Przejdź do strony głównej Zarejestruj się Kalendarz Lista użytkowników Członkowie Teamu Szukaj Często Zadawane Pytania
Oficjalne Forum Blood Wars » Różne » Nasza twórczość » Nasze historie » Wojny krwi- opowiadanie » Witamy gościa [Zaloguj się|Zarejestruj się]
Ostatni Post | Pierwszy Nieczytany Post Drukuj | Dodaj Temat do Ulubionych
Zamieść nowy temat Odpowiedz na Post
Przeskocz na dół strony Wojny krwi- opowiadanie 4 Ankieta - średnia ocena: 10,004 Ankieta - średnia ocena: 10,004 Ankieta - średnia ocena: 10,004 Ankieta - średnia ocena: 10,004 Ankieta - średnia ocena: 10,00
Autor
Post « Poprzedni Temat | Następny Temat »
Nifalas
Newbie


Data rejestracji: 10-02-2018
Postów: 4

Wojny krwi- opowiadanie Odpowiedź na Posta Odpowiedź z cytatem Edytuj/Usuń Posty Zgłoś Posta do Moderatora       Przeskocz na górę strony

Zbyt mocno kopnięta piłka przecięła ze świstem powietrze i poszybowała w stronę okna znienawidzonej sąsiadki, Kylar jeszcze przez chwile miał nadzieje, że uda się uniknąć tragedii i piłka w magiczny sposób zmieni tor lotu omijając nieszczęsne okno. Dźwięk tłuczonego szkła jednak szybko przekonał go, że cuda zdarzają się tylko w bajkach opowiadanych mu przez dziadka.
- Ty gówniarzu! zapłacisz mi za tą szybe! to już 3 w tym miesiącu- piskliwy głos starszej kobiety przedarł się przez jedno z krakowskich osiedli.
- No zajebiscie… dziadek mnie zabije i tak ma już wystarczająco stresu od kiedy zniknęli rodzice- westchnął chłopak i powolnym krokiem ruszył w stronę mieszkania.
- ehhhh i na co mi to wszystko, gnije w tym smutnym jak pizda mieście, nic się nie dzieje, non stop te same twarze, na obiad ziemniaki ze schabowym, idzie się wykończyć od tej rutyny. Od dwóch lat trąbią o tym końcu świata, że niby kończy się kalendarz majów, świat jaki znamy ma się skończyć… gówno prawda- z zadumy wyrwał go jednak przeraźliwy huk dochodzący z nieba, coś jak samolot tylko, że 10 razy głośniejszy. Nagle oczom młodzieńca ukazały się świetliste obiekty przecinające niebo, zmierzały ku wschodniej granicy. Spojrzał na nie przerażony po czym ruszył biegiem do mieszkania- muszę o tym powiedzieć dziadkowi- pomyślał.
Wpadł do mieszkania bez zamykania drzwi.
-Dziadku! gdzie jesteś? Jakieś dziwne obiekty pojawiły się na niebie! wszyscy są przerażeni, musimy się schować!
Jego oczom ukazał się dziadek siedzący samotnie w fotelu w tle słychać było włączony telewizor, nadawał komunikat
- Uprasza się by wszyscy obywatele zostali w domach, przebywanie na zewnątrz może być śmiertelnie niebezpieczne! W całej Polsce wprowadzono stan wojenny. Powtarzam w całej Polsce wprowadzono stan wojenny- w tym momencie transmisja została przerwana.
- Co się dzieje? To jakiś żart prawda?- Kylar stanął przy starszym mężczyźnie oczekując na odpowiedź. Ten spojrzał na niego pustymi oczami, jego twarz nie okazywała żadnych emocji.
- To koniec wnuczku... wybuchła wojna… Największe mocarstwa rzuciły się sobie do gardeł- powiedział beznamiętnym głosem
-Co będzie z nami?- głos Kylara się załamał
- Nie wiem Kylar… Po raz pierwszy w życiu nie wiem co robić… to… koniec- samotna łza spłynęła po policzku starca
.
.
.
6 LAT PÓŹNIEJ


Świat się zmienił...na gorsze. Ludzkość do niedawna władająca każdym skrawkiem na planecia nage stanęła na skraju wyginięcia. W ciągu zaledwie chwili z rasy panów stała się rasą podległą, trzodą hodowlaną trzymaną w ciasnych barakach jako źródło pokarmu.
krew... największe zbawienie i przekleństwo ludzkiej rasy. Ten życiodajny płyn stanowił cienką granicę pomiędzy życiem, a śmiercią. Tylko Ona pozwoliła nam przetrwać w tym postapokaliptycznym świecie, staliśmy się pokarmem… tylko do tego jesteśmy potrzebni… dzięki niej możemy przeżyć, tylko… co to za życie?
Kylar przemierzał dzielnice w zrujnowanym wojną mieście, dróg w zasadzie nie było… Były za to odgruzowanie ścieżki którymi tłoczyli się ludzie w niekończącej się kolejce. Świat się zmienił. Kiedyś na każdym kroku można było znaleźć budkę z kebabem czy pizzerie. Teraz na każdej ulicy znajduje się bank krwi, sklep z bronią i burdel… Chociaż to ostatnie akurat wadziło mu najmniej, wampiry potrzebowały świeżej krwii, a dla utrzymania stałych dostaw, trzeba było zapewnić stały przypływ nowych ludzi. Prostytucja z zawodu, który kiedyś budził odrazę i był schowany głęboko w podziemiu nagle stał się zawodem koniecznym. Wręcz przymusowym, każda kobieta która ukończyła 15 lat miała za zadanie urodzić dziecko. Jeśli tego nie zrobiła trafiała do burdelu, żeby inni wzięli sprawy w swoje ręce. Jeśli odmówiła… umierała, po prostu, bez sądu, bez drugiej szansy, publicznie wysysano z niej krew... całą… do ostatniej kropli. Antykoncepcja zakazana - dzieci musiały się rodzić, władców nie obchodziło to, że co trzeci mieszkaniec umierał młodo przez choroby przenoszone droga płciową. Dla nich liczyła się tylko krew…
Pod nogi Kylara potoczyła się piłka.
-Od Ciebie wszystko się zaczęło- zaśmiał się gorzko i z całych sił kopnął piłkę chcąc wyładować na niej swoją złość
-świat się zmie…
piłka rozbiła szybę pobliskiego baraku.
-Ty gówniarzu! zapłacisz mi za tą szybe! to już 3 w tym miesiącu- piskliwy głos starszej kobiety przedarł się przez zrujnowaną krakowską dzielnice.
-...nił noo prawie, niektore rzeczy jednak pozostają ponadczasowe- westchnął kierując kroki ku pośrednikowi. Dziś może być najważniejszy dzień jego życia. Wreszcie miał plan, miał cel, wszystko znowu mogło być takie jak kiedyś.
Pośredniak był wręcz przepełniony, ludzie tłoczyli się dosłownie wszędzie. Siedzieli w otwartych oknach, stali na stołach...czekali.
Nage oczom zgromadzonych ukazała się męska sylwetka. Kylar wszedł na podest, spojrzał na zgromadzonych, ludzie wyniszczeni wojną i chorobami, słaniający się na nogach, w ich oczach nie było widać chęci do życia, z ich oczu wylewał się ból. CI ludzie nie bali się śmierci...Oni na nią czekali. Jak nie dzisiaj to nigdy
-Mam dość patrzenia na to jak każdego dnia, giną dziesiątki naszych. Mam dość patrzenia jak ludzie są traktowani gorzej niż bydło. Przez tysiące lat, rządziliśmy niepodzielnie tą planetą. Dziś boimy się własnego cienia...Dziś jedyny nasz cel to chodzące fast-foody dla wampirów. Straciliśmy domy...straciliśmy bliskich...straciliśmy wszystko, nawet godność. Jedni powiedzą, że dzięki nim możemy żyć, chronią nas przed potworami z pustkowi...tylko za jaką cenę?
- I co możemy zrobić? Są od nas silniejsi, zwinniejsi, mądrzejsi...są nieśmiertelni, tego wroga nie da się pokonać- Kobieta z dzieckiem na rękach przerwała przemówienie.
- Masz racje, są silniejsi, są sprawniejsi ale nie są nieśmiertelni.
-Kłamiesz! Wampiry są nieśmiertelne- kolejne głosy pojawiały się wśród tłumów.
-Nie, Oni tylko chcą byśmy tak myśleli- Kylar skinął głową w stronę kierownika lokalu
-I zaraz wam to udowodnię!
Związany i okaleczony wampir został wprowadzony na sale, część ludzi jęknęła przerażona, kilka osób się przeżegnało, licząc że ten zabobon cokolwiek może zmienić.
Kylar wyciągnął ostrze schowane za pasem, Srebrny sztylet pojawił się jego ręce
- I co CI to da marny człowieczku? Dobrze wiesz, że srebro nas nie rani- wampir zaśmiał się odsłaniając kły.
-Masz racje, srebro was nie rani, ale srebro zmieszane z kamieniem duszy już tak- krzyknął po czym wbił ostrze w wampirze serce. Ten spojrzał na niego przerażony, widział w jego oczach strach. Po raz pierwszy od lat to człowiek stał się łowcą, a wampir ofiarą. “nieśmiertelny” upadł na podłogę w stanie agonalnym, po kilku podrygach znieruchomiał
-Jak widzicie są śmiertelni! da się ich pokonać! Jesteście ze mną? Czas zapolować!
W odpowiedzi usłyszał ryk dziesiątek gardeł. Po raz pierwszy od dawna się uśmiechnął
-Wampiry… Czas na zemstę, czas na wojny krwi

C.D.N
10-02-2018 14:51 Nifalas jest offline Szukaj postów użytkownika: Nifalas Dodaj Nifalas do Listy kontaktów YIM Account Name of Nifalas: Filip
Nifalas
Newbie


Data rejestracji: 10-02-2018
Postów: 4

Autor tematu Temat rozpoczęty przez Nifalas
Odpowiedź na Posta Odpowiedź z cytatem Edytuj/Usuń Posty Zgłoś Posta do Moderatora       Przeskocz na górę strony

Rozdział II

Słońce leniwie chyliło się ku zachodowi, ostatnie promienie światła zwiastowały nadejście nocy. Kiedyś, jeszcze przed III wojną światową, nocna pora była czasem zabaw, wyjścia na miasto i picia do samego rana.Dziś jest to czas, kiedy wszystkie domy są zamykane na cztery spusty, światła gaszone, miasto umiera… wampiry budzą się do życia.
Nikt tak naprawde nie wie jak powstały wampiry, żyły na tej planecie od zarania dziejów.
Ukryte, schowane w podziemiach czy kanałach. Niewidoczni dla ludzkiego oka. Ich obecność zauważono dopiero gdy ktoś zniknął...I nigdy nie wracał.
Wraz z nadejściem wojny populacja ludzka spadła poniżej 100 milionów. Całe kraje czy nawet kontynenty ginęły od bomb atomowych czy wszelakiej maści broni biologicznej.
Broń biologiczna...tak to ona zmieniła nasz świat, nano-wirus wymyślony przez chińskich naukowców przekroczył ich oczekiwania. W założeniu miał unicestwiać gatunek ludzki w miejscu gdzie został zrzucony… ale tylko w założeniu. Niektórzy ginęli od razu, inni godzinami umierali w męczarniach, a reszta? Reszta zamieniała się w bezduszne nano roboty, krwiożercze bestie, których jedynym celem było uśmiercenie wszystkiego co żywe. Nie ważne czy to był człowiek, zwierzę czy roślina. W ciągu kilku lat, większość terenów zamieniła się w spalone słońcem pustkowia. Zamieszkałe przez bestie znane ludzkości wcześniej tylko z opowiadań i legend ludowych.
I wtedy pojawili się Oni...Wszystkie cztery wampirze rasy nagle wyszły z ukrycia. Władcy zwierząt, Kultyści, Łapacze myśli i Ssaki. Połączyli swoje siły, używając niezrozumiałej dla zwykłego śmiertelnika magii i otoczyli ostatnie bastiony ludzkości barierą ochronną, chroniącą przed bandytami, bestiami czy zabójczym promieniowaniem. Tak powstało pierwsze miasto.
Ludzie zostali ocaleni, wampiry z bezdusznych bestii nagle stali się obrońcami uciśnionych.
Wszystkie znane ludzkości religie upadły, zastąpiła je jedna- kult krwi.
I wszystko byłoby piękne, a ludzie mogli by od nowa zacząć życie w nowym świecie.
Gdyby wampiry nie wprowadziły swoich porządków. Każde otoczone barierą miasto zostało podzielone na 5 stref. Każda z pięciu stref została podzielona na dzielnice, tak zwane kwadraty. Każdym kwadratem zarządzał jeden wampir.
Ludzkość szybko przekonała się, że ratunek nie wynikał ze szlachetnych pobudek bestii, a ze zwykłej chęci przetrwania. Ludzka krew była warunkiem koniecznym do przeżycia wampira. Kiedy ludzie uświadomili sobie, że ich ratunek to tak naprawdę początek niewoli to było już za późno…


Kylar kroczył w ciemności. Dźwięk ciężkich wojskowych butów, odbijał się echem od marmurowej posadzki. Nie wiedział gdzie jest, ani jak się tu znalazł, wiedział jedynie, że musi się stąd jak najszybciej wydostać. Przeszukał kieszenie, one muszą gdzieś tam być. Natrafił dłonią na małe kartonowe pudełeczko.
-są...całe szczęscie, tyle się nasłuchałem o szkodliwości palenia, gdyby nie to, to pewnie do usranej smierci błądził bym po tym miejsu.
Zapałka zapłonęła, rzucając blade światło na surowe wnętrze pomieszczenia.
-Katedra... tylko jak ja się tu znalazłem?- mówiąc to zbliżył się do ściany, dotknął jej, była zimna, w oddali usłyszał kapanie wody, przeszedł go dreszcz.
-Muszę odnaleźć źródło, tam na pewno jest jakieś wyjście.
Nawet nie zorientował się kiedy pomieszczenie przemieniło się w wąski korytarz.
Stracił poczucie czasu, nie wiedział czy błąka się minutę, godzinę czy cały dzień.
ściana, skręt w lewo, teraz w prawo.
zapałka zgasła.
odpalił kolejną, skręt w...lewo? był pewien, że teraz powinien iść w prawo
w oddali usłyszał przyśpieszone kapanie.
teraz prosto, lewo, prawo. kolejna zapałka gaśnie
szedł chwile w mroku, do czasu aż nie wpadł na jakiś...posąg?
kolejna zapałka zapłonęła oświetlając kamienną misę, wypełnioną czerwoną substancją
Kylar pociągnął nosem
Krew.
- Chłopcze, jesteś tam? - Kylar zamarł, to głos jego dziadka, nie słyszał go od lat.
zapałka zgasła
odwrócił się na pięcie odpalając ostatnia z zapałek. W krąg światła wkroczył jego dziadek, wyglądał dokładnie tak jak go zapamiętał. Jakby czas dla tego człowiek przestał istnieć.
-Tyle Cię szukałem, gdzie byłeś przez te wszystkie lata? Choć ze mną, wracamy do domu- starszy mężczyzna wyciągnął ręce w jego kierunku.
Kylar spojrzał na niego, znowu poczuł się jak w domu, wreszcie przestanie uciekać.
wreszcie przestanie być sam…
zrobił krok w Jego kierunku, jednak po chwili zamarł
-Nie...Ty nie możesz być moim dziadkiem!- krzyknął, a samotna łza spłynęła po jego policzku.
-Nie możesz być nim… Bo to ja Cię zabiłem!- jego głos odbił się echem po marmurowych korytarzach.
Dziadek się uśmiechnął, spojrzał na niego.
-Wydaje CI się, musiałeś mnie z kimś pomylić, przecież jestem tu przy Tobie. Jak mógłbym być martwy? - mówiąc to zaczął się zbliżać ku niemu powolnym krokiem
-Choć do mnie wnusiu. Wracamy do domu.
Zapałka oświetliła teraz cała postać mężczyzny, zaczął się zmieniać. Jego skóra pobladła. na twarzy pojawiły się rogowate wypustki, z oczu zniknęły źrenice, a głos stał się zimny i chrapliwy.
-Chrrroć ze mną do domuuu- teraz stanął z nim twarzą w twarz.
w jego ustach zobaczył długie i zakrzywione wampirze kły.
Ostatnia zapałka zgasła.

Kylar zbudził się z krzykiem. Znowu to samo, ten sam koszmar od kilku lat. Przypomniał sobie tamten dzień. Jego dziadek został zarażony. Zagrażał jemu oraz całej dzielnicy. Musiał to zrobić, nie chciał, ale musiał. Za oknem zaczęło świtać. Pierwsze promienie słońca pojawiły się na horyzoncie. miasto budzi się do życia. Dziś jest ten dzień.
Dziś będzie wolny...albo martwy. Tak czy siak jego cierpienie się skończy
11-02-2018 21:28 Nifalas jest offline Szukaj postów użytkownika: Nifalas Dodaj Nifalas do Listy kontaktów YIM Account Name of Nifalas: Filip
Nifalas
Newbie


Data rejestracji: 10-02-2018
Postów: 4

Autor tematu Temat rozpoczęty przez Nifalas
Odpowiedź na Posta Odpowiedź z cytatem Edytuj/Usuń Posty Zgłoś Posta do Moderatora       Przeskocz na górę strony

ROZDZIAŁ III


W górę wznieś zaciśnięta pięść,
Ty co w niewoli nie chcesz gnić
walcz o wolność swą zaciekle,
choćbyś poświęcić miał sto żyć
Nawet jeśli walka twa, z góry jest przegrana
to przed uzurpatorem złym, nie zginaj kolana
Nawet jeśli zginiesz śmiercią powolną
to taka może być cena za wolność
czas pokoju już dawno za nami
grzechy ludzkości spłacimy krwawymi łzami
Jeszcze wyjdą z mroku, moi bracia z innych matek
jeszcze wszystko się odmieni, gdy będziemy rządzić światem
gdy będziemy rządzić światem
znów będziemy rządzić światem…



Kylar zerwał się na równe nogi, zegarek wskazywał 6 rano.
-szlag, mam mało czasu, trzeba uderzyć w samo południe, wtedy wampiry są najsłabsze- Kylar zaczął ubierać się na szybkości. W myślach powtarzał listę rzeczy, które musi ze sobą zabrać. Hełm? jest, peleryna, buty, glock i sztylet - są. Po 5 minutach był gotowy. Wyszedł z baraku, a właściwie ze szkoły. Byłej szkoły, po przejęciu władzy przez wampiry, wszystkie placówki publiczne zostały przerobione na posterunki policji, rzeźnie czy burdele.
Ludzie powoli zbierali się na Nowym kleparzu, a właściwie tym co po nim zostało. Kiedyś największy plac targowy w Krakowie. Dziś plac odpraw, miejsce wykonywania wyroków i odbywania kar. Ludzie ustawiali się w dwuszeregu, jak na apelach. Z tą różnicą, że na apelach nie zostawało się skazanym na śmierć za krzywe spojrzenie w kierunku nauczyciela. Nadzorca się spóźniał, ludzie rozluźnili szereg, pojawiły się pierwsze nieśmiałe głosy i szepty. Kylar stał wyprostowany jak struna, nie mógł sobie pozwolić na zwrócenie na siebie uwagi.
Nie dziś.
Nagle pośrodku placu zmaterializowała się zakapturzona postać- Krellu, członek klanu Cosa Nostra, klanu, który niepodzielnie rządził tą częścią Krakowa. Wszystkie głosy zamilkły, w powietrzu czuć było niepewność...i strach. Wieści o śmierci wampira rozniosły się ekspresowo po całym mieście.
-Daliśmy wam wszystko! chronimy was przed potworami, które sami stworzyliście! Daliśmy wam schronienie! Zbudowaliśmy nowy świat, na gruzach waszego! I jak nam się odpłacacie?! Mordując jednego z naszych na naszej ziemi?- donośny głos wampira odbił się echem po placu.
Odpowiedziała mu grobowa cisza, kilku bystrzejszy próbowało robić zdziwioną minę.
-A więc tak się bawimy? świetnie, kolejno odlicz- wampir uśmiechnął się podle odsłaniając zakrzywione kły. Zaczęliśmy odliczać, mój numer to 159, łącznie jest nas 1500. Teraz od kaprysu jednego wampira zależy ilu naszych przypłaci moje wczorajsze morderstwo życiem.
- Co dziesiąty wystąp, zapraszam wybranych na środek- sto pięćdziesiąt ludzi stanęło na środku placu, wszyscy bladzi jak trupy. Oni już wiedzieli, że nie dożyją dnia następnego.
-Może mieliście racje, może źle was potraktowaliśmy? Racja, zapomnieliśmy o respektowaniu waszej kultury. O pielęgnowaniu tradycji- Krellu zaczął krążyć po placu.
-Straszny macie bałagan na tym kleparzu, trzeba tu trochę odgruzować. Prosze zbierzcie te kamienie, musicie je przerzucić w inne miejsce…- skierował palec w stronę 150 “wybranych”
- W tamto miejsce- I pamiętajcie, jak zobaczę, że ktoś specjalnie nie trafia, dołączy do nich.
Po godzinie było po wszystkim, zmasakrowane ludzkie ciała leżały na zimnych . kamiennych płytach. Plac pokrył się krwawą posoką , z resztą nie po raz pierwszy i ostatni.
Przerażone oczy skierowane były w stronę wampira. Zdarzało mu się pokazowo uśmiercać niereformowalne jednostki, ale taka sytuacja zdarzyła się po raz pierwszy. Wcześniej, gdy nadzorcą dzielnicy był C47 takie sytuacje to była codzienność. Wszyscy z ulgą przyjęli wiadomość o zmianę nadzorcy, wierzyli w lepsze czasy. Dziś czuli tylko strach.
-Teraz spytam po raz ostatni, kto jest odpowiedzialny za śmierć Dread’a?
cisza.
-Kolejno odlicz…
-TO BYŁ KYLAR!- ktoś krzyknął z tłumu.
-Ma magiczny sztylet - odezwał się ktoś inny
Po chwili kolejni ludzie zaczęli wykrzykiwać imiona i nazwiska spiskowców, łącznie 30 osób.
To koniec, zginiemy nie osiągając niczego. zdradzili nas nasi właśni ludzie. Powinniśmy zaatakować wczoraj. Nagle poczuł popchnięcie, został wypchany z tłumu bezpośrednio przed oblicze nadzorcy.
-Witaj mój młody buntowniku, ładną bande sobie zebrałeś. Zachciało wam się walczyć z potężniejszymi od siebie? Zapomnieliście już co dla was zrobiliśmy?- Krellu nachylił się nad Kylarem spoglądając mu głęboko w oczy, gdyby spojrzenie mogło zabijać,już był by martwy. Wampir wyciągnął krótkofalówke
-Przyślijcie mi tu migiem, oddział policji. Mam tu grupę buntowników do odekskortowania.
Szli w grupie, wampir na przodzie, później Kylar wraz z resztą buntowników, na koniec oddział Policji. Nikt nich nie skuwał. Nie było potrzeby, gdyby tylko próbowali uciec, wampir zabił by ich zanim zdążyliby zrobić 3 kroki. Szli w milczeniu przez ulice piątej strefy.
-Gdzie nas prowadzisz?- Jeden z ludzi Kylara przerwał milczenie.
-Macie szczęście, będzie wam dane ujrzeć blask drugiej strefy. Chociaż na waszym miejscu to bym się nie cieszył- Krellu zachichotał.
Wraz ze zmianami kolejnych stref widział jak zmienia się miasto, z ulic znikał gruz. Pojawiały się pierwsze sklepy, w kilku parkach zobaczył bawiące się dzieci. Druga strefa przypominała mu miasto, które zapamiętał sprzed wojny.
-Jak widzicie staramy się odbudować miasto, zaczęliśmy od środka bo tak jest najłatwiej, gdyby nie tacy jak wy poszłoby nam to znacznie szybciej- wampir znowu przemówił.
Kylar mu nie wierzył. To musiała być jakaś sztuczka, iluzja rzucona przez wampiry, żeby omamić jego zmysły. Zbliżyli się do ratusza
-Dobra, jesteśmy na miejscu, możecie wracać- wampir zwrócił się do policjantów
-A was zapraszam do środka, nasz dowódca Damaji chce was widzieć.
Przed samymi drzwiami stał jeden wampir, z daleka rzucała się w oczy ogromna piła łańcuchowa przewieszona przez plecy.
zbliżyli się do drzwi, wampir zdjął piłe i zagrodził im wejście.
-Podaj PIN- powiedział obojętnym tonem
-Nie wygłupiaj się, widujemy się codziennie od lat, a Ty ciągle to samo- Krellu był wyraźnie poirytowany.
-Znasz zasady, bez pinu was nie wpuszcze
-dobra dobra, podaje hasło. PIN...Pinie
-Możecie wejść- PIN zszedł z drogi otwierając drzwi.
-Niezłe co? wejścia strzeże wampir o imieniu PIN, a hasłem jest jego imię, hehe, a gadają, że wampiry nie mają poczucia humoru-Krellu wszedł pierwszy.
-Sala przed wami, Damaji już na was czeka.
Szli w milczeniu, słyszał tylko ciężkie oddechy za swoimi plecami, drzwi otwarły się same.
Przez chwile miał wrażenie, że wylądował na planie Ojca chrzestnego, cała sala była stylizowana na lata czterdzieste XX wieku. Kilka wampirów grało w billarda, reszta zażarcie o czymś dyskutowała grając w pokera i popijając krew z kufli na piwo.
W Kylarze zebrał się gniew, ludzie każdego dnia umierają na ulicach, walcząc o kawałek chleba, a Ci? Siedzą na dupach w salonie i grają w karty. Świetnie się bawią, kreując się na bohaterów miasta.
Wampir siedzący przy biurku wstał. Na głowie miał bandane, ubrany był w peleryne, a za pasem przewieszony miał komplet noży do rzucania.
-Witam was w naszych skromnych progach, jestem Damaji, dowódca klanu Cosa Nostra.
Dowódca klanu, którego członka zamordowaliście wczoraj wieczorem w piątej strefie. Wiecie czym grozi podniesienie ręki na wampira?
-Tym samym co nie stawienie się na placu, nie spłodzenie dziecka czy choćby krzywe spojrzenie. Za wszystko karacie śmiercią, więc co za różnica?- Kylar nie wytrzymał
- No proszę, pyskaty jesteś, stoisz tu sam przeciwko nam wszystkim i jeszcze masz czelność pyskować?- Damaji uniósł brew.
-Nie jestem sam…
-Jesteś, Twoi koledzy są tak obsrani, że mógłbym CI teraz oderwać głowę, a oni nawet nie kiwnęli by palcem.
Kylar odwrócił się, jego drużyna była biała jak papier, rozglądała się panicznie dookoła trzęsąc nogami. Marny z nich pożytek.
-Ficek, Bogu, Jet, bierzcie ich na przepytki, chce wiedzieć o nich wszystko, jak nie będą chcieli gadać, zetnijcie kilka głów by rozwiązać języki. Trzeba zdusić rebelię w zarodku- Trójka wampirów, spokojnie wstała od stołu i zapędziła zbieraninę do sali obok kopiąc, popychając i rzucając bluzgi. Po kilkunastu sekundach z sali obok dało się usłyszeć pierwsze krzyki.
-A Tobą mój mały morderco zajmę się osobiście- Damaji zbliżył się do Kylara, jednocześnie zakładając dwa pierścienie i amulet. chwycił go za głowę, wbijając paznokcie w czaszkę.
świat zawirował
Miał wrażenie, że ogląda film w przyspieszonym tempie. Film, którego klatki, składały się na jego życie. Szkoła, dom, rodzice, początek wojny, początek mutacji. Zauważył, że filmy, wcześniej pełne kolorów i jaskrawych barw, teraz stały się, wyblakłe
-Barwa wspomnień jest zależna od tego co czuliśmy w danym momencie, nawet nie zdajesz sobie sprawy jak wiele mówią o was, wasze emocje- usłyszał głos w swojej głowie.
Nagle film zwolnił.
-To może być ciekawe- wampir po raz kolejny odezwał się w jego głowie.
Oczom Kylara ukazała się scena sprzed kilku dni. Wracał właśnie z wyprawy szpiegowskiej na zlecenie jednego z pomniejszych wampirów. Prosta robota, miał zrobić kilka zdjęć dzielnicy na Nowej Hucie i odnieść aparat na wyznaczone miejsce. Na miejscu okazało się, że natknął się na walkę dwóch wampirów, wydarzenie jednocześnie piękne i straszne.
Białowłosa wampirzyca skakała od kamienia do kamienia,unikając ataków z ręki łysego wampira, który zdawał się bardziej przypominać wielkiego goryla niż dumnego wampira. Po kilku razach gdy ostrze przeciwnika minęło ją dosłownie o centymetr, postanowiła zmienić taktykę, przestała uciekać. Zatrzymała się przed budynkiem szpitala wyraźnie czekając na ruch przeciwnika. Goryl ruszył w jej kierunku, dzierżąc w dłoni dwa sztylety.
Kylar myślał, że to już koniec dzielnej wampirzycy.
Nagle stało się coś czego nie potrafił wyjaśnić, twarz wampirzycy zapłonęła jasnym blaskiem, goryl oślepiony światłem chybil. Białowłosa odskoczyła, wyjmując 2 uzi, ostrzelała wampira serią. Kule z łatwością przebiły się przez pancerz goryla- zaczął krwawić, w tym momencie goryl powiedział jakieś słowo, jego skóra pociemniała, zaczęła przypominać łuskowy pancerz. Magia zadziałała, kule zaczęły odbijać się od skóry bestii, jedna z nich odbiła się rykoszetem raniąc wampirzyce w nogę.
Goryl tylko na to czekał, w czasie krótszym niż mrugnięcie okiem był już przy wampirzycy przebijając ją sztyletem. Kaszlnęła krwią, pobladła, jej ciało zwiotczało- nie żyła.
Wtem dało się usłyszeć ujadanie psów i krzyki, wampir rzucił się do ucieczki, zostawiając ostrze wbite w ciało wampirzycy.
- No to już wiemy, jakim cudem zdobyłeś wampirze ostrze, winszuje, że nie dałeś się złapać. Ale w sumie tego można się spodziewać po szpiegu- po raz kolejny usłyszał głos w głowie.
Świat zawirował, znowu byli w siedzibie klanu. Kylar wiedział, że to jego jedyna szansa. Błyskawicznie sięgnął za pas bo ostrze i w ułamku sekundy wbił je w ciało wampira.
Damaji zachwiał się na nogach, z jego ust zaczął wydobywać się charkot, który po chwili przerodził się w śmiech.
-Ech, sUabiak ze mnie. Dałem się ugodzić śmiertelnikowi -Wyciągnął ostrze z brzucha i zaczął je oglądać pod światło.
- antyczny sztylet samobójcy, jakość dobra, nisko wbit. Antyczny tłumaczy, czemu się poruszałeś szybciej niż powinieneś. A samobójcy tłumaczy sytuację w jakiej się teraz znajdujesz.
spoważniał.
-Zastanawiałem się kim musi być człowiek, który postanowił zabić wampira. Szaleńcem? Głupcem marzącym o chwale?
Jesteś Zgorzkniały Kylarze.
Obwiniasz nas o swoją sytuację. Uważasz nas za całe zło, zostało wyrządzone przez wampiry. Zdradze Ci tajemnice o tym parszywym świecie.
Zło, nie ma rasy, koloru skóry, czy wyznania. Jest jak towar, który wędruje z rąk do rąk, gdy ktoś czegoś zapragnie. Gdy więcej osób pragnie tego samego, tworzy się konflikt. Ten może prowadzić do rozlewu krwi. A śmierci nikt nie pragnie, dlatego to czego nie pragniemy, nazywamy złem. Tak się łatwiej żyje.
Nienawidzisz nas, nie chcesz nas w tym świecie, staliśmy się dla Ciebie złem.
Mógłbym Cię teraz zabić ale co by to zmieniło? Stał byś się kolejnym klientem domu pogrzebowego. Dla Ciebie śmierć to nie kara,to zbawienie. Nienawidzisz świata, który Cię otacza. I nas, którzy pomogli ten świat odbudować po rządach Twojej rasy.
Nienawidzisz wszystkiego co nowe i nieznane. Dlatego sprawię, że teraz zaczniesz nienawidzić Twoją ostatnią nadzieje na tym świecie.
Siebie
Zniknął, po ułamku sekundy Kylar poczuł ugryzienie na szyji.
Świat spowił się mrokiem.

Ten post był edytowany 1 raz(y), ostatnio edytowany przez Nifalas: 16-02-2018 00:59.

16-02-2018 00:20 Nifalas jest offline Szukaj postów użytkownika: Nifalas Dodaj Nifalas do Listy kontaktów YIM Account Name of Nifalas: Filip
Nifalas
Newbie


Data rejestracji: 10-02-2018
Postów: 4

Autor tematu Temat rozpoczęty przez Nifalas
Odpowiedź na Posta Odpowiedź z cytatem Edytuj/Usuń Posty Zgłoś Posta do Moderatora       Przeskocz na górę strony

ROZDZIAŁ IV
Ugryzienie nie było bolesne, w zasadzie, gdyby nie był na to przygotowany, to nic by nie poczuł. Czuł za to pragnienie, suchość w ustach. Jak gdyby ktoś zamiast śliny wsypał mu piasek do gardła. Nie mógł już tego znieść, w tym momencie zrobiłby wszystko dla wody. Odrobiny płynu, którym mógłby zwilżyć popękane usta. Mógłby zabić za jeden łyk...
Odzyskał świadomość
Klęczał na podłodze w kałuży krwi... nie swojej. Po chwili poczuł metaliczny posmak w swoich ustach. Coś jak...krew?
Zerwał się na równe nogi, impet z jakim wstał przewrócił ciało,które trzymał na kolanach. Z przerażeniem rozpoznał twarz jednego ze spiskowców.
-Czy to ja Ich zabiłem?
W tle usłyszał powolne klaskanie
- No nieźle młody, trzydziestu dorosłych mężczyzn na pierwszy posiłek.To chyba nowy rekord- Jeden z wampirów, podszedł do niego klepiąc go po plecach.
-Wyssałeś z nich prawie całą krew. Dawno nie widziałem takiej żądzy krwi… A tak wogóle to Ficek jestem. Pomagam nowym się zaklimatyzować, więc pewnie jeszcze nie raz się spotkamy- Mówiąc to wyciągnął dwa ostrza przypominające pazury Wolverina, i zaczął obracac ciała szukając oznak życia. Bezskutecznie.
Zostałem wampirem. To nie możliwe...skurwysyny, jak mogły mi to zrobić. Już śmierć wydaje się łagodniejszą karą. Poza tym...zabiłem człowieka, a właściwie ludzi, trzydziestu dorosłych mężczyzn. Mających rodziny, dzieci, plany, nadzieje i marzenia. Teraz nie mają nic, pustka. Przestali się czymkolwiek przejmować, przestali kochać, przestali istnieć.
-Jestem potworem- Słowa same wydarły się z jego ust.
-I to wy mi zrobiliście!- zamachnął się na Ficka zaciskając pięść. Mógłby przysiąc, że jego ruchy były szybsze niż zwykle.
Poczuł mocny uścisk na przegubie, świat zawirował- leżał na ziemi, do gardła przyciśnięte miał stalowe ostrze.
-Może udało Ci się trafić Damaji. Tylko, że On nigdy nie walczy w bliskim kontakcie. W przeciwieństwie do mnie. Jak jeszcze raz spróbujesz mnie uderzyć, zabije Cię- Wampir nachylał się nad jego głową, niebezpiecznie odsłaniając kły.
-Może Ci się to podobać lub nie. Ale teraz jesteś jednym z nas. Jesteś wampirem, ludzie będą się Ciebie bać, będziesz pił ich krew. Będziesz zabijał poza miastem, by inni mogli przetrwać. Czas na nowe życie Kylarze, a właściwie to nie-życie. Jesteśmy martwi.



Sala odpraw była największym klanowym pomieszczeniem. Na ścianach wisiały oprawione trofea zdobyte na polowaniach, w rzędzie zostały ustawione suto zastawione stoły. Sala, która spokojnie mogłaby pomieścić oddział wojska dziś pękała w szwach, cały klan Cosa Nostra przybył na wezwanie. Wielu z nieśmiertelnych ociekało jeszcze krwią- dopiero wrócili z wypraw czy polowań na polach lęgowych. Na sali panował straszny chaos, jeden wampir przekrzykiwał drugiego.Po sali rozległ się donośny huk, Jetfire uderzył pięścią w stół.
sala umilkła.
- Damaji, może wreszcie będziesz łaskaw, wyjaśnić nam, dlaczego stworzyłeś nowego wampira? Wiesz dobrze, że zobowiązaliśmy się nie tworzyć nowych kainitów.
-Dobrze wiem, do czego się zobowiązaliśmy, sam wnioskowałem o wprowadzenie tego zakazu- Damaji wstał od stołu i powolnym krokiem zaczął przechadzać się po pomieszczeniu.
-Problem w tym, że ludziom przestaje pasować ich sytuacja. Zaczynają się pierwsze bunty, spiski, powstania. Jeśli na tym nie zapanujemy to całe miasto pogrąży się w chaosie. Kylar nas nienawidzi. Stał się głosem ludzkości, której marzy się wolność. Jeśli On zrozumie powagę sytuacji, będzie w stanie przekonać resztę by zaniechali prób buntu.
- Co na to wewnętrzny krąg? Jak zareagowali?- głos zabrał Bogu, pulchny wampir. Kiedyś wzór atletycznego ciała, dziś strasznie się spasł, krążą plotki, że nie mieści się już nawet w ekspedycjach.
-Nie wiedzą...I tak ma zostać. Jak zaczną coś podejrzewać macie mi to raportować, Ja z nimi pogadam.
- Salafin, Emaya wy zajmiecie się szkoleniem nowego, musimy poznać jaki styl walki mu odpowiada. Później wyląduje pod opieką jednego z mistrzów broni- dwójka wampirów, mężczyzna i kobieta skinelo gowami ze zrozumieniem.
-A właśnie, przyprowadźcie mi nasz nowy nabytek, muszę się z nim rozmówić.
na sali zaszumiało do rozmów, jeden z wampirów wyszedł z sali by przybiec do niej po kilku minutach.
-Nowy zniknął- wydyszał
Twarz Damajego wygięła się w grymasie
-Macie godzinę aby go znaleźć



Blask księżyca padł na zrujnowane wnętrze apteki, porozrzucane półki świadczyłyby jakoby przeszło tędy stado mutantów. Jednak Oni zostawili by lekki, tutaj nie została nawet tabletka aspiryny. Kylar siedział oparty o ścianę, kręciło mu się w głowie. Przebiegł dobre dziesięć kilometrów jednak nie czuł zmęczenia. W zasadzie to nic nie czuł, jego serce nie biło, dłonie stały się zimne jak lód, nawet nie musiał oddychać. Czuł, że jego zmysły stały się bardziej wyczulone, wyraźnie czuł woń rozbitych chemikaliów, chociaż zostały rozbite dobre kilka tygodni wcześniej. Zaczął inaczej postrzegać świat, wcześniej nie zwróciłby uwagi na małą myszkę przebiegającą kilka metrów od niego, nie byłby w stanie odróżnić którą łapkę stawia na podłożu. Nie trafiłby jej kamieniem z 10 metrów.
Nagle usłyszał szczekanie ogarów- demonicznych pomiotów używanych przez krwiopijców do polowań. Zerwał się na równe nogi i rzucił do ucieczki. Biegł wąskimi uliczkami, starając się zgubić pościg. Kilkakrotnie mylił tropy zostawiając fragmenty ekwipunku by zmylić nosy ogarów.
Dotarł do ślepej uliczki. Będzie musiał walczyć, zacisnął pięści oczekując na przeciwnika. Poczuł, że krew zaczyna pulsować w jego żyłach. Czas zdał się spowolnić.
W krąg światła ku jego uldze wkroczyła banda uzbrojonych ludzi.
-Co się stało wampirku? Zgubiłeś się? - Najwyższy z nich wyszedł przed grupę trzymając korbacz w ręce - nie lubimy tu takich jak Ty.
-Zostałem przemieniony wbrew mojej woli, jestem jednym z was. Mogę wam pomóc- W duchu liczył, że uwierzą mu na słowo.
-Znamy już takie przypadki, jednego dnia mówicie jak to będziecie nas chronić, następnego budzimy się w kajdanach.- Mówiąc to, razem z resztą kompani otoczyli Kylara.
Kylar zaklął.
Szybko ocenił sytuację, siedmiu zbrojnych. Jeden kolos z korbaczem, trzech trzymało rapiery, jeden z uzi, dwójka z pałkami. Oprócz olbrzyma w kamizelce, reszta była w zwykłych ubraniach.
Krew w żyłach przyspieszyła. W mgnieniu oka doskoczył do zbira z bronią palną. Uderzył go w brzuch i gdy ten się zginał wygiął rękę z bronią, która chwile później znalała się w jego ręce.Wycelował w najbliżej stojącego przeciwnika i wystrzelił. Po blokowiskach rozległ się dźwięk upadającej stali.
Nie czekając na odpowiedź wprawnym ruchem, złamał strzelcowi rękę.
Zostało jeszcze pięciu.
Nagle usłyszał wystrzał. Chwile później kolos upadł na ziemię. Z otworu w jego głowie, krew wylewała się strumieniami. Pośród pozostałą czwórkę wskoczył wampir, szybkim ruchem pięści niebios pozbawił pierwszego głowy. Dwójka dołączyła do pierwszego zanim głowa dotknęła ziemi . Przez osiedle rozległ się huk drugiego strzału. Czarnowłosa wampirzyca zeskoczyła z budynku, zgrabnie lądując między zwłokami.
- Nieźle CI idzie jak na świeżaka, teraz będziesz ćwiczył pod naszym okiem. Jestem Salafin.
Kobieta podeszła do Kylara i kopnęła go w krocze
-A ja jestem Emaya, a Ty idziesz z nami.
Kylar osunął się na bruk.
03-03-2018 23:37 Nifalas jest offline Szukaj postów użytkownika: Nifalas Dodaj Nifalas do Listy kontaktów YIM Account Name of Nifalas: Filip
astiolek
Newbie


Data rejestracji: 20-02-2018
Postów: 3

Odpowiedź na Posta Odpowiedź z cytatem Edytuj/Usuń Posty Zgłoś Posta do Moderatora       Przeskocz na górę strony

Masz bracie talent Wink czekam na coś nowego

__________________
https://about.me/wyszczekany
19-03-2018 17:55 astiolek jest offline Strona domowa astiolek Szukaj postów użytkownika: astiolek Dodaj astiolek do Listy kontaktów
Struktura drzewiasta | Struktura tablicy
Przejdź do:
Zamieść nowy temat Odpowiedz na Post
Oficjalne Forum Blood Wars » Różne » Nasza twórczość » Nasze historie » Wojny krwi- opowiadanie

Oprogramowanie Forum: Burning Board 2.3.6, Opracowane przez WoltLab GmbH