczenia, tuż przy kominku.- O trzeciej zamykam lokal i wtedy cię zaprowadzę.
Udałem się na wskazane miejsce i wygodnie rozsiadłem na wysłużonym taborecie. Barman wziął ścierkę i z wyćwiczoną wprawą zaczął przecierać stoliki, wypraszając przy okazji z knajpy jednego z pijanych stałych bywalców. Siedząc tak i czekając, popijałem krew, przypatrując się klienteli tego jakby nie było marnego przybytku. Senną atmosferę przerwało wtargnięcie trzech wielkich osobników, którzy wpadli do środka niczym huragan, trzaskając
drzwiami tawerny. Nie raczyli, jak to było w zwyczaju w całej Nekropolii, zostawić broni na specjalnie przystosowanych do tego celu wieszakach, znajdujących się przy samych drzwiach gospody. Bez zbędnych ceregieli podeszli do barmana.
- Gdzie jest ten młokos, który chciał się dostać po kryjomu do naszego klanu ?- zapytał osobnik o krzaczastych brwiach, nie pasujących do reszty pryszczatej twarzy.
- Tam w rogu - odpowiedział poddańczym głosem barman, wskazując na mnie palcem.
- No to ładnie - mruknąłem pod nosem, uświadamiając sobie, że moje miecze wiszą przy drzwiach. Trzech uzbrojonych żołnierzy podeszło do mojego stolika, wyciągając broń. Wszyscy goście opuścili spelunę...
- Te, wypierdek! - zainicjował rozmowę ten sam szpetny dryblas - Czego chcesz od rodu HTC? Mów natychmiast, bo flaki ci wyprujemy.
- He, he. I tak wyprujem...! - rozdziawił gębę w szerokim uśmiechu stojący obok brodaty wampir.
- No! - dodał dwumetrowy, szczupły osobnik stojący nieco z tyłu -Tyle fatygi było, żeby do smarka przydreptać, to trza miecz cosik przytępić.
Spoglądałem nieco zaskoczony ich szlacheckim krasomówstwem. Odpowiedziałem,
wyraźnie sepleniąc:
- Sanowi Panowie, soncąc po fikfintnej mowie, slacheckiego rodu jesceście.
- Te, ty chyba się z nas nie nabijasz, smarku?! - Warknął pryszczaty, unosząc miecz.
Zaśmiałem się, a świat rozmył, spowijając dookoła krwistoczerwoną mgłę... Zostały jedynie trzy cele. Wyraźne, jakby spowolnione. Słyszałem bicie ich serc, nadal równe, spokojne, niespodziewające się tego, co niechybnie miało nastąpić...
Nie bardzo pamiętam, co się stało. Gdy całkowicie powróciłem do rzeczywistości,
kontrolując wszystkie swoje zmysły, moje ręce zaciskały się na szyi barmana, który z wytrzeszczonymi oczami wydawał z siebie pożegnalne piski.
- Daruj, Panie...
Poluźniłem chwyt jedynie po to, aby po chwili znowu go zacisnąć.
- Sprzedałeś mnie! - syknąłem - Sprzedałeś psom z HTC!
W tej samej sekundzie za plecami poczułem jakiś ruch.
- Puść mego wuja!- usłyszałem stanowczy kobiecy głos. Ostrze przytknięte do moich pleców pomogło mi przychylnie rozpatrzyć prośbę młodej wampirzycy...
Odwróciłem się powoli, unosząc nieznacznie ręce ku górze. Nie miałem zamiaru zginąć z ręki kobiety.
- Co tu się stało? - zapytała blondwłosa dziewczyna.
- Spytaj wuja - wysapałem zaskoczony anielską urodą nieznajomej... Była młodą, szczupłą, o niezwykle intensywnych niebieskich oczach kultystką. Ubrana była w lekką, skórzaną kurtkę z dużym wycięciem w dekolcie. Mimo niekorzystnej sytuacji, w jakiej się znalazłem, nie powstrzymałem się przed wydobyciem z siebie dodatkowego słowa:
- Wow!!!
Dziewczyna, nie zwracając uwagi na mój samczy odruch, pytająco spojrzała na wuja.
- Wuju, co tu się stało? - powtórzyła.
- On zabił tych uzbrojonych po zęby pradawnych - Barman jąkał się, z przerażeniem zezując w moją stronę.
- Dwóch zabił nogą od stołka, a trzeciego... - przełknął nerwowo ślinę - trzeciemu wyrwał ramię! Zrobił to z taką łatwością jakby darł materiał...! I ten jego śmiech, on cały czas się śmiał! Violka, opuść ten miecz, proszę. On go nie powstrzyma! To... to moja wina! Doniosłem na niego starszyźnie HTC ,bo... bo... chciał się do nich dostać bez ich wiedzy.
- Cholera, wuju! - Dziewczyna nie kryła zdenerwowania. - Ile razy ci mówiłam, że twój rozdwojony język nas zgubi?!
Schowała miecz do pochwy przytroczonej do jakże powabnego biodra, następnie klęknęła na jedno kolano, i patrząc mi prosto w oczy, powiedziała:
- Wybacz, Panie, karygodne zachowanie mojego zachłannego wuja! Jego czyn okrył hańbą nie tylko jego osobę, ale i moją. Wybacz nam, proszę.
- Twój wuj wziął zapłatę za to, że przeprowadzi mnie do 4 strefy - powiedziałem.
Violka spojrzała na wuja z nienawiścią, podniosła się z klęczek i udała w stronę trzech jeszcze ciepłych ciał. Przypatrywała się przez chwilę z niedowierzaniem zmasakrowanym zwłokom, po czym zaczęła przeszukiwać kieszenie martwych oprychów.
Podszedłem bliżej, by przyjrzeć się swoim ofiarom. W szyi pryszczatego wampira tkwiła zakrwawiona noga od stołka, na którym pół dnia przesiedziałem, czekając, aż barman zamknie lokal. Taka sama wystawała brodaczowi z oczodołu. Najciekawszy widok przedstawiał jednak najwyższy z
denatów. Ściana od strony wyrwanej ręki była pokryta krzepnącą już, ciemną krwią. Nieszczęśnik przyciskał urwaną kończynę do rany w sposób, jakby próbował przyczepić ją na pierwotne miejsce. Tak też skonał, w bólu, z histerycznym grymasem na twarzy, nie bardzo wiedząc, co się wydarzyło.
Violka skończyła przeszukiwać drugie ciało. Obserwowałem jej zgrabne pośladki,
zastanawiając się jakby to było, gdybym się bliżej z nią zaprzyjaźnił...
Podniosła się z klęczek i przyłapawszy mnie na tej niezbyt dżentelmeńskiej obserwacji, powiedziała:
- Pomarzyć dobra rzecz.
Zmieszałem się na tyle mocno, by wywołać uśmiech na jej twarzy.
- No! - powiedziała pewnym siebie głosem - Przejście przez posterunek do 4 strefy już nie będzie przeszkodą.- uśmiechnęła się i pomachała przed moją twarzą przepustkami.
- Ale co z ciałami? - zapytał roztrzęsiony barman - Starsi z HTC na pewno tu przyjdą, gdy tych trzech nie powróci do klanu.
- Jest na to rada - powiedziała wampirzyca, patrząc na swojego wujka z błyskiem w oku.
- Jak przyjdą i ciebie wybudzą, opowiesz im wszystko ze szczegółami, pomijając
jedynie fakt, że twoja siostrzenica też tu była. Słyszysz? - syknęła - Mnie tu nie było!
Starszy gość cofnął się dwa kroki, mówiąc:
- Co to znaczy: "wybudzą"? - sapnął- Violka, co ty...?
Nic więcej nie powiedział, ponieważ jego siostrzenica zwinnym pchnięciem wbiła swój demoniczny miecz w jego klatkę piersiową...Powtarzając cios, który doprowadził do tego, że ostrze zanurzyło się po samą rękojeść, przybliżyła swoją twarz do twarzy wuja i szepnęła:
- Mnie tu nie było... Pamiętaj, jak wybudzą Cię do nie-życia!
Wyjęła ostrze z ciała i wytarła je w barmański kitel. Wyszliśmy na słoneczny skwar głównym wyjściem, odprowadzani szklistym spojrzeniem
nieżyjącego karczmarza...
CDN...

__________________
nick: Grax.

http://forum.bloodwars.interia.pl/thread.php?threadid=538584

Ten post był edytowany 7 raz(y), ostatnio edytowany przez Grax33: 21-02-2009 15:08.

19-02-2009 00:42 Grax33 jest offline Szukaj postów użytkownika: Grax33 Dodaj Grax33 do Listy kontaktów
Grax33
Emperor


images/avatars/avatar-16844.png

Data rejestracji: 19-09-2008
Postów: 1.143
Klan: Najlepszy!:)
Rasa w grze: Kultysta
Kraina: Necropolia
Skąd: R1 nick: Grax

Autor tematu Temat rozpoczęty przez Grax33
Odpowiedź na Posta Odpowiedź z cytatem Edytuj/Usuń Posty Zgłoś Posta do Moderatora       Przeskocz na górę strony

W 4 strefie nie było zniszczonych budynków. Na miejscu ruin wybudowano
olbrzymie posesje otoczone trzymetrowym murem. Szedłem za Violką, rozglądając się dookoła. Na czystych, zadbanych ulicach przy każdej posesji stały taksówki, wiekowe samochody z minionej ery. Właścicielami aut byli ludzie, jedyne ludzkie istoty nie obarczone jarzmem niewolnictwa. Status ich nie był do końca wyjaśniony. Nie mieli oni praw nabytych przez wampiry, jednak z uwagi na umiejętność naprawy i prowadzenia pojazdów żaden wampir ich nie atakował. Tajemnica działania maszyn była przekazywana z pokolenia na pokolenie.
Stragany były o niebo lepiej zaopatrzone, a ich właściciele głośno zachwalali różnoraką broń doskonałej jakości.
- Tutaj mógłbym mieszkać - powiedziałem cicho.
Wampirzyca machnęła ręką i z kwaśną miną wymruczała:
- Bo nie byłeś w 3 strefie! - odrzuciła kosmyk blond włosów, który widocznie jej przeszkadzał. - Tam jest dopiero Eldorado... Nie ma straganów takich jak tu. Są za to sklepy wypchane doskonałymi demonami.
Mówiąc to, pokazała swoją klingę przytroczoną do pasa. Obsadzony był w niej klejnot, w którym kolory i blask wydawały się żywe.
- Kupiłaś go w 3 strefie?? - zapytałem, jednocześnie zdając sobie sprawę z faktu, że na taki miecz trzeba by pracować rok albo dwa.
- Kupiłam ? - Zaśmiała się, szczerząc bielutkie zęby w uśmiechu - Żartujesz? Ukradłam go kupcowi szczycącemu się najlepszym towarem w Necropolii. Grzmucislaw do dzisiaj śle za mną listy gończe... Ale opłacało się! Fakt, że od tamtej pory nie przekraczam bramy do 3 strefy. To by było zbyt ryzykowne. Mieszkam w 5 strefie i mimo że jest tam dosyć niebezpiecznie, to z takim sprzętem umiem się obronić. Doszliśmy w końcu do wielkiego muru, długością dorównującemu trzem wcześniejszym posesjom. Violka przystanęła i uśmiechając się szelmowsko, powiedziała:
- Tutaj się rozstaniemy. Dotrzymałam słowa danego przez mojego sprzedajnego wuja...
Jesteśmy pod murem osławionego klanu HTC.
Przysunęła się bliżej i błyskając figlarnie oczętami, szepnęła mi do ucha:
- Jeśli wyjdziesz cało z twojej misji, możesz spróbować mnie odszukać.
- Odszukam - odpowiedziałem, czując, że zaraz serce mi wyskoczy - To pewne!
Odepchnęła mnie gwałtownie od siebie, chichocząc z mojej reakcji.
- Za dwa dni na przedpolach klanu Vendetty dojdzie do bitwy między nimi a klanem ABK. Z całej Necropolii ściągają najemnicy, by wesprzeć obydwie strony - spojrzała na mnie i widząc moje zdziwienie, dodała - Stanę po stronie ABK. Może za zasługi w walce, jeśli wygramy, zostanę ich członkiem.
Odparłem natychmiast:
- Odnajdź wampira o imieniu Zirael. On załatwi ci członkostwo w klanie - przerwałem na chwilę i dodałem - Powiedz, że jego syn ADHD przybędzie, by walczyć u jego boku dla chwały Armii Braci Krwi.
- Tak będzie! - powiedziała - A teraz idź i pamiętaj, gdyby coś poszło nie tak... w ogóle się nie znamy! Słyszysz?? Mnie z tobą nie było...
- Tak, tak. - mruknąłem i biorąc rozpęd, wspiąłem się na mur. Gdy byłem na górze, obejrzałem się. Dziewczyny już nie było...

Po drugiej stronie muru nie było żadnych drzew. Trawa o mocnym, zielonym
odcieniu wyglądała na przyciętą i pokrywała całą 500- metrową odległość, dzielącą mnie od potężnego budynku nazywanego niegdyś zamkiem. W promieniach zachodzącego słońca budowla prezentowała się wspaniale. Legendy głosiły, że sam Pan Ciemności, przewidując przyszłość, zatrudnił architektów w tej części świata w czasach, kiedy ludzie polowali na pradawnych.
Wejście do środka nie było problemem. Żadnych straży czy choćby służących.
W budynku nikt nie mieszkał. Chodziłem z salonu do salonu zszokowany odkryciem.
- Niech to jasny szlag! - syknąłem.
Wszedłem do największej komnaty znajdującej się w samym środku warowni. Dziwna była ta sala. Gdzie nie spojrzałem, były drzwi: 8, 9, 10... Identyczne, bielutkie drzwi...
Gdy tak stałem i głowiłem się nad tym, po co komu tyle wyjść i zarazem wejść, odpowiedź przyszła sama. Błyskawicznie wyjąłem demony i przygotowałem się na niechybną śmierć...
Wszystkie drzwi otworzyły się równocześnie. Wielki salon wypełnił się wampirami uzbrojonymi we wszelaką broń. Nic nie mówiły. W moją stronę poza uniesionymi mieczami wycelowane były AK-47, UZI, a nawet jedna snajperka...
Zacząłem się śmiać i to takim śmiechem, że część pradawnych opuściło broń i niepewnie zaczęło dreptać w miejscu, rozglądając się po sobie. Krew w żyłach przyspieszyła, a ja nie mogąc nabrać powietrza, upuściłem demoniczny miecz i zgiąłem się wpół. Jeśli kiedykolwiek zaprzeczałem, że jestem szalony, to w tej chwili raczej nikt by mi nie uwierzył... Wyłem ze śmiechu, a gdy jeden wampir zapytał się reszty, o co chodzi, podniosłem rękę i wskazałem na tego ze snajperką...
- Jest was ze czterdziestu, a ten tu, mimo że stoi 5 metrów obok, mierzy do mnie ze snajperki...
Łzy leciały mi same, a ja próbując zrobić poważną minę, zaproponowałem:
- Jeżeli nie jesteś pewny, że trafisz, to nie krępuj się, chłopie! Możesz podejść bliżej...
W całym pomieszczeniu ziemia zadrżała od salwy śmiechu. Czterdziestu wampirzych wyjadaczy ryczało ze swojego kompana.
- No co? Tylko to miałem pod ręką! - powiedział snajper, potęgując śmiech.
Ostatnie, co pamiętam, to widok wiszących z nosa wydzielin, niezbyt precyzyjnie
kojarzących się z soplami, jakie zwisały wielkoludowi w czarnej skórze.
- Ucharchał się na amen! - pomyślałem.
Potem świat zasłoniła czerwona mgła, a ja z jednym mieczem w ręku zacząłem kroić cele. Śmiejąc się parowałem ciosy, zadawałem rany. Mój demon śpiewał, kąsając ciała wojowników HTC. Gdzieś daleko słyszałem krzyki, strzały i zgrzyt stali, lecz także śmiech. Smród prochu wymieszał się z zapachem krwi i odchodów. Wnętrzności walały się wszędzie.. Od jakiegoś czasu nie miałem czucia w lewej ręce, ale nie przestawałem zabijać. Unik, pchnięcie, unik, cięcie... jakaś dłoń spadła na ziemię... Potknąłem się o czyjeś ciało i...

Zabito mnie!!!

- Synu! - usłyszałem matczyny głos Synu, zbudź się!
Otworzyłem oczy, aby zobaczyć jej twarz... Ciemne oczy były wilgotne od łez, spływających po bladych policzkach. Jej włosy pachniały jaśminem. Czarne, rozwiane w nieładzie... Była piękna, moja matka była piękną wampirzycą...
-Tak bardzo Ciebie kocham - mówiła -Tyle lat na Ciebie czekałam...
Usłyszałem westchnienie, dźwięk ten otaczał mnie z każdej strony. Próbowałem coś powiedzieć, jednak z jakiegoś powodu nie mogłem wydobyć słowa... Coś było nie tak.
- Już dobrze, Adi. - uśmiechnęła się - Już dobrze...
Moja głowa spoczywała na jej kolanach. Gładziła rękoma moją twarz, włosy.
Było wspaniale, nie czułem bólu ani strachu... Ból?? Coś było nie tak.
- Nie możesz tu zostać, syneczku... - jej głos niczym melodia uspokajał mnie.
W powietrzu czułem kaskadę uczuć. Smutek, miłość i ogrom pewności, że nic mi nie grozi. Ponownie poruszyłem ustami... Cisza...
- Czekałam tyle lat, syneczku, tyle lat .- powtórzyła - Umarłam, nie mogłabym żyć po tym, co Ci zrobiłam. - Jej oczy, było w nich tyle smutku...
- Ale już jest dobrze, syneczku. - głos złagodniał - Proszę cię, byś wybaczył mi... Musisz wracać, Adi! Powrócisz do nie-życia i już nigdy nie będziesz miał koszmarów... Nie miej urazy do tych , co cię skrzywdzili, nie miej, Adi. I wybacz nam wszystkim, synu...
Zamknąłem oczy, by po chwili znowu je otworzyć. Nie było jej, a w miejsce
wszechobecnej miłości zaczął się wdzierać ból. Niczym ogień trawił moje wnętrze. Otworzyłem usta i z nadludzką mocą krzyknąłem:
- MATKO!!!
Szarpnąłem się ze zwierzęcą siłą, coś było nie tak! Podniosłem głowę, z ledwością otwierając oczy... Niewielkie pochodnie na ścianach oświetlały moje ręce. Były skute łańcuchem, którego drugi koniec przytwierdzony był do ceglanego stropu.
Usłyszałem męski głos:
-Witamy w nie-życiu, młodzieńcze. Pierwszy raz widzę wampira, który wraca do tego świata, wzywając matkę...
Spojrzałem w stronę, skąd dobiegał głos. Wzrok zaczął się wyostrzać na tyle, bym mógł zobaczyć mówcę. Jakieś dwa metry przede mną stał pradawny. Jego wspaniały rynsztunek mógł podsunąć tylko jedną myśl...Był to członek starszyzny HTC.
Wysoki, wysportowany, z silną muskulaturą. Twarz śniada, z niewielką blizną na policzku, oczy przenikliwe.
- Dość już się napatrzyłeś. - stwierdził - Zanim zaczniemy pogawędkę dam ci
trochę krwi, byś mi nie zemdlał, zanim nie uzyskam kilku sensownych odpowiedzi.
Odczepił od pokrytego złotymi ćwiekami pasa manierkę, odkręcił korek i
przystawił naczynie do moich ust. Zapach krwi wypełnił całe pomieszczenie. Piłem zachłannie, czując, że ból wypełniający całe moje ciało ucieka z każdym łykiem.
- No dobrze, potraktuj ten poczęstunek jako gest dobrej woli. Gest, na który nie zasłużyłeś. - przerwał na chwilę, po czym mówił dalej- Powiem tobie, co wiem, a potem zadam parę pytań, na które czy chcesz, czy nie, uzyskam odpowiedź. W 5 strefie rozpytywałeś o to, jak dostać się do siedziby klanu HTC. Zabiłeś trzech żołnierzy wysłanych, by ciebie przyprowadzić...
Przekraczając progi zamku, uruchomiłeś czujniki aktywujące procedurę przejęcia intruza. W czasie przechwytywania wydarzyło się coś dziwnego. Ochrona twierdzi, że ci odbiło... Zabiłeś sześciu moich ludzi, a czterech odniosło poważne obrażenia. Z tych sześciu - czterech udało się sprowadzić z powrotem do nie-życia. Zanim poznam twoją wersję, muszę stwierdzić, że jestem pod wrażeniem twych szermierczych umiejętności. Gdybym w porę nie
pojawił się na górze, straty mogłyby być ogromne...
- Na górze?? -zapytałem
- Tak, na górze. Siedziba HTC znajduje się trzydzieści metrów pod ziemią. Fakt, że o tym nie wiedziałeś, oznacza, że nie przysłał ciebie tutaj żaden z większych klanów Necropolii. Tak więc znajdujesz się na najniższej kondygnacji. Dokładniej, w lochu. Poza tobą, mną, szczurami i podziemnym kanałem ściekowym nie ma tutaj nic.
- Ścieki...- szepnąłem, mając przed oczami obraz z dzieciństwa.
Nieznajomy przyglądał mi się uważnie.
- Teraz kolej na ciebie - powiedział - Powiedz mi coś, co mogłoby przedłużyć twoje życie, chłopcze.
Spojrzałem mu prosto w oczy i powiedziałem:
- Przyszedłem do HTC, by zmierzyć się z demonami nękającymi mnie od 18 lat...

Tak więc zacząłem snuć opowieść mającą swój początek tutaj, w podziemiach, wśród
szczurów i ścieków. Opowiadając o mojej matce i zapachu jej włosów, zauważyłem na twarzy pradawnego wyraz niedowierzania, szoku i cierpienia... Mężczyzna pobladł, a w jego oczach pojawiły się łzy...
Nie powiedział jednak nic, więc mówiłem dalej. O tym, jak matka przeklęła dwa wielkie rody, o mojej wędrówce w drewnianej skrzyni i wyłowieniu mnie przez Ziraela. Powiedziałem też o chorobie, klątwie, z którą przyszło mi się borykać przez całe moje 18-letnie życie. Mówiłem o snach, werbunku ojczyma i wypadku przy stajni. Mówiłem o wszystkich innych tajemnicach, o których nigdy nikomu nie zamierzałem pisnąć nawet słowa. A on słuchał, chłonął każde zdanie, każde słowo. Nie poruszył się, nic nie powiedział... Gdy doszedłem w mojej historii do momentu przybycia do Necropolii i zabicia trzech osiłków w obronie własnej, przerwał mi.
-Wystarczy!- powiedział, spuszczając wzrok- Powiedz jeszcze, jak Ci na imię.
- Nazywam się ADHD. To moja klątwa i imię zarazem. Mój opiekun Izrael zdrobnił je do słowa Adi...
- Teraz posłuchaj mnie... Adi. Wychodzę, by spotkać się z resztą rady. Niedługo powrócę... by powiadomić cię, jaki spotka cię los.

Gdy opuścił pomieszczenie, byłem pewny, że zostawił mnie na pastwę głodu, szczurów i niebytu...Myliłem się! Wrócił po niecałej godzinie. Był wzburzony, chociaż próbował fakt ten ukryć...Podszedł do mnie i uwalniając z łańcuchów, powiedział:
- Idziemy! Rada chce, byś się przed nią stawił. Staraj się nie odzywać, i na boga, panuj nad sobą!
Kiwnąłem bez słowa głową i trąc nadgarstki, podążyłem za... no właśnie, jak on się nazywa? Zapytałem... Zatrzymał się, odwracając do mnie twarzą. Był o dwie głowy wyższy...
- Mówią na mnie Cyrax - powiedział - Jestem jednym z pięciu starszych rady.
Weszliśmy do małego, blaszanego pomieszczenia. Drzwi się same zamknęły. Cyrax wcisnął jeden z wielu świecących guzików, a mnie żołądek podszedł do góry.
- Spokojnie, to winda. - uspokoił mnie, widząc, że wytrzeszczam oczy - Parę urządzeń z czasów ludzi jest jeszcze na chodzie. Jakieś 100 lat temu udało nam się uruchomić agregaty...
Drzwi znowu się otworzyły, lecz za nimi było całkiem inne pomieszczenie,
wielkie i bogato wyposażone. To musiała być sala rady klanu. Marmurowe
posadzki, drewniane boazerie i smocze głowy przytwierdzone w każdym rogu
pomieszczenia robiły piorunujące wrażenie. Na samym środku stał wielki, dębowy stół, a dokoła siedziało kilku wiekowych, zamożnie ubranych pradawnych. Oczywiście, była też ochrona, zerkała na mnie i nie mogła uwierzyć, że taki młody i mikry wampir zrobił taką rozpierduchę z oddziałem przechwytującym.
Zbliżyliśmy się do starszyzny, po czym Cyrax kazał mi się zatrzymać, a sam
udał się na jedyne wolne miejsce przy stole. Rozmowę zaczął najstarszy z rady. Wydawał się kruchy i chorowity.
-Więc twierdzisz, że twoją matką była... - spojrzał na Cyraxa, po czym ciągnął - wampirzyca o imieniu Beatunia?
- Nie znam imienia matki. - odpowiedziałem - Wiem tylko, że powiła mnie w tym klanie, uciekając przed wami do lochów...
- Kłamiesz!!! - syknął siedzący obok grubas, który z powodu swej nadwagi najprawdopodobniej od lat nie mógł już chodzić - Jak śmiesz mówić takie rzeczy?!!
- Nie jestem kłamcą!- przerwałem mu - Mówię jedynie, że nigdy nie słyszałem imienia matki. Wiem natomiast, jak wyglądała.
Opisałem postać wampirzycy tulącej mnie w kanałach przed włożeniem do skrzyni. Powtórzyłem także słowa, które odbiły się piętnem na mojej duszy.
- Ktoś z was wydał wyrok na mnie, zanim jeszcze się urodziłem. Dlatego moja matka ukryła się w lochach, a gdy się urodziłem, podjęła tak desperacką decyzję...
- Kłamiesz!- krzyknął grubas. Całe jego ciało obficie się pociło.
W pomieszczeniu nastała cisza. Cyrax powoli podniósł się z krzesła, podszedł
do mnie, spojrzał mi w oczy, po czym rzekł:
- Masz oczy matki, chłopcze. Te same iskierki w nich migoczą. Kochałem ją, chłopcze, i sam Pan Ciemności wie, że byłem dobrym mężem...- przerwał na chwilę, by odwrócić się w stronę starszyzny, po czym mówił dalej:
- Wszyscy w całej Nekropolii znali powiedzenie: "Tam gdzie Beatunia, tam i Cyrax". Wszyscy też wiemy, że w HTC, tuż przed samą napaścią Datowców, jeden z członków rady w pośpiechu opuścił zamek pod pretekstem odwiedzin chorego kuzyna w akademii HTC - podszedł do stołu, nie przerywając Sprawdziłem twoją historyjkę... Nigdy nie spotkałeś się z kuzynem, ponieważ był on w tym czasie na ekspedycji, której celem było zabicie smoka...
Otyły wampir przełknął głośno ślinę.
- Obrażasz mnie! - zaczął stękać.
- Milcz!!! - wrzasnął Cyrax - Oskarżam cię o sprzedaż planów twierdzy wampirom z DATE! Oskarżam także o to, że w dniu, kiedy ja i trzech innych członków rady udaliśmy się po przegranej wojnie do Datowców, by uzgodnić warunki kapitulacji, zleciłeś zabójstwo mojej brzemiennej żony!
-To absurd!- wysapał przerażony pradawny - Nie masz żadnych dowodów! Żądam przeprosin... - zamilkł w chwili, gdy do komnaty weszło dwóch uzbrojonych żołnierzy. Wlekli za sobą mocno krwawiącego wampira. Było oczywiste, że nieszczęśnik był poddawany torturom.
- Poznajesz swojego zaufanego ochroniarza? - Cyrax nie spodziewał się odpowiedzi,
bo kiwnął w stronę więźnia i syknął - Mów!
- Ja tylko wykonywałem rozkazy! - wyjęczał tamten. Mówił z trudem, gdyż
brakowało mu przednich zębów.
- To on rozkazał zabić Beatunię i dziecko. Znalazłem ją w lochach, nie uciekała. Zaśmiała mi się w twarz i rzuciła na mnie z gołymi rękami. Zabiłem ją tak jak mi kazano - splunął krwią, zakaszlał, po czym ciągnął dalej - Dziecka już nie było. Bałem się o tym wspomnieć w obawie o swoje życie, więc skłamałem, że też nie żyje...
Nastała cisza...Cyrax spojrzał po kolei na członków rady. Każdy skinął nieznacznie głową. Grubas zaczął wiercić się niespokojnie, jednak nic nie powiedział. Cyrax wyjął swój miecz i przemówił:
- W imieniu rady klanu HTC skazuję ciebie na śmierć za zdradę swoich braci i zlecenie zabójstwa mojej żony.
Wzniósł miecz i z całą mocą zatopił go w ciele grubasa... Morze krwi i wnętrzności zalało wielki, dębowy stół...Najstarszy członek rady wstał i zbliżył się do mnie mówiąc:
- ADHD - zaczął - Chłopcze, przyjmij w imieniu całego klanu HTC zapewnienie, że nie mieliśmy pojęcia o tym dramacie... Ciało twojej matki znaleziono w 5 strefie. Wszyscy żyliśmy w żałobie po tak wielkiej stracie. Została pochowana z wszystkimi honorami. Gdybyśmy wiedzieli, że żyjesz, zarządzilibyśmy poszukiwania... Wybacz nam, proszę.

Nic nie odpowiedziałem. Nie mogłem wydusić z siebie ani jednego słowa...

Dwie godziny później gnałem na przedpola 4 strefy, pamiętając o zbliżającej
się bitwie... Cyrax podążał ze mną w towarzystwie kilku ciężkozbrojnych pradawnych. Uparł się i tyle! Mówił, że jestem jedyną iskrą w tym krwawym świecie, jaka pozostała po istocie, którą kochał Powiedział, że nie pozwoli na to, by iskrę tę zdeptał jakikolwiek prostak z Vendetty.
Na przedpole dotarliśmy, gdy słońce chowało się za zachodnim widnokręgiem. Tej nocy dwa wielkie klany miały definitywnie zakończyć wszystkie spory ciągnące się od wielu lat.

ZBLIŻAŁA SIĘ BITWA

Ziraela spotkałem na wzgórzu. Stał w towarzystwie Antara i Hopa. Na mój widok wykrzyknął szczęśliwy:
- Adi! Synu! Jak się cieszę, że zdążyłeś! Twoja przyjaciółka mówiła, że się zjawisz - uścisnął mnie mocno i zwrócił się do Antara.- To mój wychowanek i zarazem najlepszy wojownik, jakiego udało mi się wyszkolić - Przerwał nagle, gdy zobaczył moich kompanów.
- To jest Cyrax - powiedziałem - Starszy rady HTC.
- Tak - odezwał się Antar, potężny wampir dowodzący Armią Braci Krwi - My się znamy.
Nie wiem czemu, ale miałem niejasne wrażenie, że ci dwaj w przeszłości mieli jakieś zatargi.
- Witaj, Antarze - powiedział Cyrax - W przeszłości różnie bywało, prawda? - uśmiechnął się kwaśno -Przybyłem, by wesprzeć twój klan w walce z wrogiem i przy okazji zaproponować trwały sojusz militarny. Dzięki temu młodzieńcowi, który jest od dziś honorowym członkiem rady HTC, jestem skłonny, o ile się zgodzisz, taki sojusz podpisać...
Antar nie ukrywał zdziwienia. Jego twarz pojaśniała, a ręce uniosły się, by uściskać mówcę.
- Tak, czas na załagodzenie dawnych urazów jest jak najbardziej stosowny. Cieszę się z propozycji sojuszu. Dziś, w czasach tak niepewnych, twoja propozycja jest po stokroć cenna. Witaj i czuj się gościem.
- I częstuj, ile wlezie! - dodał stojący obok Hop, wskazując na oddalone o jakieś 600m oddziały wroga.
Cyrax spojrzał na siły nieprzyjaciela, po czym powiedział:
- Cholernie dużo ich... Ehhh, w końcu rozprostuję kości! - zaśmiał się i rzucił w moją stronę - No to co, Adi, robimy konkurs?
- Jaki konkurs? - nie bardzo wiedziałem, o co mu chodzi.
- A taki, który z nas zatłucze więcej dusz - odpowiedział chytrą miną - Postawię sztabkę złomu, że wytnę ich dwa razy więcej od Ciebie!
- Dobra! - podjąłem wyzwanie - O sztabkę złomu!
Pozostała trójka patrzyła na nas z niedowierzaniem. Zirael zaśmiał się i powiedział:
- No to trafił swój na swego... Szaleńcy!
Wszyscy wybuchnęliśmy salwą śmiechu.

Rozgorzała bitwa...

Dwie wrogie armie ruszyły na siebie. Biegłem w pierwszym rzędzie, tuż obok
Cyraxa i Ziraela. Nieco dalej, z prawej strony, mignął Ksaw z Hopem. Dziwne, pomyślałem wyciągając w pośpiechu z pochwy dwa demoniczne miecze, zwykle podczas silnego stresu miałem nawrót choroby... Doskoczyłem do nadbiegającego przeciwnika. Czyste cięcie przez klakę piersiową pozbawiło go oddechu. Drugim mieczem odparowałem cios zadany siekierą przez młodego osobnika. Kopnąłem go z całej siły w krocze, a gdy zgiął się wpół, poderżnąłem mu gardło. Nie wydał żadnego dźwięku. Padł na kolana, próbując zatamować obiema rękoma życiodajną strugę krwi. Krzyk rannych i umierających mieszał się ze świstem kul i szczękiem krzyżowanej stali. Odskoczyłem w bok, by w ostatniej chwili uniknąć pchnięcia sztyletem. Potężnie umięśniony wampir przeklął siarczyście i ponowił atak. Zrobiłem krok w tył i markując cios z prawej, uderzyłem z lewej mieczem od dołu ku górze... Pradawny zrozumiał swój błąd w chwili, gdy zobaczył własną rękę lecącą wraz ze sztyletem wysoko ponad moją głową. Z rany po odrąbanej kończynie chlusnęła krew... Wrzask i niedowierzanie były ostatnią rzeczą, jaką miał zapamiętać. Rozejrzałem się za Cyraxem...

Wampir dosłownie tańczył, wybijając rytm dwoma doskonałymi demonami mocy... W jego ruchach była poezja... Zabójczy psalm, łatwość, z jaką skreślał pradawnych z księgi życia zdumiewała mnie... Ciął w zastraszającym tempie stalą ostrą jak brzytwa wampirze gardła, torsy i kończyny. Nikt nie mógł sprostać jego sile, szybkości i sztuce fechtunku. Parł do przodu skąpany we krwi swoich wrogów. Zabijał każdego, kto podszedł na tyle blisko, by spróbować szczęścia. Był jak wiatr...
- No to mam jedną sztabkę mniej. - mruknąłem do siebie.
Zdzieliłem rękojeścią miecza atakującego mnie najemnika, by w następnej chwili zakończyć jego nie-życie pchnięciem w brzuch.
Walka trwała prawie do świtu... W trakcie bitwy musiałem dwukrotnie posilić się krwią moich ofiar. Wycieńczenie i ciągła koncentracja dawały o sobie znać, jednak nie poddawałem się! Zabierałem nie-życie jedno po drugim, jak w transie. Dziesiątki kończyn, setki litrów krwi wsiąkniętych w ziemię mówiły mi, że rzeź się zbliża ku końcowi. Gdy słońce wynurzyło się zza horyzontu, w bezchmurne niebo wzbił się okrzyk zwycięstwa!
Kilka dni później wódz naczelny klanu Armii Braci Krwi przyjął delegację starszych klanu Vendetty i podpisał z nimi dekret o wzajemnej nieagresji. Antarowi nie zależało na okupacji podbitego klanu. Z natury był wampirem nastawionym pokojowo, walczącym jedynie wtedy, gdy honor i status społeczny jego klanu były zagrożone. Cyrax okazał się być wspaniałym nauczycielem. Wielokrotnie, gdy odwiedzałem go w późniejszych latach w siedzibie HTC, pomagał mi udoskonalać sztukę fechtunku. O naszych sparingach zaczęto głośno mówić w całej Necropolii. W niektórych pieśniach śpiewano nawet, że jestem lepszy...
Chciałbym, by tak było naprawdę... Mój ojczym Zirael pozostał na stałe w klanie ABK, pełniąc funkcję skarbnika. "Staruszek" wykazał się w swojej nowej profesji stuprocentową skutecznością zbierania comiesięcznych składek. Skarbiec klanu pękał w szwach.
Z Violką, niestety, nie wyszło. Starsi twierdzili, że mamy zbyt podobne charaktery. No cóż, takie jest nie-życie. Co do mojej choroby to ... TAK! Nadal mam ADHD. Nie zamierzam tego ukrywać. Dzisiaj podchodzę do tego całkiem inaczej. Jestem świadomy, że nie będę taki jak inni nie-umarli. Wierzę jednak gorąco, że pracując nad sobą, wspierany przez moich przyjaciół, opanuję moją nadpobudliwość na tyle, by żyć nie-życiem pradawnego, nie robiąc nikomu krzywdy.
Kończąc tę historię, chcę podziękować Graxowi, pierwszemu wieszczowi ABK, za to, że znalazł czas, by zapisać moje dzieje w wielkiej księdze wojen krwi "Blood Wars".

Koniec

__________________
nick: Grax.

http://forum.bloodwars.interia.pl/thread.php?threadid=538584

Ten post był edytowany 4 raz(y), ostatnio edytowany przez Grax33: 21-02-2009 15:32.

19-02-2009 00:55 Grax33 jest offline Szukaj postów użytkownika: Grax33 Dodaj Grax33 do Listy kontaktów
Dark_Sensei
Newbie


images/avatars/avatar-13181.jpg

Data rejestracji: 13-02-2009
Postów: 6
Klan: Legion
Kraina: Necropolia
Skąd: poznań

Odpowiedź na Posta Odpowiedź z cytatem Edytuj/Usuń Posty Zgłoś Posta do Moderatora       Przeskocz na górę strony

zajefajne opowiadanie jak zawsze , tym bardziej ze to o mnie Smile

dziwi mnie jedno , moja matka ma na imie malgorzata hehe rotfl

szacunek graxio

__________________
r1/ Adhd
19-02-2009 11:07 Dark_Sensei jest offline Szukaj postów użytkownika: Dark_Sensei Dodaj Dark_Sensei do Listy kontaktów
Sandro00
Member


Data rejestracji: 09-01-2009
Postów: 31
Klan: Love and Peace
Kraina: Moria VI

Thumb Up! Odpowiedź na Posta Odpowiedź z cytatem Edytuj/Usuń Posty Zgłoś Posta do Moderatora       Przeskocz na górę strony

super nawet lepsze niz poprzednie Smile

Ten post był edytowany 1 raz(y), ostatnio edytowany przez Sandro00: 19-02-2009 12:05.

19-02-2009 12:05 Sandro00 jest offline Szukaj postów użytkownika: Sandro00 Dodaj Sandro00 do Listy kontaktów
Kalif
Member


images/avatars/avatar-10476.jpg

Data rejestracji: 23-07-2007
Postów: 28

Odpowiedź na Posta Odpowiedź z cytatem Edytuj/Usuń Posty Zgłoś Posta do Moderatora       Przeskocz na górę strony

kolejne super opowiadankoSmile

11/10Big Grin


czekam Graxiu z niecierpliwoscia na kolejne.

__________________


r1 AN-Tatar
19-02-2009 16:09 Kalif jest offline Szukaj postów użytkownika: Kalif Dodaj Kalif do Listy kontaktów
hop02
Junior Member


Data rejestracji: 26-02-2007
Postów: 21

Odpowiedź na Posta Odpowiedź z cytatem Edytuj/Usuń Posty Zgłoś Posta do Moderatora       Przeskocz na górę strony

poprostu extra Smile

__________________



Nick na r4

HOP

19-02-2009 19:30 hop02 jest offline Szukaj postów użytkownika: hop02 Dodaj hop02 do Listy kontaktów
violka
Member


Data rejestracji: 12-05-2008
Postów: 29

Odpowiedź na Posta Odpowiedź z cytatem Edytuj/Usuń Posty Zgłoś Posta do Moderatora       Przeskocz na górę strony

z opowiadania na opowiadanie stajesz sie coraz lepszy w pisaniu (i nie mowie tutaj o stylistyce) a o pomyslowosci i dostrzeganiu pewnych faktow ,osob grajacych na BW w plecenie ich w fabule opowiadania

p.s i powiedz mi ze wplecenie pieknej kobiety(takiej jak ja Big Grin )nie nadaje pikanterii i smaczku opowiadaniu

czekam na nastepne opowiadania - pozdrawiam violka (i tu dziewczyna odgarnela piekne lsniace blond wlosy odslaniajac niebieskie oczy niczym blekit nieba w bezchmurny dzien z ktorych poplynela łza wzruszenia Big Grin )
19-02-2009 20:14 violka jest offline Szukaj postów użytkownika: violka Dodaj violka do Listy kontaktów
Strony (8): [1] 2 3 następny » ... ostatni » Struktura drzewiasta | Struktura tablicy
Przejdź do:
Zamieść nowy temat Odpowiedz na Post
Oficjalne Forum Blood Wars » Różne » Nasza twórczość » Nasze historie » "Łowcy smoków","Zemsta","Bitwa","ADHD" Oraz 6 rozdział "Legenda"(20.03.10) Proszę o komentarz!

Oprogramowanie Forum: Burning Board 2.3.6, Opracowane przez WoltLab GmbH