Przejdź do strony głównej Zarejestruj się Kalendarz Lista użytkowników Członkowie Teamu Szukaj Często Zadawane Pytania
Oficjalne Forum Blood Wars » Różne » Nasza twórczość » Nasze historie » Wielki powrót » Witamy gościa [Zaloguj się|Zarejestruj się]
Ostatni Post | Pierwszy Nieczytany Post Drukuj | Dodaj Temat do Ulubionych
Strony (2): [1] 2 następny » Zamieść nowy temat Odpowiedz na Post
Przeskocz na dół strony Wielki powrót 24 Ankieta - średnia ocena: 9,2524 Ankieta - średnia ocena: 9,2524 Ankieta - średnia ocena: 9,2524 Ankieta - średnia ocena: 9,25
Autor
Post « Poprzedni Temat | Następny Temat »
Shevir
Forum Ace


Data rejestracji: 22-12-2010
Postów: 89
Rasa w grze: Kultysta
Kraina: Necropolia IX
Skąd: Żary

Wielki powrót Odpowiedź na Posta Odpowiedź z cytatem Edytuj/Usuń Posty Zgłoś Posta do Moderatora       Przeskocz na górę strony

Z zapisków Podróżnika:

22 dnia grudnia usłyszałem w karczmie interesującą nowinę o mającym nastąpić w wieczór Trzech Króli wielkim wydarzeniu. Podobno chodzi o otwarcie nowego portalu do świata wampirów, do świata przepełnionego krwawą walką o przetrwanie. Cóż, bywałem już w takich światach, więc chętnie spróbuję także tym razem. Czas wybrać się do Wielkiego Brata po nowy nóż, bo te, które trzymam w gablocie niekoniecznie muszą się sprawdzić w tym uniwersum. Ciekaw jestem, czy ktokolwiek w nowym świecie pozna mnie z wspólnych wojaży na poprzednich. Ciekaw jestem, czy odnajdę klan godny sprostania moim potężnym ambicjom. Czas na wielki powrót dawnego księcia wśród zwierzęcych władców, czas na wykreowanie nowego czasu i nowej rzeczywistości. Czas na powrót Podróżnika.

Shevir
Viator
Wielki powrót


Wkrótce pierwsza część...

__________________
Nick w grze taki sam, jak na forum

http://forum.bloodwars.interia.pl/thread...htuser=0&page=1

POLECAM!
22-12-2010 23:40 Shevir jest offline Szukaj postów użytkownika: Shevir Dodaj Shevir do Listy kontaktów
Shevir
Forum Ace


Data rejestracji: 22-12-2010
Postów: 89
Rasa w grze: Kultysta
Kraina: Necropolia IX
Skąd: Żary

Autor tematu Temat rozpoczęty przez Shevir
Powrót Odpowiedź na Posta Odpowiedź z cytatem Edytuj/Usuń Posty Zgłoś Posta do Moderatora       Przeskocz na górę strony

Shevir
Viator


Część pierwsza - Nowy początek


Jest Noc Trzech Króli. Matki ciągną dzieci za ręce. Niebo jest czarne. Krzyk błyskawic atakuje wrażliwe uszy zwierząt - ich umysły dziczeją. Niewielu wie, że każda istota posiada ciekawe właściwości, które można z niej wydobyć i zakląć nimi najzwyklejsze przedmioty. Wielu tutejszych ma zamiar szukać nowego szczęścia po drugiej stronie nowootwartego portalu. Czy im się uda? Okaże się wkrótce. Podejrzewam, że niejeden ciągnięty teraz przez matkę dzieciak zapisze nowe karty historii świata, który znajduje się za monolitem. Może nawet będę miał okazję podzielić się z nimi swoją wiedzą. Bo w końcu nie jest to moja pierwsza wędrówka przez światy. Wiele myśli kłębi się w mojej głowie. Mam problem z opanowaniem adrenaliny, która podgrzewa moje płuca i sprawia, że na twarzy pojawia się mściwy uśmiech. Faktycznie, trzeba było nie wdawać się w zakład z tym głupcem. A teraz połknięty kask adrenaliny odzywa się niemalże przy każdej średnioważnej okazji.

Spróbuję uporządkować myśli. 22 grudnia usłyszałem plotkę o kolejnym portalu do nowego świata, który powstanie w Noc Trzech Króli. Miejscowa ludność coś tam mamrocze o korzeniach tego święta. Czy oni naprawdę wierzą, że Noc Trzech Króli jest tym samym, co oni dzisiaj świętują? Dzisiaj nadszedł dzień właściwy. Portal już otwarty. Jestem od niego oddalony o 2 ludzkie kilometry. I tworzę teraz swój dziennik. Może jakiś młody talent kiedyś będzie chciał przebrnąć przez te znaki i wyłuskać interesujące prawdy o świecie. Może... Starannie się przygotowałem do tego wydarzenia. Wielki Brat dostarczył mi parę noży z wyrytymi Runami Czarnego Słońca. Na początek powinny mi wystarczyć. Ponadto mam ze sobą łom. Najzwyklejszy kawałek żelaza. Żartowałem. Czy Ty, czytający moje myśli, naprawdę spodziewałeś się, że pójdę w nieznane z kawałkiem zwykłego żelaza? Tak, teraz już wiesz. To jest magiczny łom. A konkretniej - Łom z magicznie wytworzonego Końskiego Żelaza. Na stworzenie Łomu tego rodzaju potrzeba śmierci setek koni. Czy było warto zabijać tyle stworzeń? Dla ich cech magicznych - zdecydowanie tak. Niewielu przecież wie, że to właśnie dzięki sile duszy konia można tchnąć w zwykły nóż szybkość mustanga. Niewielu wie, że to właśnie dzięki sile duszy konia można w miedzianą obręcz tchnąć szlachetną wytrzymałość. Niewielu wie, że końską krwią można natchnąć nefrytowy amulet i sprawić, że będzie on zwiększał temperaturę krwi. Poza nożami i łomem nie biorę nic. Co ma być to będzie.

Przeszedłem przez portal. Widzę Miasto. Tętniące życiem - całkiem zaawansowane technologicznie miasto. Kilka dni temu rozmawiałem z dwójką moich partnerów podróży między światami. Akiba to typ interesujący. Ma ścisłą głowę. Podejrzewam, że w ułamku sekundy byłby w stanie obliczyć, ile wyniesie kąt nachylenia jego kręgosłupa w momencie mojego ataku łomem, aby atak stał się nietrafionym, napisać kalendarz na kolejne millenium oraz wykonać pomiar powierzchni tego Miasta. Kolejny mój bliski kompan - Dominator stale się zmienia. Ale nie w moich oczach. Znam go za dobrze. Dzisiaj widzę, że ma potężną ochotę zdominować to Miasto, zjednując sobie jednocześnie wszystkie istoty, bez zrobienia krzywdy żadnej z nich. Po raz kolejny żartowałem. Dominator to krwiożercza bestia, czarnej krwi mutant. Cholernie zorganizowany psychicznie mutant. Wolałbym nie stać na przeciw niego i oczekiwać na atak. Jego trzeba mieć po swojej stronie. Najlepiej dać mu wolną rękę. A potęga przyjdzie sama.

Rozstaliśmy się. Jesteśmy tak doświadczeni, że nie potrzebujemy iść przez Miasto, trzymając się za rączki. Poza tym, bliski kontakt naszych dusz jest niewskazany. To się może skończyć tragedią. Ja poszedłem w prawo. Zaciekawiła mnie wyprawa w niższe poziomy tego Miasta. Skończyło się skażeniem. I na kolejne dwa dni wylądowałem w letargu. Po przebudzeniu okazało się, że był to radioaktywny mutant, który jest w stanie poświęcić całą swoją energię do obezwładnienia przeciwnika. Ale teraz był bezsilny. Jego śmierć była moim renesansem. Wracam na powierzchnię. Idąc wybrukowaną całkiem ładnie drogą, wydumałem sobie, że czas najwyższy odnaleźć swoje miejsce. Swoją kwaterę....

__________________
Nick w grze taki sam, jak na forum

http://forum.bloodwars.interia.pl/thread...htuser=0&page=1

POLECAM!
27-01-2011 20:23 Shevir jest offline Szukaj postów użytkownika: Shevir Dodaj Shevir do Listy kontaktów
Shevir
Forum Ace


Data rejestracji: 22-12-2010
Postów: 89
Rasa w grze: Kultysta
Kraina: Necropolia IX
Skąd: Żary

Autor tematu Temat rozpoczęty przez Shevir
Odpowiedź na Posta Odpowiedź z cytatem Edytuj/Usuń Posty Zgłoś Posta do Moderatora       Przeskocz na górę strony

Shevir
Viator


Ciąg dalszy części pierwszej - Nowy początek


To osiedle rozpadających się baraków z blaszanymi ścianami i powybijanymi szybami w dziurach przypominających okna, miejscowi nazywają piątą strefą. Podobno Miasto podzielone jest właśnie na 5 stref. Ostatnią, czyli tą, którą mam okazję obecnie zwiedzać jest ogromna ilość brudnych, ohydnych osiedli pełnych szczurów, różnego rodzaju zmutowanych insektów oraz pospolitych przedstawicieli Czarnego Zaułku. Czarny Zaułek to zwyczajowa nazwa wszelkiej maści istot rozumnych zamieszkujących 5 strefę. Mamy tu multum wampirów, czasem się trafi na wilkołaka, czasem jakieś jaszczury, bądź gnolle, które mają tak spłaszczone mordy, że aż szkoda nie zabijać takowego nieszczęśnika. Upatrzyłem sobie jedną taką blaszaną klitkę. Gdy wszedłem, dostrzegłem w kącie grzejącego się przy jakimś rozżarzonym pręcie bydlaka. Z wyglądu przypominał człowieka. Ale zachowywał się jak obłąkany. Psychopata - pomyślałem. Okazuje się, że to jest wampir. Szalony, niespecjalnie rozumny, ale jednak wampir. Kazałem mu się stąd wynosić. Ogłosiłem to miejsce swoim. Jego reakcją był niezrozumiały bełkot, przypominający inkantację czarnego kapłana, z którym walczyłem dobre kilka lat temu. Instynkt mnie nie zawiódł. To była inkantacja zaklęcia stosowanego przez czarnych kapłanów. Na szczęście miałem już w dłoniach Noże Czarnego Słońca. Wampir - Kapłan już nie będzie nikomu przeszkadzał. Zainteresowała mnie jednak kilkusetstronicowa księga, którą upuścił. Napisana językiem, o dziwo, mi znanym. Łacina. Skąd, do cholery, ten cuchnący wór mięsa mógł znać Łacinę? Może dowiem się tego z Księgi.

"Jak dostać się do Strefy I?" - chwytliwy tytuł. Pierwsze trzy rozdziały brzmią następująco:
1. Zadanie dla początkujących
2. Zadanie dla zaawansowanych
3. Zadanie dla zrzeszonych

Nie jestem typem w gorącej wodzie kąpanym, aczkolwiek połknięta kilka miesięcy temu blaszana czapa adrenaliny daje mi się we znaki. Z trudem opanowałem nagły przypływ ochoty wykonywania najtrudniejszych zadań opisanych w tej księdze. Zacznę od początku. Co my tu mamy?

1. Zadanie dla początkujących.
Piąta strefa kryje w sobie multum kluczy. To miejsce przepełnia krwawa magia. Znajdź bratnią krew, która złoży Ci pokłon, a pierwszy klucz otworzy Ci nowe drzwi. Zdobądź wasala.

Skąd, do cholery, mam znaleźć bratnią duszę? Akiba i Dominator to partnerzy, nie bracia krwi. Zabolała mnie głowa, całkiem charakterystyczny był to impuls. Zabolało tak, jakby ktoś trafił mnie w skroń toporkiem. I tak też się stało. Obudziłem się po 3 godzinach. Księgi, ani ciała tego wampira nigdzie nie dostrzegłem. Pieprzona ciota ze mnie - pomyślałem i postanowiłem poszukać wasala...

__________________
Nick w grze taki sam, jak na forum

http://forum.bloodwars.interia.pl/thread...htuser=0&page=1

POLECAM!
28-01-2011 22:41 Shevir jest offline Szukaj postów użytkownika: Shevir Dodaj Shevir do Listy kontaktów
Shevir
Forum Ace


Data rejestracji: 22-12-2010
Postów: 89
Rasa w grze: Kultysta
Kraina: Necropolia IX
Skąd: Żary

Autor tematu Temat rozpoczęty przez Shevir
Końcówka I części Odpowiedź na Posta Odpowiedź z cytatem Edytuj/Usuń Posty Zgłoś Posta do Moderatora       Przeskocz na górę strony

Shevir
Viator


Ciąg dalszy części pierwszej - Nowy początek


Póki co mój pobyt w tym uniwersum jest pasmem klęsk. Od dwóch dni nie ruszyłem się z miejsca. Wasala, owszem, znalazłem. Braterstwo krwi łączy mnie, o dziwo, z niespecjalnie kompetentnym wampirem. Gdy zwróciłem się do niego po Łacinie: "Mihi nomen est Shevir", ten bałwan nawet nie zrozumiał. I to mnie dziwiło, bo kilkoro do tej pory spotkanych bydlaków miało styczność z Łaciną. Hmm, a może ten mój wasal nietutejszy? Trzeba będzie go szczegółowo wypytać. Póki co, poza przysięgą lojalności wobec mojej kruchej osoby nie mam z niego żadnego pożytku i żadnej wiedzy o nim.

Podszedłem do niego. Siedział na zimnej posadzce, bawiąc się jakimś pierścieniem. W ostatniej chwili zdążyłem uskoczyć. Ten bałwan założył na palec niezbadany przedmiot i skończyć się mogło tragicznie. Oczy rozszerzyły mu się nieprawdopodobnie. Kły urosły o połowę. Po jego poszarpanej koszuli zostały resztki. W życiu nie widziałem tak solidnie zbudowanej klatki piersiowej u wampira. Co to za pierścień? Zastanawiać się będę nad tym za chwilę. Na moje nieszczęście w parze z metamorfozą jego cech fizycznych szła nieprawdopodobna fala agresji. Cios, unik, cios, unik. Po serii nieprzyjemnych i męczących wymian niezgrabnych ataków nadszedł moment kulminacyjny. Ten bydlak chwycił mnie za gardło, uniósł wysoko. Po sekundzie było już po wszystkim. Szybki, niezauważalny ruch mojego noża i pozbawiony palca mój wasal wracał do poprzedniej aparycji.
- Jak Ci na imię? - zapytałem. Odpowiedziało mi tylko jego wycie z bólu po odciętym palcu.
- Durny bydlaku! Jak Ci na imię, pytam! - tu już mój gniew rósł, czułem stopniowy wzrost pożądania wobec pierścienia, który zdjąłem z czerniejącego palca tego idioty.
- Noo... Noopler. O... O cco.... O co tu chodzi?! - tu już jego agresywny ton zaczął mnie wyprowadzać z równowagi. Błyskawicznie rzuciłem pierścień na podłogę. Odzyskałem spokój, którego nauczyłem się podczas moich dawnych wypraw do Grecji - krainy znajdującej się w zupełnie innym wymiarze i przestrzeni. Wątpię, żeby miejscowe kreatury słyszały kiedykolwiek o czymś takim jak Terra.
- Noopler, zadam Ci teraz sekwencję pytań. Czy jesteś w stanie logicznie odpowiadać na ich treść? - z wróconym mi spokojem Stoików zapytałem.
- Tak, jestem gotowy. Szkoda mi tego palca, ale jakoś mi to zrekompensujesz. - atmosfera zmieniła się o 180 stopni. Ciekawie się zaczyna kleić ten beszel (z węgierskiego - rozmowa).
- Powiedz mi, jak się tutaj znalazłeś? Gdzie znalazłeś ten pierścień? Co robiłeś zanim poznałeś mnie? I jakim cudem podczas skrzyżowania naszych spojrzeń objawił się Znak Krwi?
- To długa historia, Shevirze. Ale postaram się opowiedzieć Ci wyczerpująco. Znalazłem się tutaj tak samo, jak Ty - przez monolit wejścia. Ja przeszedłem tutaj z Terry. Miałem tam starszego brata, który zniknął w tajemniczych okolicznościach. Nie wiem nawet, co się z nim stało, ale wciąż łudzę się, że go odszukam. Pierścień znalazłem w kamieniu niedaleko stąd. Ot, buszowałem trochę w okolicach Miasta. Byłem głodny, a odkąd zostałem pokąsany przez wampiry, nie żywię się pszennymi plackami, czy gotowaną kapustą. Potrzebuję krwi. Niekoniecznie ludzkiej. Akurat polowałem na krew dziwnych kreatur hienopodobnych. Krew przednia. I podczas konsumowania soczystej krwi z tętnicy jednego z tych mutantów dostrzegłem specyficzny kamyk w piachu. Podniosłem go, a ten automatycznie skruszył się w moich palcach. Pozostał tylko ten właśnie pierścień. W kwaterze zamyśliłem się, trzymając go w rękach. Z ciekawości założyłem. Co było dalej, wiesz.
Zanim poznałem Ciebie, wędrowałem po wielu terytoriach zamożnych istot. Interesowały mnie nagrody. Tutaj jednak przyszedłem z niczym. Po prostu zostałem wygnany z Terry i byłem klasyfikowany przez tamtejszych szarlatanów do przemieszczenia tutaj. I teraz jestem u Twego boku. Mam nadzieję, że obaj sobie pomożemy.
Nie wiem, co to jest Znak Krwi. Wydajesz się interesujący. A to, co do mnie powiedziałeś po Łacinie - zrozumiałem. Ale nie wiedziałem, czy mogę Ci zaufać, dlatego nie zdradzałem się z tym, że znam ten starożytny język. Teraz chyba wiesz o mnie wystarczająco wiele...

Wszystko się zgadzało. Dowiedziałem się wszystkiego, co chciałem o nim na tę chwilę wiedzieć. Myliłem się jednak. To nie jest pierwszy lepszy knur wyciągnięty z rynsztoku. Ten bałwan ma potencjał. Cholernie duży potencjał. Ciekaw jestem, kiedy się domyśli, że właśnie odnalazł starszego brata, którego szukał...

Sprawę pierścienia omówiliśmy szybko i bezproblemowo. Zostanie w moim magazynie. Nasza kwatera stopniowo się rozbudowuje. W rynsztokach znalazłem kilku zabawnie wyglądających nierobów. W zamian za przeżycie zagwarantowali mi sprawowanie pieczy nad moją kwaterą. Okazuje się, że niektórzy z nich to zręczni rzeźnicy. Dzięki nim moja rzeźnia prosperuje coraz lepiej. I ja, i Noopler nie musimy już udawać się po krew w podróże. Co dzień czeka na nas wanna pełna ciepłej krwi. Zadziwiające, jak szybko może się zmienić blaszana klitka zamieszkiwana przez jakiegoś obłąkanego obiboka, gdy podbije ją doświadczony wędrowiec - ktoś taki jak ja.

Nasz arsenał stale się rozrastał. Dominator i Akiba polecili mi ciekawego znajomego, który podobno zna się na tajemniczych przedmiotach. Poszedłem do niego sam. Noopler został, aby praca zespołu w naszej kwaterze szła sprawnie.
Ten wampir wyglądał niesamowicie dystyngowanie. Nie miał obdartych szmat na sobie, jak wampiry spotykane przeze mnie wcześniej. Zamiast tego miał na sobie wspaniałą koszulę wyszywaną ze skóry tygrysa. Dowiedziałem się także, że jest to postać niezwykle wpływowa i stąd warunki do egzystencji miał nieco lepsze od reszty. Pomyślałem sobie, że on musi być wampirem wyższej klasy. Może alpem albo przedstawicielem jednej z potężnych Dynastii. Zbudowany był niemalże identycznie, jak ja. Tak samo potężne mięśnie kończyn. Tak samo dopracowany gorset mięśniowy kręgosłupa. Tak samo zręczne żylaste dłonie. Inne oczy i fryzura. Każdy z jego kontaktów znał go pod innym kryptonimem. Mnie przedstawił się jako Artur. Po krótkiej wymianie serdeczności przeszliśmy do badań nad pierścieniem.
- Załóż go, Shevirze. - rzekł.
- Obawiam się, że to nie jest dobre wyjście. - odmówiłem, opisując sytuację z Nooplerem.
- Zatem załóż jeszcze to. - powiedział, patrząc mi w oczy i podając miedziany pierścień z pięknie wygrawerowaną literą W. - ten pierścień zawiera sobie duszę złodzieja. Załóż go śmiało. Dobry Występek to nic strasznego.
- Zaufałem mu i założyłem oba pierścienie. Koniecznie na palce przeciwnych rąk...

Cała akcja przebiegła sprawnie. Było mi wstyd, że nie zdefiniowałem swojego samopoczucia po założeniu pierścieni jako Zemsty. Tak, ten pierścień niewątpliwie miał w sobie zaklętą Mściwość Apolla i Artemidy, którzy bezwzględnie zamordowali progeniturę Niobe. Ale wychodząc od Artura czułem, że nasze drogi jeszcze się skrzyżują.

"Pięknie, znam już czwórkę tutejszych wampirów. Znajomości zapowiadają się interesująco"

Koniec części I

__________________
Nick w grze taki sam, jak na forum

http://forum.bloodwars.interia.pl/thread...htuser=0&page=1

POLECAM!
29-01-2011 21:07 Shevir jest offline Szukaj postów użytkownika: Shevir Dodaj Shevir do Listy kontaktów
Shevir
Forum Ace


Data rejestracji: 22-12-2010
Postów: 89
Rasa w grze: Kultysta
Kraina: Necropolia IX
Skąd: Żary

Autor tematu Temat rozpoczęty przez Shevir
II część Odpowiedź na Posta Odpowiedź z cytatem Edytuj/Usuń Posty Zgłoś Posta do Moderatora       Przeskocz na górę strony

Shevir
Viator


Część druga - Dynastia


Wróciłem do bazy. Noopler nawet nie musiał pytać o wieści - zacząłem od razu. Po kilku minutach mój współkwaterowicz wiedział, że jego pierścień karmi się pragnieniem zemsty, że ma w sobie potężną moc i, że prawdopodobnie jego prawdziwa potęga objawi się, gdy wystąpi on w tzw. secie. Na set składać się mogą dwa pierścienie i magiczny amulet. Przynajmniej tak bywa według literatury. Myślę, że o innych przypadkach księgi nie piszą, albo piszą, tylko szersze grono łaknących wiedzy nie ma do nich dostępu.
- Jak zatem mogę korzystać z tego pierścionka? - wypytywał mnie dalej Noopler.
- Metoda jest prosta. Jeżeli upatrzysz sobie wampira, bądź inną istotę, załóż pierścień i koncentruj się na swojej broni. Da Ci to w ataku niesamowitego kopa do witalności, a w secie prawdopodobnie przyspieszy Twoje ruchy i pozwoli na większą liczbę ataków w krótszym czasie. - wykład prawdopodobnie udany, bo jego skupiony na mnie wzrok i słuch nie pozwolił na spostrzeżenie, że właśnie ktoś wszedł. To był Akiba. Krótka wymiana spojrzeń i ku zawodowi Nooplera musiałem wyjść. Mój szanowny braciszek krwi jeszcze sporo musi się nauczyć, żeby Akiba obdarzył go zaufaniem.
- Słuchaj, Shevir. - zaczął najbardziej ściśły umysł, jaki miałem okazję podziwiać.
- Rozumiem, że to coś ważnego, skoro nie pozwalasz na rozmowę przy Nooplerku?
- Tak, pamiętasz o tym, co mi wspominałeś na temat Dominatora?
- Pamiętam, że kazałem Ci na niego uważać, bo jego pragnienie władzy może wymknąć się spod kontroli
- Dokładnie. Wyobraź sobie, że dzisiaj podczas dalszej wędrówki na pustynię trafił na ciekawe manuskrypty. Problem w tym, że nie potrafimy ich odczytać, ale on jest przekonany, że to znak dowodzący, że czeka na niego potęga.
- Gdzie masz te świstki? - zapytałem, z całych sił opierając się nagłemu napływowi adrenaliny. Pieprzony zakład!
- Są w naszej kwaterze. Chodźmy do Doma.

Sprawa okazała się jeszcze bardziej skomplikowana. Dominator owszem, czuł pragnienie władzy. Prawie naturalne. Ale jednak niepokoiło mnie kolejne dziesięć ciał rozszarpanych wampirów rozkładających się w katakumbach ich kwatery. Czyżby instynkt ludzki się we mnie obudził? Czy to litość? Wszystko minęło, gdy nagle przez okno wskoczył arachnopod. Poszlachtowaliśmy go we trójkę i dopiero teraz zrozumiałem, że musimy dążyć do hegemonii za wszelką cenę. Bo jeżeli my nie zdominujemy reszty - reszta zdominuje nas.
- Teraz już rozumiesz, czemu tamta banda mlecznych kłów leży teraz poćwiartowana i gotowa do przerobienia na worki treningowe dla moich agentów? - zaczął Dom.
- Tak, rozumiem. Pokaż lepiej te manuskrypty. - rzekłem, nie dając się odciągnąć od priorytetowego celu mojej wizyty.
- Proszę, oto one. Odczytasz je na głos?

Odczytałem. Ich treść była niesamowita. Stała się prawdziwym bodźcem do wzmocnienia naszych relacji. Komplet manuskryptów składał się z dziewięciu kart i dziesiątej tabliczki, na której widniały trzy litery - D S T.

Treść manuskryptu pierwszego:

Prologus
Jam jest Viator. Na tych kartach złożę przysięgę krwi. Przysięgam na serce mojej matki, na krew mojego rodu i na Umysł Świata, że ten, który odnajdzie i odczyta treści mojego LITERAS, zdobędzie szerokopojętą władzę, potęgę i chwałę. Przysięgam, że moja wiedza przetrwa, że przetrwa DYNASTIA. Wierzę, że po całej czasoprzestrzeni rozsiane są istoty, będące częściami całości. Wierzę, że ten, który odnajdzie LITERAS, złączy w całość zagubione ziarna i sprowadzi je do jednego spichlerza. Wierzę, że Dynastia przetrwa - nie umrze.

Treść manuskryptu drugiego:

Veritas
Rody Świata, Czasu i Potęgi istnieją, istniały i istnieć będą. Moja ODYSEJA przez rzeczywistość zaczęła się od obcowania z rodem Labdakidów. Edyp był bardzo mądrym człowiekiem. Tak mądrym, że był w stanie zapoczątkować dekalog prawd, którymi kierować się będzie najwspanialsza z Dynastii. Prawda, która sprawdziła się po mojej rozmowie z człowiekiem o obrzękłych kostkach wiąże dobro ze złem.
Prawda Edypa brzmi: "Ani dobro, Ani zło nie żyje w umyśle i sercu człowieka. Dobrem i złem nazwać można tylko Fatum, które ciągnie Cię za rękę w losowym kierunku."
Moim celem związanym z Prawdą Edypa jest zdominowanie Fatum. Los musi należeć do rąk najpotężniejszej z Dynastii. Przysięgam, że ten, który przeczyta moje VERBUM, pokona Fatum i otworzy nową wizję dla predestynowanych.

Treść manuskryptu trzeciego:

Labor
Wiele lat po Labdakidach miałem okazję porozmawiać z Wielkim Yu - założycielem Dynastii Xia. Pomogłem mu stworzyć ideologię, na której oparło się w późniejszych wiekach potężne Cesarstwo Chin. Ten człowiek był wyjątkowy. Tak charyzmatycznego wzoru potężnego ojca nie widziałem nigdy. Jego prawda była tak inspirująca, że rozłożyłem ją na Drugą i Trzecią, na której winna oprzeć się najpotężniejsza z Dynastii.
Pierwsza Prawda Wielkiego Yu brzmi: "Interakcja zbioru musi opierać się na dwóch fundamentach. Pierwszym jest kontakt przywódcy z ludem. A drugim kontakt człowieka z człowiekiem"
Druga Prawda Wielkiego Yu brzmi: "Tylko ciężka praca Przywódcy może być iskrą, która wznieci niegasnący pożar pracowitości jego ludu. Tak rzecze Mandat Niebios"

Treść manuskryptu czwartego:

Bellum
Minęło wiele wieków od czasu poznania przeze mnie piękna potęgi. Poprzez obcowanie z Maksymilianem I - chwałą Dynastii Habsburgów, zrozumiałem, że nieodłączną częścią potęgi jest wojna. Prawdy Maksymiliana były zaskakujące, ale przekonał mnie do nich, podczas wyprawy na Niderlandy. Inspirującym stał się również fakt, że to przez lata swego istnienia właśnie Habsburgowie nauczyli ludzi zaklinania w biżuterię mocy jastrzębi. Od tej umiejętności na lata utrzymała się wiedza, że kolebką jastrzębich amuletów jest właśnie Loża Habsburgów. Obecnie wiedza o tym zawarta jest w moich LITERAS. Przejmie ją ten, który będzie w stanie zrozumieć wyższą wiedzę i prawdy Maksymiliana I Habsburga.
Pierwsza Prawda Maksymiliana I Habsburga brzmi: "To, co się błyszczy, daje władzę"
Druga Prawda Maksymiliana I Habsburga brzmi: "Wojna jest dobrą ceną, którą płaci się za pokój"

Treść manuskryptu piątego:

Prophetia
Jam jest Viator. Moja podróż po światach czyni mnie potężnym. Ale moja wiedza to nie wszystko, dlatego przysięgam, że ten, który posiądzie moją wiedzę i podzieli się nią z innymi członkami najpotężniejszej z Dynastii osiągnie spełnienie i hegemonię na uniwersum. Dzięki moim odkryciom, Ty, który czytasz moje LITERAS dowiesz się o czym rozmawiałem z Sekerem. Seker pokazał mi, co się dzieje po śmierci z tymi, którzy kreują potęgę. Po poznaniu tego boga moja potęga pogłębiła się poza sfery materialne. Z rozmowy z Sekerem poczułem, że podarowana została mi następująca prawda:
Prawda Boga Sekera brzmi następująco: "Jeżeli błogosławieństwem sił wysokich obdarzony jest rzemieślnik, to zarówno metalurg, jak i wędrowiec mogą czuć się błogosławieni"

Treść manuskryptu szóstego:

Theatrum
Miałem szczęście spotkać także sztukmistrzów, którzy zdobyli potęgę nad ludzkimi sercami i umysłami. W przeciwieństwie do nich, mi było dane przekonać się, jak daleko sięgnie sława o ich osiągnięciach. Ukazali oni inne oblicze potęgi. Molier i Szekspir zapewniali mnie, że władza potężna, to taka, która potrafi przyznać się do błędu. Widocznie mieli rację, skoro ich dzieła doskonale ukazują jak działa Theatrum Mundi.
Prawda Moliera brzmi następująco: "Potężnym władcą jest ten, któremu bez cienia lęku poddany może rzec, że zachowuje się on jak podły sk*****n"

Treść manuskryptu siódmego:

Mysterium
Tego, co znajduje się w moim dziele nie dowie się nikt poza członkami najpotężniejszej z Dynastii. Wierzę, że odnajdą się spadkobiercy moich idei, którzy stworzą potęgę opartą na Dziesięciu Prawdach Świata. Ósmą prawdę poznałem podczas wyprawy z Bolesławem Chrobrym na Kijów. Opowiadał mi on wówczas o swoim zięciu - Świętopełku. Po dwukrotnym zrzuceniu tego nieudolnego człowieka z tronu Rusi, Bolesław rzekł do mnie taką prawdę: "Złym jest zamiar budowania potęgi wspólnie z nieudolnymi braćmi. Jeżeli masz brata, który jest bękartem, zostaw go w lesie z wilkami. Nie mniej jednak, gdy brat twój wykazuje błysk talentu, osadź go po swojej prawicy"

Treść manuskryptu ósmego:

Sanguis
Podczas konwersacji z twórcą potęgi południowoafrykańskich wojsk - Zulusem Czaką, zrozumiałem ostateczny sens prowadzonych przeze mnie badań, podróży, dialogów i kreowanych przeze mnie idei. Tylko zjednoczone siły mają potencjał zapanować nad resztą istot. Złączeni przysięgą krwi możemy walczyć o hegemonię. Krew jest czynnikiem, który łączy Dynastię w jednolity łańcuch - silny niczym ten, który tworzą cząsteczki jadeitu, łącząc się w kamień. Czaka dążył do zjednoczenia plemion kosztem przelanej krwi przeciwnych jedności.
Prawda Zulusa Czaki brzmi następująco: "Nie liczy się siła jednostki, lecz jedności"

Treść manuskryptu dziewiątego:

Epilogus
Dziesiątą prawdą podsumowującą całokształt moich nauk pobranych podczas wędrówki są słowa Juliusza Cezara: "Alea iacta est". Kości zostały rzucone śmiertelniku. Zrób wszystko, żeby Dynastia okryła się chwałą, potęgą i mocą na wieki. Amen.

- Podsumujmy. - rzekł Akiba. - Mamy dziesięć prawd, ogrom ciekawych postaci. I jedno pytanie. O co tu chodzi?!
- Spokojnie, wypiszmy sobie najpierw te prawdy. - zaproponowałem.

1. "Ani dobro, Ani zło nie żyje w umyśle i sercu człowieka. Dobrem i złem nazwać można tylko Fatum, które ciągnie Cię za rękę w losowym kierunku."
2. "Interakcja zbioru musi opierać się na dwóch fundamentach. Pierwszym jest kontakt przywódcy z ludem. A drugim kontakt człowieka z człowiekiem"
3. "Tylko ciężka praca Przywódcy może być iskrą, która wznieci niegasnący pożar pracowitości jego ludu. Tak rzecze Mandat Niebios"
4. "To, co się błyszczy, daje władzę"
5. "Wojna jest dobrą ceną, którą płaci się za pokój"
6. "Jeżeli błogosławieństwem sił wysokich obdarzony jest rzemieślnik, to zarówno metalurg, jak i wędrowiec mogą czuć się błogosławieni"
7. "Potężnym władcą jest ten, któremu bez cienia lęku poddany może rzec, że zachowuje się on jak podły sk*****n"
8. "Złym jest zamiar budowania potęgi wspólnie z nieudolnymi braćmi. Jeżeli masz brata, który jest bękartem, zostaw go w lesie z wilkami. Nie mniej jednak, gdy brat twój wykazuje błysk talentu, osadź go po swojej prawicy"
9. "Nie liczy się siła jednostki, lecz jedności"
10."Alea iacta est"

Interpretację prawd zostawiliśmy sobie na dzień następny. W międzyczasie wrócił człowiek, który został wysłany przez Dominatora, aby spieniężył truchło arachnopoda. Podobno nagroda czekała za niego ciekawa. I tak było w istocie. Pierwszy tytuł Miejskiego Dziennika z nami związany: "Potężna trójka mężów zabija mutanta grasującego w Mieście!" Robi się ciekawie, prestiż rośnie, no i wpada nam w ręce manuskrypt, który przekonuje nas, że jesteśmy przyszłą potęgą. Omnipotęgą.

- Panowie, mam propozycję. - zaczął kolejny wątek Dom.
- Mów śmiało! - zachęciliśmy go z Akibą.
- Proponuję udać się z tym do Starcrafta, może on rozjaśni nam ogół przekazu tego manuskryptu.
- Kim jest Starcraft? - zapytałem.
- No jak to kim? Byłeś u niego z mściwym pierścieniem ostatnio. - wielkie było zdziwienie Doma, że nie wiem o kogo chodzi.
- Hmm, mi przedstawił się, jako Artur.
- Jeszcze niejedno imię jego poznasz - odparł z uśmiechem Akiba i ruszyliśmy na audiencję u przyszłego Najwyższego Emisariusza Dynastii...

__________________
Nick w grze taki sam, jak na forum

http://forum.bloodwars.interia.pl/thread...htuser=0&page=1

POLECAM!
30-01-2011 20:31 Shevir jest offline Szukaj postów użytkownika: Shevir Dodaj Shevir do Listy kontaktów
akiba
Newbie


images/avatars/avatar-19843.gif

Data rejestracji: 30-11-2010
Postów: 6
Skąd: Żary

Odpowiedź na Posta Odpowiedź z cytatem Edytuj/Usuń Posty Zgłoś Posta do Moderatora       Przeskocz na górę strony

Jedna z kartek pamiętnika Akiba'y

Jest dzień 1 stycznia, wszystko było by normalnie gdyby nie fakt że rozpoczął się nowy rok kalendarzowy. Wstałem z posłania, i pierwszą rzeczą którą zrobiłem po przyodzianiu stroju wyjściowego, było skontrolowanie postępów pracy moich poddanych, którzy przetapiali znalezione przeze mnie i moich obserwatorów, bezwartościowe przedmioty na złom do postaci brył sześciennych z racji tego, że było to jedyny środek płatniczy za cokolwiek.

Dzień jak co dzień, ale coś wisiało w powietrzu, każda kolejna sekunda napawała mnie niepewnością i strachem co wydarzy się w tym nowym roku, aby się uspokoić po skontrolowaniu postępów pracy, poszedłem do karczmy która słynęła ze spokojnego klimatu i przyjemnej atmosfery. Ta świątynia kultury i spokoju zawsze wyglądała tak samo i przesiadywały w niej te same osoby, lecz tego niby normalnego dnia w karczmie było wielu nieznanych mi wędrowców w przeróżnych strojach, ale jeden z nich najbardziej zwracał na siebie uwagę, zwano go Konradem a ubrany był w tak bardzo kolorowy strój, że mędrcy ze wschodu nie byli by wstanie go opisać. Głosił on, że za pięć dni, w dniu w którym trzej królowie dopełnili przepowiedni, otwarty zostanie portal do nowego, lepszego świata wampirów gdzie czekać nas będzie świetlana przyszłość. Pomyślałbym, że ta istota jest opętana przez jakieś złe moce i bluźni, gdyby nie wcześniejsze spotkanie z jednym z mych przyjaciół.

Shevir, ten rosły i umięśniony bydlak zawsze miał rację, jego "strzały przyszłością" zawsze się sprawdzały i to właśnie jego słowa sprawiły, że przesłanie Konrada nie przeszło obok mnie obojętnie, ponieważ powiedział mi, że jeden z magów jakim był Konrad ogłosi wieść która znów połączy nasze drogi .Zostały dwa dni do otwarcia wejścia prowadzącego w nowy świat, zacząłem zdawać sobie sprawę, że to naprawdę się wydarzy. Udałem się do pomieszczenia w mym schronieniu na którego ścianie wisiał miecz, który podarował mi swego czasu Iwan z którym ramię w ramię pustoszyłem okolice pierwszego świata stworzonego przez portal. Ten miecz był jedyną użyteczna bronią która mogła mi pomóc po przeniesieniu na nową ziemię pełną zła.

6 Stycznia, tej nocy nawet nie zmrużyłem oka, gdy zaczęło się ściemniać wyszedłem z kryjówki i udałem się w miejsce gdzie miał powstać portal. Bałem się, bo ki diabeł wie jakich herosów mogę spotkać w nowym świecie, miałem wiedzę która była naprawdę ogromna ale czy w spotkaniu z przeróżnymi mutantami, ta wiedza i miecz mnie ocalą ? Moi przyjaciele z dawnych podróży, Dominator i Shevir, byli specjalistami w tego typu chadzkach, więc miałem nadzieje że ich spotkam i będziemy mogli razem podbijać tereny nieznanego nam jeszcze świata. Koniec tego rozmyślania, jestem przy portalu, tylko ja i wrota, nikogo więcej a ilość światła wydobywająca się z niego oślepia moje oczy, co więcej robić... WCHODZĘ !

Zawroty głowy i uderzenie o skałę, i oczom moim ukazał się całkiem nieznany dotąd widok, miasto, mnóstwo wampirów stojących w małych grupach jakby chcieli wymienić się informacjami i wskazówkami, ujrzałem Dominatora i Shevira rozmawiających więc się przyłączyłem. Nie mogłem nadziwić się, że po tylu latach znów spotykam moich kompanów w ponownej walce o nieznane, rozmawialiśmy ze sobą ale nie za długo, krótkie ustalenia i do boju, oni już ruszyli zdobywać wiedzę chociaż według mnie mieli jej nadmiar ale te ich ambicje! Udałem się na rozpoznanie nowego terenu, pogoda była nawet przychylna naszym poszukiwaniom i nie przeszkadzała, mnóstwo wampirów, istot którymi kierowała rządzą krwi, wiedziałem że muszę znaleźć schronienie i jakiś pokarm dla siebie, byłem ssakiem więc wystarczyło dopaść jakąkolwiek zwierzynę i nasycić swoje pragnienie. Podszedł do mnie jeden z magów stojących wokół wielkiej budowli która nie przypominała mi nic co mogłem za czasu swego żywota widzieć, wyrył na ziemi swoją laską numer 6-cio cyfrowy i powiedział że mam się udać w miejsce tak oznaczone bo jestem nielicznym który otrzymał schronienie z rąk Pana Ciemności. Udałem się tam, gdy wszedłem do środka ujrzałem wielkie pomieszczenie którego przeznaczenia nie byłem wstanie opisać, z cienia zbliżyło się do mnie pięciu ludzi i powiedzieli że są na moje rozkazy oraz abym ich oszczędził a oni będą mi wiernie służyć. Wydałem im polecenia do pracy a sam udałem się w krótki sen przed podróżą w okolice miasta...

__________________
R14 - akiba
30-01-2011 22:09 akiba jest offline Szukaj postów użytkownika: akiba Dodaj akiba do Listy kontaktów Zobacz profil MSN akiba
Shevir
Forum Ace


Data rejestracji: 22-12-2010
Postów: 89
Rasa w grze: Kultysta
Kraina: Necropolia IX
Skąd: Żary

Autor tematu Temat rozpoczęty przez Shevir
część II CD Odpowiedź na Posta Odpowiedź z cytatem Edytuj/Usuń Posty Zgłoś Posta do Moderatora       Przeskocz na górę strony

Shevir
Viator


Ciąg dalszy części drugiej - Dynastia



Wchodząc do bogato zdobionej kwatery Artura, można było zauważyć, że nasza wizyta nie jest zaskoczeniem, a może nawet była oczekiwana. Piękne malowidła naścienne, chińskie wazy oraz obrazy nagich kobiet o apetycznych kształtach i rysach twarzy niewątpliwie budziły rozluźnienie, a nawet zachwyt. Artur siedział na swoim ulubionym fotelu, jego wyszywana z tygrysiej skóry koszula leżała na krześle, starannie ułożona. Od razu spostrzegłem dwie rzeczy: ta koszula musi mieć ciekawe właściwości skoro Artur z takim dopieszczeniem kładzie ją na krześle, druga zaś rzecz była bardziej istotna. Artur miał całą zakrwawioną klatkę piersiową. Ale nie, nie była to jego krew. Po dłuższej rozmowie zrozumiałem, że najgorszy los spotkał jednego z jego sług, który usiłował zasztyletować go w nocy. Ehh, głupi ci ludzie. Kiedy oni się nauczą, że w nocy jesteśmy silniejsi?

- Miło Cię znowu widzieć, Shevirze - rzekł pan domu, rozpoczynając wstęp do właściwego tematu rozmowy. Zdawało mi się, że on już wie, po co przyszliśmy.
- Z wzajemnością, Arturze. A może powinienem Ci mówić Starcraft? Czy wolisz, żebyśmy przeszli do języka chińskiego? - widać, trafiłem go w czuły punkt.
- Bystra z ciebie istota. Myślę, że przeprowadzimy wiele rozmów, dobrze przyprawionych sproszkowanymi owocami Drzewa Wiedzy.
- Powiedz mi, Arturze, ile znasz języków? - zanim przejdę do rzeczy, muszę chociaż trochę go poznać.
- Na pewno wystarczająco wiele, by się z Tobą dogadać, Shevirze. Z czym do mnie przychodzicie?
- Mam wrażenie, że już wiesz.
- Podejrzewam, że ty również miałeś przeczucie, że nasze drogi jeszcze się skrzyżują. Widzisz, ja jestem istotą, która specjalizuje się w kontakcie z innymi istotami. Jestem w stanie porozumieć się nawet z zmutowanym orangutanem, jeżeli porozumienie z nim miałoby jakikolwiek sens. - ten wampir intrygował mnie coraz bardziej. Myślę, że czas najwyższy przejść do rzeczy.
- Dobrze, zatem. Dom i Akiba znają cię nieco lepiej niż ja. Polecili mi twoją osobę do współpracy nad interpretacją manuskryptów znalezionych na pustyni. Sam przetłumaczyłem ich treść, ale samo tłumaczenie nie wystarczy.
- Mogę zerknąć? - rzekł Artur, subtelnym ruchem dłoni wyciągając plik manuskryptów od Dominatora.
Pierwszą rzeczą, jaka zainteresowała Artura, była tabliczka.
- D S T. - mruczał pod nosem.
Uznałem, że nie będę przerywał mu zadumy. W końcu umysł musi pracować szczególnie, jeżeli chodzi o interpretację tak wysokiej rangi dzieła.
- Możecie chwilkę zaczekać? Mam przebłysk i muszę szybko założyć amulet koncentracji, aby szybciej dojść do centrum przesłania tych zapisków.
- Zaczekamy. - odpowiedzieliśmy wspólnie.

- Dinasteia Sanctum Templum! - tak brzmiały pierwsze trzy słowa Artura po założeniu amuletu koncentracji.
- Dynastia Świętą Świątynią? - zapytałem.
- Zgadza się. To hasło kryje się pod akronimem z tabliczki. Znając rozwinięcie tego skrótu mogę opowiedzieć wam historię.
- Zamieniamy się w słuch. - rzekł pierwszy Akiba.

- Dokładnie trzydzieści lat temu mieszkałem, podobnie jak Wy do niedawna na planecie zwaną Terra. Ona ma w sobie najbogatszą historię w całym rzeczywistym okręgu światów i wymiarów. To właśnie Terra zrodziła najpotężniejsze rozumy i mięśnie w historii życia i śmierci. Legenda głosi, że jeden człowiek, zwany wędrowcem, podróżnikiem, bądź obieżyświatem tak dogłębnie poznał Terrę, że nie pozostało mu już nic jak przenieść się i poznać tajemnice innych światów, kultur, zagłębić tajniki nowych rodzajów potęgi. Ja, gdy mieszkałem na Ziemi, konkretniej w jednej z chińskich wiosek, miałem okazję spotkać zadziwiająco potężnego adepta jednego z klasztorów. Nie byłem wtedy świadomy tego, kogo spotkałem. Dzisiaj, dzięki Wam zrozumiałem, że to był właśnie Viator. Zrozumiałem to, ponieważ tamten mnich miał przepaskę z wyszytymi literami - D S T. Opowiedział mi on wiele interesujących historii oraz przysiągł, że poznam kiedyś głębię jego wiedzy oraz zapewnił mnie, że spotkam innych spadkobierców Czystej Idei. To nie jest przypadek, Shevirze, Dominatorze i Akibo, że zasiadamy tutaj we czwórkę. Viator's Knowledge przetrwa, a my będziemy na nowo odkrywać prawdę i uczynimy naszych braci potężnymi. Zgadzacie się ze mną?
- To, co powiedziałeś brzmi wiarygodnie. Masz jakiś dowód na to, że twoje słowa są absolutnie prawdziwe? - zapytałem.
- Mam dowód, Shevirze, mam dowód. - odpowiadając nagle, nie do końca wiadomo, skąd, wyciągnął pożółkły kawałek autentycznego chińskiego papieru. - Czytaj. - rzekł.
Wziąłem papier do ręki. Po przeczytaniu spojrzałem po pozostałej trójce i kiwnąłem głową.
- Dominatorze, obejmiesz główną władzę nad Dynastią. Akibo, twój wybitny matematyczny umysł pozwoli na mnożenie i gromadzenie bogactw przez Dynastię. Arturze, zostań, proszę Najwyższym Emisariuszem Dynastii jako ten, który posiada znajomości i wiedzę na temat kontaktu z człowiekiem wyższą niż ktokolwiek inny. Ja sam, specjalizuję się w wojnie. Pozwólcie, że zostanę sędzią nad istotami poszukującymi prawdy oraz katem nad istotami odrzucającymi prawdę. Alea iacta est. - w ten sposób zakończyłem to koncylium.

Dnia następnego zostawiliśmy w spokoju już nasze kwatery. Przy pomocy tego bydlaka - Nooplera opanowaliśmy zamek oblężony przez wilkołaki. Nasza piątka okazała się zabójcza. Wątpię, żeby to miasto widziało wcześniej tak żywą akcję transportową. Myślę, że Seker nad nami czuwał, bo transport ludzi, krwi, materiału budulcowego szedł sprawnie. Wśród tych ludzi dwie interesujące postacie rzuciły mi się w oczy. A one na pewno nie należały do rasy ludzkiej, które były nam niewolnikami. Podchodząc, zapytałem:
- Czy nie uważacie, że wasze wybitnie czerwone oczy i światłowstręt zdradzają prawdziwą naturę waszej istoty?
- Błyskotliwy jesteś. - odrzekł pierwszy.
- Wiem o tym. Powiedz mi jak cię zwą?
- Moje prawdziwe imię zaginęło w czasie. Czasami wśród bękartów Czarnego Zaułku wiatr poniesie dwa słowa: "Giant Killing". Drugi raz już tego nie słyszą. Zapominają o wszystkim, a świat zapomina o nich.
- Brzmi interesująco. Zatem, powiedz mi Giant, czy mi też grozi zapomnienie?
- Myślę, że zauważyłeś już, że stać mnie na rzeczy, o których reszcie tych nędznych tragarzy nawet się nie śniło.
- Sprawiasz wrażenie istoty mającej ogromny potencjał. Dlaczego nosisz teraz beczkę z krwią? Nie powinieneś polować teraz na wilkołaki?
- Dowiedziałem się, że jest to doskonała okazja do spotkania Wyższej Loży. Wczoraj w nocy na niebie był znak, który zwiastuje przebudzenie się potęgi Dynastii. Czy mam mówić dalej? - tu już poczułem niesamowity podziw. Oto kolejny nosiciel krwi i historii twórcy manuskryptu!
- Nie, porozmawiamy w zamku. I nie zabijaj dzisiaj nikogo.

- A ciebie jak zwą? - rzekłem do drugiego z wampirów, usiłujących ukryć się w tłumie tragarzy.
- Mnie zwą po prostu Fluks.
- Dlaczego?
- Widzisz, ja też jestem tutaj, bo dotarł do mnie znak odrodzenia się Dynastii. Moim dalekim przodkiem jest Atylla Hun - Bicz Boży. Moje imię pochodzi od łacińskiego słowa - flagellum.
- A końcówka?
- Nie chciałem zdradzać się w pełni, więc funkcjonuje pod nieco spłaszczoną godnością.
- Opowiedz mi o swoim słynnym przodku.
- Atylla był najbardziej bezwzględnym i łaknącym potęgi wodzem Hunów - krwiożerczego plemienia rodem z surowych stepów Azji. Według legendy krążącej w mojej rodzinie dzień przed jego śmiercią rozmawiał z nim Viator...
- A więc i ty miałeś styczność z Wędrowcem? - przerwałem mu zaciekawiony.
- Tak, Viator zostawił w mojej rodzinie pamiątkę. Spójrz sam. - rzekł Fluks, pokazując mi kilkumilimetrowego rozmiaru statuetkę.
- To nie jest ziemski metal. - rzekłem z nutą podejrzliwości.
- Zgadza się. Według podania, które opowiadała mi moja babka, Viator już wtedy odbywał podróże między różnymi częściami Przestrzeni, ale kochał Terrę i wracał do niej bardzo często. Ten metal pochodzi z Morii, krainy, gdzie rządzą dusze uwięzione w kamieniach. To one nadają potęgę. Ta figurka to przetopiony kamień duszy Oktawiana Augusta. Dla Atylli była zwiastunem rychłej śmierci. Dla Hunów omenem upadku. Dla Rzymu zwiastunem zniszczenia. Dla mojego rodu zwiastunem potęgi. Myślę, że dzisiejsze spotkanie jest jej początkiem. - tymi słowami Fluks ostatecznie przekonał mnie, że Dynastia w chwili obecnej dzieli już 7 ciał i dusz...

__________________
Nick w grze taki sam, jak na forum

http://forum.bloodwars.interia.pl/thread...htuser=0&page=1

POLECAM!
31-01-2011 21:51 Shevir jest offline Szukaj postów użytkownika: Shevir Dodaj Shevir do Listy kontaktów
Shevir
Forum Ace


Data rejestracji: 22-12-2010
Postów: 89
Rasa w grze: Kultysta
Kraina: Necropolia IX
Skąd: Żary

Autor tematu Temat rozpoczęty przez Shevir
część II CD Odpowiedź na Posta Odpowiedź z cytatem Edytuj/Usuń Posty Zgłoś Posta do Moderatora       Przeskocz na górę strony

Shevir
Viator


Ciąg dalszy części drugiej - Dynastia


Zachód Słońca. Wampiry kochają tę porę dnia. My - istoty Wyższego Ładu, członkowie potężnej Dynastii o tej porze polujemy. Na wampiry naturalnie. Podczas jednej z wędrówek wzdłuż murów Miasta trafiłem na wysokiego, dobrze zbudowanego, otoczonego mroczną poświatą wielmożę. Właściwie, to do trafienia na niego trochę brakowało. Obserwowałem go z pewnego dystansu. Szlachtował on właśnie jakiegoś sporych rozmiarów zwierza. Robił to tak precyzyjnie, że wzbudził moje zainteresowanie. Nie minęła sekunda, a już byłem przy nim. Nie minęły dwie, a stał już on za mną z nożem przyłożonym do mojego gardła.
- Błędem było zbliżenie się do mnie. - rzekł.
- Błędem będzie brak natychmiastowego oddalenia noża od mojej krtani. - odparłem tonem ociekającym pewnością siebie.
- Musisz być wcale ważną personą, skoro nie lękasz się poderżniętego gardła. - tu już zaczął kształtować się mój wizerunek w jego oczach.
- Powiem tak: ty zabierasz nóż jak najdalej od mojej szyi, opowiadasz kilka słów o sobie, a ja zdecyduję, co będzie dalej. - jak stanowczy, to do końca.
- Zdajesz sobie sprawę, że prowokacja może skończyć się tragicznie?
- Zdaję sobie sprawę, że za dwa dni będziemy rozmawiali inaczej, więc odłóż ten nóż i przedstaw się.
- NIE - rzekł, oddalając nóż od mojego gardła.
- Dlaczego nie? - zapytałem.
- Widzisz, jestem głosem, który sprawia, że słaby czuje się nikim. Jestem siłą, która sprawia, że zwinny zaczyna poruszać się z gracją źrebaka z pokaleczonymi kończynami. Jestem NIE. Zaprzeczenie wszystkiego, co uznawane za prawe i szlachetne.
- Rozumiem już, NIE. Jesteś bardzo specyficznym przypadkiem. Rzekłbym nawet - wyjątkowym.
- Wyjątkowym, powiadasz. To może spójrz na to. - mówiąc to, pokazał wytatuowane litery na odsłoniętym przedramieniu.
- D S T? - czyżby Dinasteia Sanctum Templum?
- Można wiedzieć, jak dowiedziałeś się rozwinięcia?
- Widzisz, NIE: podobnie jak i Ty, jestem spadkobiercą idei Wędrowca. Powiedz mi, co Cię z nim łączy?
- Ciekawe. Łączą mnie z nim więzy krwi. On jest moim dalekim przodkiem. Niemalże legendarnym, ale odciskającym znaczne piętno na mojej rodzinie. Pamiętam, jak byłem młody, mój dziad czytał mi przypowieści, których autorem był Viator. Jedną z nich była przypowieść o Damoklesie - wieśniaku łaknącym władzy. Dzięki tej przypowieści zrozumiałem, że przeznaczona jest mi władza, ale również stałe zagrożenie, które będzie wisiało nade mną niczym miecz na końskim włosiu. Powiedz mi, jak Ci na imię?
- Jam jest Shevir. Jeden z spadkobierców idei Wędrowca. Jeden z twórców nowej potęgi Dynastii. Pierwszy, który powita Cię w naszych szeregach.

Kolejną czynnością, jaką dane nam było wykonać był niezwłoczny spacer do zamku Wyższej Loży. Tam czekali na nas przy świeżo zakupionym stole z pięknie ciosanego nefrytu dotychczasowi członkowie Dynastii z dwiema nowymi postaciami.

- Witaj, Shevirze. - pierwszy natychmiast milczenie przerwał Artur. - widzę, że przyprowadziłeś ze sobą gościa. Chętnie go porwę na dłuższą pogawędkę. Ty, proszę, zajmij się tą dwójką.
- Zapraszam. - rzekłem krótko do dwóch nowych twarzy i poprowadziłem ich do swojej komnaty.

Moja procedura przeprowadzania rozmów kwalifikacyjnych jest standardowa. Nie chórem. Po kolei. Dlatego zacznę od tego bardziej obklejonego muskulaturą.

- Jak Cię zwą? - rozmowa rozpoczęta.
- Prawdziwego imienia nie jestem w stanie powiedzieć. Ciąży na mnie tajemnica Strażnika Światów, z którym to konwersował Viator. Od tamtej rozmowy na moim imieniu ciąży klątwa, dlatego prawdziwego imienia poza mną i moją martwą matką nie jest w stanie nikt poznać. Znany jestem jako Kul.
- Dlaczego Kul?
- Niektórzy myślą, że moje zastępcze miano pochodzi od mojej atletycznej budowy ciała, od Kulturysty. Prawda jest taka, że przydomek nadał mi mój ojciec, po tym jak wyszła na jaw klątwa. Nadał mi go na cześć wioski w Botswanie, z której pochodzę - Kule.
- Czy ta wioska ma jakieś szczególne znaczenie? - spytałem, kierowany przeczuciem, że Kul ma coś jeszcze do powiedzenia.
- Widzisz, w Kule wiele lat temu działy się tragiczne rzeczy. Ta wioska jest symbolem śmierci. Wiele rodzin zmuszonych było do walki ze sobą o pożywienie. Wszyscy tutaj zebrani mają związek z Wędrowcem. Ze mną jest podobnie. Spójrz proszę na te pierścienie. - rzekł Kul, pokazując mi obie ręce z dwoma pięknymi pierścieniami.
- Niesamowite! Bardzo dobrej jakości diament! A ten drugi pierścień... Czy jesteś świadomy jego mocy?
- Noszę go cały czas. Zapanowałem nad pragnieniem zemsty, jakie z niego płynie. Widzisz, oba te pierścienie zostały wykonane przez przeklętego jubilera - jednego z moich przodków. Z klątwy oczyścił go właśnie Viator. Od tamtego czasu w mojej rodzinie była przekazywana ta para pierścieni. Symbolizują ład i harmonię oraz siłę w diamencie, a także bezwzględność i krwawą walkę poprzez mściwość. Czy obdarzysz mnie łaską i pozwolisz zostać w szeregach Dynastii?

Został. Nie mogłem odmówić mu niesamowitych mocy oraz wybitnie związanej z nami historii. Dynastia rośnie w siłę. Druga postać prezentowała się równie okazale, jeżeli chodzi o cechy wewnętrzne. Szczególnie interesował mnie amulet z czterolistną koniczyną zatopioną w pięknym szmaragdzie oraz pierścień sprawiający wrażenie scyzoryka.

- Witaj, przedstaw się, proszę i na początek opowiedz mi o swoim amulecie i pierścieniu. Wyglądają intrygująco. - nie owijałem w bawełnę, od razu wskazałem cechy, które mnie w jego wyglądzie zainteresowały.
- Zwą mnie Yrre. Jestem z natury oraz przez wiele lat uczonego zawodu - Łamaczem Szyfrów. Mój amulet to nic innego jak Szczęście zamknięte w szmaragdzie. Aby zapewnić Cię o wiarygodności działania mojego amuletu, proponuję grę w kości. Co Ty na to? - hazardzista - pomyślałem.
- Zagrajmy.

50 prób udanych na 50 możliwych. Tak nieprawdopodobnej serii szczęśliwych rzutów nie widziałem nigdy. Wiarygodność działania amuletu potęgował fakt, że Yrre zachęcił mnie do założenia go i spróbowania tego samego. Po 30 udanych próbach z rzędu znudziło mi się odgadywanie oczywistej liczby oczek, która wypadnie.

- Niesamowity jest ten Twój amulet. - potwierdziłem, że wierzę w jego właściwości.
- Dziękuję, że ufasz moim umiejętnościom.
- Powiedz mi teraz, co to za pierścień. Wyglądem przypomina scyzoryk...
- To pierścień Łatwości. Ułatwia mi życie oraz dostęp do zamkniętych normalnie miejsc, zjawisk, a nawet istot.
- Interesujące. Byłbyś w stanie otworzyć tajemnicę, którą teraz ukryję?
- Spróbujmy.

Po tym jak odkrył moją historię wiążącą mnie z Dynastią, którą ukrywałem głęboko w sercu, odechciało mi się dalej testować tego szarlatana. Jest cholernie bystry. Dynastia będzie miała z niego pożytek. Niewątpliwie...

__________________
Nick w grze taki sam, jak na forum

http://forum.bloodwars.interia.pl/thread...htuser=0&page=1

POLECAM!
01-02-2011 23:22 Shevir jest offline Szukaj postów użytkownika: Shevir Dodaj Shevir do Listy kontaktów
Shevir
Forum Ace


Data rejestracji: 22-12-2010
Postów: 89
Rasa w grze: Kultysta
Kraina: Necropolia IX
Skąd: Żary

Autor tematu Temat rozpoczęty przez Shevir
Eksplozja weny po kilku dniach ciszy Odpowiedź na Posta Odpowiedź z cytatem Edytuj/Usuń Posty Zgłoś Posta do Moderatora       Przeskocz na górę strony

Shevir
Viator


Ciąg dalszy części drugiej - Dynastia


Zadumany szedłem ścieżką prowadzącą daleko poza okolice Miasta. Moje myśli szalały. "Tyle nowych postaci mnie otacza. Tyle ksiąg, tyle historii, tyle nowości mnie otacza. Zjawiska, które nadadzą sens mojej marnej egzystencji mnie otaczają. Jestem otoczony, ale coraz szczęśliwszy" - myślałem. Piękne to były myśli, przepełnione pragnieniem rozwoju, zaangażowaniem w kreującą się potęgę Dynastii. Stan zamyślenia był silny. Tak silny, że nie dostrzegłem tego, że jestem śledzony. Nie wiedziałem od kiedy. Ale w końcu zorientowałem się w sytuacji i poczułem, że czas to wyjaśnić. Podążała za mną Pewna Śmierć. Tak bynajmniej powinno być w przypadku zwykłego wampira. Ja nie jestem wampirem. Nie jestem już także człowiekiem. Jestem potęgą. Jam jest Shevir - ten, którego imię wkrótce będzie swoim brzmieniem kruszyło mury wrogich twierdz. Śledząca mnie postać zorientowała się pewnie, że błędem było szykowanie się do ataku na mnie. Atak na mnie to także Pewna Śmierć. Aczkolwiek zdarzają się wyjątki, kiedy ujawnia się w moich oczach fakt, że ów atak nie był aktem desperacji, tylko okazją do poszerzenia grona cennych znajomości. Tak było teraz. Po ujawnieniu nie pozostało tej tajemniczej postaci nic innego jak pospolite ruszenie na moją skromną osobę.
- Stój i obejrzyj się. - rzekłem do atakującej postaci. Jeden profil miała piękny. Naprawdę niebanalna uroda - pomyślałem. Niewyobrażalne było moje zdziwienie, gdy zobaczyłem, że z drugiej strony wygląd tej istoty diametralnie się zmienia. "Co to za bydlę zrobiło się z tej pięknej kobiety?" - pomyślałem.
- Kim jesteś, głupcze, żeby ośmielać się nam rozkazywać? - pytanie zostało jakby zadane dwoma głosami - kobiecym i męskim.
- Jestem ostatnią personą, którą ujrzycie, jeżeli nie zrezygnujecie z pogoni na mnie.
- Mylisz się, głupcze! Mylisz się! - pasja szarży tej postaci rosła.
- Powiedziałem, stój. - mój stoicki spokój w końcu wywołał zamierzony efekt. Postać stanęła tuż przed moją twarzą. Czułem niesamowitą ciekawość. Lewa połowa twarzy - kobieta. Prawa połowa twarzy - mężczyzna. Niesamowite!
- Pytamy jeszcze raz: kim jesteś, żeby ośmielać się nam rozkazywać?! - i ponownie dwugłos.
- Jam jest Shevir. Klęska głodu dla głupców łaknących władzy i potęgi. Świątynia rozkoszy dla tych, którzy przyjmą Prawdę. Kat dla tych, którzy Prawdę odrzucą. - moja ciekawość wygrała. Zacznę pierwszy. Zobaczymy, co z tego wyniknie.
- Co byś zrobił, gdybyśmy się nie zatrzymali? - dwugłos zadający pytania intryguje mnie coraz bardziej.
- Zabiłbym was. Macie niewyobrażalne szczęście. Fortuna musiała być łaskawa wobec waszej podwójnej persony. Opowiecie coś o sobie? - zmiana mojego tonu z ociekającego jadem na przyjazny, posypany szczyptą ciekawości przyniosła to, czego oczekiwałem. Rozmowa rusza w odpowiednim kierunku.
- Zwą nas CertainDeath. Od lat karzemy mężów bijących swoje kobiety. Od lat karzemy próżnych i głupich. Od lat karzemy matki zabijające swoje dzieci. Od lat...
- Od lat poszukujecie znaku, że odrodziła się Dynastia.
- Skąd ty to wiesz?! - tak potężnej fali dwugłosu jeszcze nie słyszałem. Niesamowita moc!
- Nieważne skąd to wiem. Jesteście Pewną Śmiercią. Śmiercią, o której małe dziecko czyta w starej księdze baśni. Jesteście Śmiercią, którą babki karzą niesforne wnuki, które nie chcą kłaść się spać. Jesteście Śmiercią, która towarzyszyła Beowulfowi, gdy zabijał Grendela.
- Jesteś spadkobiercą idei Wędrowca, zgadza się?
- Tak, jestem. Jam jest Shevir, potęga, która kreuje kolejne potęgi. Jestem ostatnim pionkiem w kolejce Domino. To ja jestem Demiurgiem, Poruszycielem, który zamyka w czasie nowe moce. Teraz między potęgami zamknę i Was. Godzicie się na to?
- Godzimy się.
Rytuał został zamknięty. Przy nefrytowym stole w Twierdzy Dynastii pojawiło się nowe krzesło. Z oparciami zdobionymi dwiema połówkami ludzkiej czaszki. Każdy członek Dynastii ma znak charakterystyczny. Znakiem CertainDeath jest połowa ludzkiej czaszki. Może kiedyś opowiedzą publicznie swą historię. Ja tego nie zrobię. Bo ja jestem Shevir - strażnik tajemnic Dynastii. Tajemnice klanu zostaną w klanie.

Dzisiejsza wędrówka nie zakończyła się na rytuale addycji dualistycznej postaci do kohort Dynastii. Maszerowałem dalej. I wędrówka okazała się nie bezcelowa, a pełna owoców. Trafiłem na dosyć przestrzenny plac otoczony obeliskami. W centrum placu znajdował się posążek otoczony grubą pajęczyną. Więcej nie byłem w stanie dostrzec, bo poczułem, że coś ostrego wbija się w mój bark. Muszę popracować nad spostrzegawczością w najbliższej przyszłości, bo kuleje okropnie. Wstyd ogarnia moją personę, gdy nazywam siebie katem tych, którzy odrzucają Prawdę, gdy nie dostrzegam dwumetrowego pająka czatującego na moje ciało. Wstyd.

Pająk skończył poszlachtowany na plasterki. I teraz mogłem zbliżyć się bez obaw do posążku na środku placu. Ku mojej radości zmieszanej z ciekawością było to popiersie nieznanej mi bliżej postaci. Radością napawały mnie ozdoby znajdujące się na tym popiersiu. Konkretnie - szyja zdobiona była pięknym amuletem z malutkim pajączkiem utopionym w bursztynie. W rzeźbionej dłoni znajdował się pierścień. Również z pajączkiem, tym razem jednak utopionym w szafirze. W drugiej dłoni niestety znajdowała się blada przestrzeń. "Ktoś tu był przede mną. I zabrał jeden pierścień." - pomyślałem i odwróciłem się z powrotem w kierunku Miasta. Bogatszy o Dobrej jakości pierścień i amulet pająka wracałem do zamku.

Po kilku godzinach przedzierania się przez gąszcze udało mi się dotrzeć do głównej siedziby Dynastii. Na miejscu czekały kolejne dwie postacie przyprowadzone przez Akibę i Dominatora. Bez chwili zwłoki zaprosiłem je do swojej komnaty.

Pierwszą z nowych postaci, które dane mi było teraz sprawdzać był nieogolony mężczyzna z zabójczym wyrazem twarzy oraz szponami wystającymi z śródręczy.
- Jak Cię zwą? Co tutaj robisz? - zapytałem.
- Zwą mnie Wolver. Dowiedziałem się, że tutaj odnajdę wiele wskazówek zostawionych światu przez Viatora. Łaknę tej wiedzy.
- Rozumiem. A jaki dynastia może mieć pożytek z Ciebie?
- Nie ma równego mi w szlachtowaniu. Moje szpony są ostrzejsze niż noże tego, który przedstawia się jako zaprzeczenie wszystkiego - Nie.
- Ostry nóż w kuchni nie wystarczy do poprawnego przyrządzenia krwistych steków. Potrzebna jest również wiedza. Masz ją?
- Mam wiedzę, Shevirze. Wiem, że pozwolisz mi tutaj zostać i prezentować ci ją co dzień. Wiem, że pozwolisz mi tutaj zostać i szlachtować kolejnych przeciwników. Wiem, że pozwolisz mi odciążyć siebie z ciężkiego brzemienia bycia katem tych, którzy przeciwni są Prawdzie. Wiem, że odrzucenie mnie byłoby głupotą.
- Dużo wiesz. Rozgość się, Artur przydzieli Ci komnatę. Pozwól mi teraz porozmawiać z kolejnym kandydatem.
- Dziękuję. Jesteś mądry i światły. Nie pożałujesz tej decyzji. Wiem to. - tak zakończył rozmowę Wolver - nowy Mistrz Szponów i prawdziwy Pazur Dynastii.

Druga postać była strasznie blada. Odnosiłem nieodparte wrażenie, że przezroczysta. Niematerialna? Przyszedł czas na rozjaśnienie tych ciemnych rozmyślań.
- Witaj. Jestem Shevir, jak zapewne zostało Ci powiedziane. - zacząłem.
- Wiem, Shevirze, jesteś Sędzią, który przyjmie do Dynastii tych, którzy będą posłuszni wobec Prawdy.
- Zatem ty wiesz, kim jestem ja. Ja nie wiem nic o tobie. Opowiedz, proszę wszystko, co powinienem wiedzieć. - rzekłem.
- Moje imię zaginęło w innym świecie, ale jestem Wolny. Jestem Wolnym Duchem - strażnikiem antycznych myśli. Jestem powiernikiem sekretów Kleopatry. Jestem doradcą Aleksandra Macedońskiego. Jestem ponad Czasem. Bo jestem Wolny. A wolność towarzyszyła także Viatorowi.
- Nie masz ciała. - zauważyłem.
- Nie mam. Jestem źródłem czystej energii. Witalnej i Śmiertelnej. Szczerej i Fałszywej. Każdy dualizm zjawisk we mnie istnieje. Każde przeciwieństwo tworzy we mnie całość. Każda potęga klęknie przed moją. Każdy klan, każdy ród klęknie przed Najwyższą z Dynastii, jeżeli Ty, Shevirze zgodzisz się, aby Wolny Duch płynął razem z Waszymi Kohortami podczas wojen.
- Zgadzam się, Wolny Duchu. Witam wśród nas.

Nasze szeregi rosną w dalszym ciągu. Mam już dwa potężne elementy pajęczego setu. Artur znika na całe godziny. Podobno negocjuje z Zakonem Złych Czarnych Feniksów pakt porozumienia. Podobno robi wiele rzeczy. A może nie robi nic? Nie wszystkim jest dane wiedzieć to. Nie w tej chwili. Giant Killing i Fluks pomagają Akibie w budowie nowego skarbca w podziemiach twierdzy. Dominator po walce z Czarnym Pasterzem ogłosił się królem jego zakonu i przejął Dobrą Obręcz Pasterza. Noopler ponownie zawędrował na pustynię i odnalazł kolejny mściwy pierścień - tym razem dobry. Kul powiększa swoją masę, czyniąc z siebie niewyobrażalnie potężną bestię. Yrre i Nie studiują rosnący zbiór ksiąg i manuskryptów w Bibliotece Dynastii. Wszystko idzie w dobrym kierunku. Viator's Knowledge przetrwa - nie umrze.

Koniec części drugiej.

__________________
Nick w grze taki sam, jak na forum

http://forum.bloodwars.interia.pl/thread...htuser=0&page=1

POLECAM!
09-02-2011 02:49 Shevir jest offline Szukaj postów użytkownika: Shevir Dodaj Shevir do Listy kontaktów
Shevir
Forum Ace


Data rejestracji: 22-12-2010
Postów: 89
Rasa w grze: Kultysta
Kraina: Necropolia IX
Skąd: Żary

Autor tematu Temat rozpoczęty przez Shevir
Odpowiedź na Posta Odpowiedź z cytatem Edytuj/Usuń Posty Zgłoś Posta do Moderatora       Przeskocz na górę strony

Shevir
Viator


Część trzecia - Ścieżka wojenna


- Panie! Przybył goniec! Zarzeka się, że ma ważne dla Pana informacje! - dysząc przekazywał mi wiadomość mój sługa, którego stan fizyczny wyraźnie można by było porównać do antycznego Greka po przebiegnięciu 42 kilometrów.
- Wpuść go. - rzekłem spokojnym, nieco znudzonym tonem.

Goniec był wyraźnie naznaczony licznymi mutacjami. Nienaturalnie nabrzmiałe żyły niczym śliskie węże oplatały jego ciało. Jego twarz pokaleczona świeżymi jeszcze ranami. Wyglądał odrażająco. Ale mój zmysł estetyczny nie miał tutaj nic do powiedzenia.

- Słucham, jaką masz dla mnie wiadomość?
- W imieniu lorda Slaymera ogłaszam, że za osiemnaście godzin nastanie Czarne Słońce dla waszej nędznej Dynastii. Karmicie hańbą ten świat i mamy zamiar pokazać waszemu żałosnemu przywódcy, że nie jesteście godni posiadania jakiegokolwiek wizerunku. Stąd przysięgamy, że za osiemnaście godzin najgorsza z Dynastii przestanie istnieć.
- Rozumiem. Dziękuję za informację, możesz odejść. - goniec nie zdążył się domyślić, że nie chodziło mi o odejście z mojej komnaty. Jego głowa cicho upadła tuż u stóp wchodzącego właśnie Artura, zakrwawiając delikatnie jego buty.

- Czego chciał? - z ironicznym uśmiechem pytał Artur
- Wydaje mu się, że jest w stanie wraz ze swoim klanem skruszyć nasze fundamenty.
- No nic, idę po swój łuk, wezmę chłopaków na mały turniej. Trzeba potrenować.
- Ja wezmę Nooplera, w skrzyni chyba zachowały się nasze dobrej jakości łomy. Powinny dobrze wbijać się w ich tępe czaszki.
- Ogłoś jeszcze pełną mobilizację, nie chcę widzieć żadnego przypadku podczas tej walki.

Napotykając po drodze różnych członków Dynastii, informowałem o tym, co i jak mają robić, jakie przygotowania poczynić. Zalecałem nawet odpowiednie diety, aby ich krew była w pełni funkcjonalna podczas oblężenia. Artur, Yrre, Dominator, Akiba oraz Fluks urządzili sobie mały turniej broni dystansowej. Piękny przykład dawała czołówka Dynastii, raz za razem strzały przeszywały środek tarczy. Imponująco prezentowały się salwy wbijających się w tarczę noży do rzucania w wykonaniu Fluksa, czy pięciokrotne seryjnie wbijające się strzały Yrre. Przebieg turnieju napawał optymizmem przed walką z klanem Węży. Kolejnym etapem przygotowań przed batalią był turniej rewolwerowców. Użytkownicy dobrej jakości glcków również prezentowali się zadowalająco skutecznie. Nastrój wyniósł się na sam szczyt po zaciekłym pojedynku Nooplera i Shevira. Skrzyżowały się dwa z pięknej stali wykute łomy. Błyski podczas zderzeń ze sobą tych dwóch gnatów oślepiały otaczające walczących towarzystwo.
- Pięknie, pięknie! - nagle przeszył zebranych metalicznie brzmiący donośny głos. - Taka radość w Dynastii, tak się małe strzelce cieszą na nadchodzącą rzeź! A nie myślą, że może jednak w ostatniej chwili braknąć im siły do dźwignięcia się z kolan, gdyby przeciwnik uderzył po kostkach!
Nutkę przerażenia szybko rozwiał Artur.
- Witaj, Kolosie! Co z twoim Zakonem Złego Czarnego Feniksa?
- Nic frasunku nie chowaj w duszy. Moja potężna kusza na dystans potrafi utrzymać tam porządek. Porachujemy tych bydlaków i wrócę na swoje piekielne stepy.

Kolos był gigantem przewyższającym nas o minimum cztery głowy. Krążyły plotki, że wybrał się do Ligi Cieni i tam LoS obdarzył go możliwością dzierżenia potężnej kuszy, której bełty szyły bez problemu skały, drzewa i mury na wylot. Po żywej tkance przeszytej bełtem z Kuszy Kolosa nie było co zbierać.

Nastała godzina prawdy. Pierwsza kula z glocka, wystrzelona przez Setha otworzyła walkę. Ledwo rzuciłem okiem w bok, a już leciało na mnie trzech wojowników z herbem węża na piersi. Nie zdążyłem nic zrobić, gdy pojawił się przede mną RedipS - jeden z kompanów Kolosa i potężnie wyglądającym mieczem, nieco przypominającym antyczne gladiusy rzymskich pretorianów, ranił rozpędzonego wroga. Kolejna dwójka otrzymała krótkie, ale głębokie cięcia za pomocą sztyletu - sprawiającego wrażenie samemu prowadzącego dłoń właściciela. Wydarzenia następowały po sobie błyskawicznie. Jeden z najsilniejszych członków klanu Węży - Jorund wyraźnie się rozochocił. Salwy kul z jego solidnie wykonanego magnum oraz niesamowicie szybkie cięcia noża siały postrach. Uspokoił go dopiero nóż którym Fluks idealnie wycelował w jego krtań. Po raz kolejny zostałem otoczony przez trzech przeciwników. Tym razem nie było cienia szansy na to, że ktoś mi pomoże. To była moja chwila. Czułem, że ten moment zaważy o mojej reputacji po tym oblężeniu. Jeden obrót, potężny, szybki młyniec łomem i to był koniec. Wypadłem z obiegu tej walki. Wykończyłem jednym uderzeniem trzech przeciwników, jednak ilość włożonej przeze mnie energii w ten cios wystarczyła, abym nie był w stanie walczyć dalej. Leżałem. Traciłem powoli przytomność, w ostatnich sekundach, gdy moja świadomość jeszcze funkcjonowała dotarło do mnie, że nade mną ktoś się pochyla...

To był mój wierny kompan - Dominator. Wykończył tego, który otworzył bitwę. Strzała z jego krótkiego dębowego łuku nie mogła trafić nigdzie indziej, jak w mostek. Mimo wszystko lęk zadrżał sercem lidera. On wiedział dobrze, że byłem bliski odejścia z tego świata. Wiedział, że wysiłek włożony przeze mnie w tajemnej sztuki młyniec jest niewyobrażalny. Mimo wszystko wiara w to, że victoria będzie nasza pozwoliła przetrwać wszystkim.

Dzieła dokończył Kolos, którego kusza wystrzeliła pocisk z taką szybkością, że zapłonął i zgasł dopiero w gardle jednego z ostatnich przeciwników. Tuż za nim jednak czaił się jeden z najbardziej tchórzliwych węży, usiłujący zadać mu cios w plecy... Wampirzyca o charakterystycznym, zielonkawym odcieniu skóry- nazywana przez nas Limoną, była szybsza. A ćwiczenia na strzelnicy dały wymierny efekt. Kula z jej glocka utkwiła w oku niedoszłego kata Kolosa.

Czas później pokazał, że zwycięstwo to zostało na tyle dobrze spożytkowane, że terytorium Dynastii rozrosło się, a Węże poznały gorzki smak upadku...

__________________
Nick w grze taki sam, jak na forum

http://forum.bloodwars.interia.pl/thread...htuser=0&page=1

POLECAM!
14-03-2011 01:09 Shevir jest offline Szukaj postów użytkownika: Shevir Dodaj Shevir do Listy kontaktów
Shevir
Forum Ace


Data rejestracji: 22-12-2010
Postów: 89
Rasa w grze: Kultysta
Kraina: Necropolia IX
Skąd: Żary

Autor tematu Temat rozpoczęty przez Shevir
Odpowiedź na Posta Odpowiedź z cytatem Edytuj/Usuń Posty Zgłoś Posta do Moderatora       Przeskocz na górę strony

Pierwszy fragment części trzeciej wiąże się z pierwszym poważnym sprawdzianem dla naszego klanu, jakim była potyczka z klanem Wonsze w Samolocie Smile

http://r14.bloodwars.interia.pl/showmsg....&key=ef528ea038

http://r14.bloodwars.interia.pl/showmsg....&key=4ea804daac

__________________
Nick w grze taki sam, jak na forum

http://forum.bloodwars.interia.pl/thread...htuser=0&page=1

POLECAM!
14-03-2011 01:13 Shevir jest offline Szukaj postów użytkownika: Shevir Dodaj Shevir do Listy kontaktów
Shevir
Forum Ace


Data rejestracji: 22-12-2010
Postów: 89
Rasa w grze: Kultysta
Kraina: Necropolia IX
Skąd: Żary

Autor tematu Temat rozpoczęty przez Shevir
Odpowiedź na Posta Odpowiedź z cytatem Edytuj/Usuń Posty Zgłoś Posta do Moderatora       Przeskocz na górę strony

Shevir
Viator


Ciąg dalszy części trzeciej - Ścieżka wojenna



"- I wtedy ten Shevir zrobił taki obrót tym łomem, że ta trójka przeciwników nie miała szans. I mówię ci, ja też kiedyś zostanę takim wielkim wojownikiem. Co się śmiejesz?! Nie wierzysz mi?!" - to była jedna z ciekawszych wypowiedzi istot, które wpadły mi w ucho podczas szybkiego spaceru do siedziby Giant Killing. Malec, który relacjonował swojemu przyjacielowi plotki słyszane na ulicy nie mógł wiedzieć, że już wkrótce będzie głównym strażnikiem pięknie zdobionych Runicznych Nogawic mieniących się wspaniałym metalicznym blaskiem. Nie mógł wiedzieć, że będzie Synem Dynastii, której dawał będzie siłę i szczęście podczas wypraw w dalekie zakątki świata.

Dotarłem w końcu do kwatery Giant Killing. Tradycyjnie po drodze walały się trupy śmiałków próbujących obejść tajemne pułapki poprzedzające ostatni stopień schodów przed wrotami do jego siedziby. Giant Killing pomimo tego, że był wysoko postawionym członkiem Dynastii, odmówił komnaty w naszej głównej twierdzy. Tłumaczył się potrzebą samotności, ciszy i dystansu do reszty członków. W tej ciszy robił doświadczenia, testował właściwości przeróżnych znalezisk. Do jego najbardziej udanych w tej chwili należał Dobrej Jakości Naostrzony Kastet, który należał swego czasu do alpa - Indiany Jonesa, zwanego Zdobywcą. Dostałem notkę od posłańca, że wszelkie badania nad tym kastetem zakończyły się sukcesem, więc zapragnąłem przetestować go podczas wyprawy.
- Piękny, co? - Giant nie słynął ze skromności i to w nim zawsze lubiłem. Dobrze jest być mądrym i zacnym. Lepiej jest wiedzieć o tym, że takim się jest.
- Naturalnie, tnie powietrze i tworzy z tego melodię piękniejszą niż orgazm rusałek. - wybuchnęliśmy rubasznym śmiechem. Zdarzały się nierzadko takie niedwuznaczne powiedzonka, jednak pojęcie nietaktu w Dynastii nie fukcjonowało.

Wyruszyłem następnego dnia o świcie. Cel wyprawy nie był jasno sprecyzowany, jednak po cichu liczyłem na interesującą zdobycz, najlepiej, gdyby to była ostatnia część wspaniałego setu pająka. Artur pokazywał mi w swojej bibliotece starożytny traktat jednego z miejscowych pustelników, który opisywał przedziwne działania paraliżujące takiego zestawu wobec atakującego wroga. Ponadto ten, który miał nad pajęczym setem kontrolę mógł posiąść zwinność pajęczaka, odporność skorpiona oraz cechy charakterystyczne zbliżone do potężnego chitynowego pancerza pustynnych skarabeuszy. Cóż, perspektywa brzmi kusząco.

Stosunkowo długo trwała moja wędrówka. Mijałem raz po raz wbite w ziemię noże i drewniane obuchy. Irytujący widok, masa szkieletów i większość z nich ograbiona do końca. Gdy zaczęło się ściemniać, poczułem nagły przypływ adrenaliny. Wytężyłem wzrok. I oto ujrzałem to, czego szukałem. Pięć rosłych wilkopodobnych bydlaków mknęło bezszelestnie w moją stronę. Kastet Giant Killing spisał się rewelacyjnie. Upadły jeden za drugim. Nie mogłem się jednak spodziewać, że to tylko grupa zwiadowcza. Najgorsze przede mną. Z natury jednak jestem istotą odważną i zaciekawioną światem. Ciekawość prowadziła mnie w kierunku, z którego przybyły martwe już bydlaki. Wysoką cenę mogłem zapłacić za ten nieprzemyślany marsz. Na szczęście wyposażony byłem w solidną antyczną pałkę, kastet Gianta oraz piękną elastyczną zbroję Nooplera. Moje zabawki przy pełnej zbroi wilczego rotmistrza prezentowały się dosyć marnie - ze strony wizualnej. Drobny, niewidoczny zza rękawa koszuli kastet mógł być zaskoczeniem dla potężnego mutanta o psim pysku. Długo nie czekałem na pierwszy ruch pary wilczych żołnierzy. Byli głupi, podejrzewam, że pojęcie taktyki i cierpliwej analizy było im całkowicie obce. Zapłacili za to cenę najwyższą.

Szybkość wilkołaków pozostawiała wiele do życzenia. Być może mieli po prostu za ciężkie uzbrojenie, które skutecznie ograniczało ich możliwość manewrowania ciałem. Mimo wszystko ich zamiary były jasne, a ja nie należę do istot, które spaczone są uczuciem litości. Kastet Legendarnego Zdobywcy sam podpowiedział mi co mam zrobić po pokonaniu wilczej grupy zwiadowczej. Moja dłoń uzbrojona w ten kastet delikatnie ciągnęła całe moje ciało w kierunku niedbale zapakowanego tobołu, leżącego przy martwym ciele wilczego gwardzisty. Rozsznurowałem rzemienie i oto moim oczom ukazał się niecodzienny widok. Piękne, miękkie w dotyku, a zarazem sprawiające wrażenie niezniszczalnych spodnie z tygrysiej skóry. "Będą idealnie komponować się z koszulą Artura" - pomyślałem. Nie wiedziałem wtedy, że odnalazłem kolejny element składowy wspaniałego zestawu chińskiego tygrysa. Takie zestawy zdobiły legendarnych chińskich zwiadowców, uzbrojonych w potężne bronie, dzierżone w dwóch dłoniach. Czas pokazał, że najlepszy pożytek z tych spodni był w stanie zrobić Dominator, a mi pozostała z nich tylko słona zapłata, w całości zainwestowana w kształcenie mojej wiedzy o świecie...

__________________
Nick w grze taki sam, jak na forum

http://forum.bloodwars.interia.pl/thread...htuser=0&page=1

POLECAM!

Ten post był edytowany 1 raz(y), ostatnio edytowany przez Shevir: 14-03-2011 13:23.

14-03-2011 13:23 Shevir jest offline Szukaj postów użytkownika: Shevir Dodaj Shevir do Listy kontaktów
Shevir
Forum Ace


Data rejestracji: 22-12-2010
Postów: 89
Rasa w grze: Kultysta
Kraina: Necropolia IX
Skąd: Żary

Autor tematu Temat rozpoczęty przez Shevir
Odpowiedź na Posta Odpowiedź z cytatem Edytuj/Usuń Posty Zgłoś Posta do Moderatora       Przeskocz na górę strony

Ta część zaś dotyczy jednego z pierwszych ciekawszych dropów mojej postaci

http://r14.bloodwars.interia.pl/showmsg....&key=6b498047c6

Oraz pokonania wilczego rotmistrza na dalekiej wyprawie w s4

http://r14.bloodwars.interia.pl/showmsg....&key=04e78e6cf5


Nawiasem dodam jeszcze, że moja praca jest tylko inspirowana losami mojej postaci i mojego klanu na r14 Smile stosuję achronologię wydarzeń, stąd jedne mogą się pojawić później, inne wcześniej Wink Zapraszam do komentowania zarówno tutaj, jak i na pw! Dziękuję wszystkim członkom mojego klanu, moim przyjaciołom oraz krytykom, którzy dzielą się ze mną swoimi spostrzeżeniami oraz dają mi cenne wskazówki, co do dalszych losów powieści. pozdrawiam!

__________________
Nick w grze taki sam, jak na forum

http://forum.bloodwars.interia.pl/thread...htuser=0&page=1

POLECAM!
14-03-2011 13:27 Shevir jest offline Szukaj postów użytkownika: Shevir Dodaj Shevir do Listy kontaktów
Shevir
Forum Ace


Data rejestracji: 22-12-2010
Postów: 89
Rasa w grze: Kultysta
Kraina: Necropolia IX
Skąd: Żary

Autor tematu Temat rozpoczęty przez Shevir
Odpowiedź na Posta Odpowiedź z cytatem Edytuj/Usuń Posty Zgłoś Posta do Moderatora       Przeskocz na górę strony

Shevir
Viator


Ciąg dalszy części trzeciej - Ścieżka wojenna


Po powrocie z kolejnego polowania, wraz z Nooplerem udałem się do sali tronowej. Specjalnie przeznaczony do odnalezienia mnie drapieżny ptak, kontrolowany za pomocą jastrzębiego amuletu odnalazł mnie na polowaniu i dostarczył notkę o treści:

"Shevirze, wracaj szybko do twierdzy, przybyła delegacja z klanu Wrogów Publicznych, z rozpoczęciem negocjacji zwlekamy do twojego przybycia. Czekać będziemy w tawernie "Pod zdechłym niebieskim smokiem". Uruchom zatem swoje szanowne wygórowane ego i przybywaj!

Sciska - Wyższa Loża Dynastii"

Mnąc tę notkę w dłoniach pędziłem z Nooplerem u swego boku do wskazanej tawerny, jednocześnie walcząc z narastającym dziwnym przeczuciem, że jej nazwa nie jest przypadkowa. Jako, że z Nupkiem kontakt miałem wybitny, nasz szybki spacer nie miał prawa odbywać się w milczeniu. W związku z tym, że ostatnio rzadko bywałem w głównej siedzibie klanu, sporo rzeczy mnie ominęło. A to coraz lepiej prosperujący rynek postawiony na placach wydzierżawionych przez Akibę, a to zwycięstwo Gianta w turnieju łuczniczym ze słynnymi strzelcami z dalekiego Wschodu i Zachodu. Podobno wygrał z takimi szychami jak Robin z Locksley, czy Wilhelm Tell. Ponadto Noopler przekazał mi plotki szerzące się po Mieście o zarazie, w wyniku której umierają służący nam ludzie. Cóż, dowiemy się, o o co chodzi w następnych dniach. Teraz czeka delegacja Public Enemies.

Mijając korytarz ujrzałem w samym końcu izby konkretnie zbudowanego mężczyznę, z twarzy mi znanego w otoczeniu moich kompanów. Akiba z Dominatorem dyskutowali cicho o czymś, zaś tajemnicza postać w najlepsze gawędziła z Arturem, jakby znali się od pradawnych czasów.
- Jest i on! - największy gwałciciel szczurów w okolicy! - fala wstydu uderzyła we mnie po tym pijackim okrzyku Artura. Niestety, patrząc na puchary w ich rękach miałem złudną nadzieję, że mogą być jeszcze trzeźwi.
- Witam. - rzuciłem krótko. - Co Was upoważnia do ściągania mnie z polowania i stawiania się w tej marnej karczmie? - niestety, udzielił mi się nastrój sztywniaka na widok zapijaczonych mord moich kompanów.
- A chędoż frasunki, przyjacielu! Hej, panienko! - tu łapiąc przechodzącą dziewczynę za pierś, Daimon Frey począł zamawiać różnego rodzaju zakąski i kolejne trunki...

Nazajutrz jedyną możliwością przypomnienia sobie tego, co działo się w karczmie był podpisany sojusz między Dynastią a Public Enemies. Od Artura dowiedziałem się, że nasze zwycięstwo nad klanem węży tak głośnym echem obiło się po Mieście, że największe potęgi zwróciły baczniejszą uwagę na nasze poczynania. Pierwszymi, którzy w pełni obdarzyli nas zaufaniem byli przywódcy klanów Feniksa i Public Enemies - Kolos i Daimon Frey. Kolejne kontakty z wyższymi sferami były kwestią czasu. Kolejną sprawą, która czeka jest poważna rozmowa z Arturem na temat dalszych poczynań naszego rosnącego w siłę Bractwa. Umówiliśmy się na rozmowę ponownie z Daimonem. Tym razem zrezygnowaliśmy z mocnych trunków, udało nam się także przetrzymać usilne prośby Daimona o chociażby jeden kielich 18-letniego Glenfiddich'a, którego wziął ze sobą aż trzy litry. Cele spotkania były jasno sprecyzowane. Ustalić dalszy plan działania korzystny dla obu klanów. Rozmowę zaczęliśmy ostatecznie dopiero po obaleniu trzech litrów znakomitego trunku przytarganego przez Franka Sinatrę, który zabronił nam mówić do siebie po kryptonimie znanym w półświatku.

- No to co, Panowie?! Ja mam dla was dar! - lekko śpiewnym głosem zaczął Frank.
- Jakiż to dar dla nas przywiodłeś? - zaciekawieni pytaliśmy z Arturem.
- Mam dla was papiery!
- I co tam w nich jest zapisane?
- No właśnie ten dar!

Trochę trwało, zanim wydusiliśmy z Arturem informacje od Franka Sinatry - szefa Pubu i jednego z największych szpiegów półświatka. On wiedział trzy dni wcześniej o zamiarze każdego klanu, zanim ten sam zdążył go podjąć. Nie inaczej było i tym razem. Za trzy dni szykowany był najazd klanu niebieskiego smoka na coraz to lepiej prosperujący teren Akiby. Jego rynek przynosił mu tak ogromne zyski, że zazdrość i lekkomyślność musiała wkraść się do umysłu któregoś z obcych zakonów. Pech chciał, że byli to akurat oni - klan będący realnym zagrożeniem dla nas. Takie obawy wkradły się tylko w serca niektórych członków. W papierach od Daimona znajdował się szczegółowy plan rozmieszczenia każdego członka zakonu Blue Dragon podczas właściwej fazy oblężenia, współczynniki broni i uzbrojenia każdego z nich oraz dokładne godziny każdej planowanej przez z nich akcji. Dołączony był także liścik od słynnego na cały świat rewolwerowca - Akrome. Wielkie było zdziwienie w Dynastii, gdy z Arturem ów list czytaliśmy na głos.

"Witam szanowną Dynastię! Wiele dobrego o Was słyszałem i mam nadzieję, że Wy o mnie również samych chwalebnych zasług się nasłuchaliście. Wierzę, że znajdę u Was gościnę i przyjaźń między moim zakonem Nieśmiertelnych oraz Waszą rosnącą w siłę Dynastią. Jeżeli potrzebowalibyście pomocy, chętnie przybędę i rozstrzelam tych, którzy usiłują zakłócić harmonię rozwoju Waszych kohort. Liczę, że niebawem będziemy mogli osobiście poznać się i powalczyć ramię w ramię. Pozdrawiam, Akrome"

- Akrome?! Ten słynny Akrome?! - pytali chórem mniej sławni członkowie naszych szeregów.
- Tak, ten Akrome. - odpowiadałem cierpliwie. - Pomoże nam w odparciu ataku niebieskich smoków. Każda walka wygrana z nim w szeregach zwiększa zarówno jego jak i jego kompanów sławę, prestiż, renomę i reputację. To dla niej walczy i nie ma co ukrywać - jego sława dawno go wyprzedziła, okrąża świat tak szerokim łukiem, że w nas pozostanie duma po tym, że mogliśmy walczyć z nim po jednej stronie. Zbroić się! I ku chwale wiedzy Wędrowca!

Artur pod osłoną nocy wyruszył do siedziby Public Enemies dopracować szczegóły ich działań podczas ataku Blue Dragon na nas. Daimon zadeklarował osobiście zamordować jednego z ważniejszych dowódców kohort niebieskiego smoka. Ponadto wysłał swoją niezawodną skrytobójczynię - Adunaphel, aby ta poderżnęła gardła i wykrwawiła niczego nie spodziewających się członków naszego wroga. Zapewniał również, że wyślę Kermasę - szalonego snajpera z typowym rosyjskim pociągiem do alkoholu etylowego. Pogłoski mówiły, że jego dobrej jakości kurtka orchidei tak na niego działała, że nie potrafił sobie odmówić kilku głębszych nawet przed tak ważną walką.

Dzięki planom podanym przez Daimona Freya byliśmy w stanie na kilka godzin przed walką właściwą zamordować większość najważniejszych wojowników niebieskiego smoka. Akcja z naszej strony była przemyślana dokładnie, każdy detal został dopracowany, poza czasem, kiedy wytrzeźwieć miał Kermasa.

Pierwszy atak bitwy wykonał szkolony przez najbardziej doświadczone walijskie driady łucznik, zwany Mądrym, zarekomendowany nam przez samego Daimona. Najbardziej anemiczna z ofiar jego serii celnych strzałów padła od razu. Jak się okazało, tak zaskoczyła ją strzała wypuszczona z korony drzewa, że serce nie wytrzymało. Kolejna słaba postać padła z wbitym w krtań z nieziemską precyzją bełtem z własnoręcznie przez niego rzeźbionej kuszy. Początek należał do Dynastii. Kolejne salwy wystrzelone przez anorektycznych użytkowników broni palnej z klanu niebieskiego smoka niemalże wywoływały śmiech wśród wyznawców Kultu Wiedzy Wędrowca. Jednakże świadomość, że koncentracja musi być zachowana do końca pozwoliła na błyskawiczną kontrę. Z głośnym śmiechem na sam środek bitwy wyszedł Akrome. Jego odwaga w tej chwili musiała być bardzo imponująca, bo walczący nagle zamarli. Ci którzy mieli na piersi herb niebieskiego smoka padali jeden po drugim. Oślepieni słonecznym blaskiem biżuterii Akrome'a nie mieli prawa dostrzec lecących kul, wypluwanych przez parę jego dobrych uzi. Ja podczas tego oblężenia miałem inne zadanie. Ostrożnym krokiem szedłem za Akrome, od czasu do czasu unikając rzucających się z zwinnością kamiennego golema bersekerów niebieskiego smoka, bądź dobijając tych, którzy jeszcze oddychali. Szukałem istotnego szczegółu, o którym uprzedził mnie Daimon. Znalazłem go przy żałośnie upadającym anorektyku, który nie wytrzymał siły, z którą strzała wypuszczona przez Gianta przebiła jego aluminiowy pancerz i dotknęła jego prawego płuca. To był glejt wstępu do siedziby Blue Dragon. Dzięki temu drobiazgowi nasi szpiedzy po dwóch miesiącach od tego wydarzenia osłabili ich zakon od wewnątrz. A całkowity upadek nastąpił niedługo po sabotażach ze strony naszych szpiegów.

Pozytywnym skutkiem pijaństwa Kermasy było to, że owładnięty kamiennym snem nie był w stanie stawić się na bitwę. Dzięki temu wzrósł prestiż Dynastii oraz sojuszników, szczególnie Akrome'a. Historycy opisujący później to wydarzenie zgodnie twierdzili, że gdyby Kermasa pojawił się po stronie Dynastii, to oblężenie forum Akiby skończyłoby się niczym walka czteroletnich dzieci z perfekcyjnie wyszkolonym oddziałem konnicy kozaków dońskich. A taka bitwa nigdy nie miałaby prawa zaistnieć w treści przekazywanej przez bardów, podręczniki i kronikarzy....

__________________
Nick w grze taki sam, jak na forum

http://forum.bloodwars.interia.pl/thread...htuser=0&page=1

POLECAM!
14-03-2011 17:15 Shevir jest offline Szukaj postów użytkownika: Shevir Dodaj Shevir do Listy kontaktów
Shevir
Forum Ace


Data rejestracji: 22-12-2010
Postów: 89
Rasa w grze: Kultysta
Kraina: Necropolia IX
Skąd: Żary

Autor tematu Temat rozpoczęty przez Shevir
Odpowiedź na Posta Odpowiedź z cytatem Edytuj/Usuń Posty Zgłoś Posta do Moderatora       Przeskocz na górę strony

Kolejna część powstała na cześć chwalebnego zwycięstwa Dynastii nad Blue Dragon i wzrostu naszego znaczenia na tle innych klanów Smile w szczególności topowych Smile

Pozdrawiam Akrome'a, Franka Sinatrę oraz wszystkich sojuszników, bez których tak dobrze byśmy nie prosperowali Smile

http://r14.bloodwars.interia.pl/showmsg....&key=41bb6e8dee

Atak Blue Dragon na Dynastię

__________________
Nick w grze taki sam, jak na forum

http://forum.bloodwars.interia.pl/thread...htuser=0&page=1

POLECAM!

Ten post był edytowany 1 raz(y), ostatnio edytowany przez Shevir: 14-03-2011 17:55.

14-03-2011 17:21 Shevir jest offline Szukaj postów użytkownika: Shevir Dodaj Shevir do Listy kontaktów
Shevir
Forum Ace


Data rejestracji: 22-12-2010
Postów: 89
Rasa w grze: Kultysta
Kraina: Necropolia IX
Skąd: Żary

Autor tematu Temat rozpoczęty przez Shevir
Odpowiedź na Posta Odpowiedź z cytatem Edytuj/Usuń Posty Zgłoś Posta do Moderatora       Przeskocz na górę strony

Shevir
Viator


Ciąg dalszy części trzeciej - Ścieżka wojenna


Po doskonałym przygotowaniu najpotężniejszej z Dynastii do walki z klanem niebieskiego smoka usłyszała o nas cała elita. Nie było klanu, który nie przecierałby oczu ze zdumienia. Coraz baczniejszym wzrokiem przyglądała nam się Liga Cieni. To bractwo rządzone przez Veltaxio i Evandera miało ogromny prestiż wśród najstarszych alpów. Główną władzę sprawowały tam wampiry, ale nieciężko było dopatrzyć się istot, częściowo zmechanizowanych jak Muse, demonologów jak Woldan czy skrytobójców jak Dalmar. Dla nas najważniejszym był fakt, że również o ich uszy coraz częściej obijała się nazwa naszego bractwa oraz pogłoski o wzroście naszej potęgi.

Cholernie padało, trakt stawał się coraz bardziej błotnisty, ale nie poddawaliśmy się i z całych sił sprzeciwiliśmy się złośliwej aurze. Szybkim krokiem wędrowałem ja, miękkimi tygrysimi skokami poruszali się Artur i Dominator, a prowadzili przed nami Akrome i Daimon Frey. Celem naszej wyprawy był pałac LoSu. Z audiencją czekali tam na nas Evander i Veltaxio, znany z dwizy "Drop Sensem Życia". Niewielu miało okazję słyszeć o tym, jednak my jako przyszli członkowie żelaznej koalicji mieliśmy okazje dowiedzieć się tego i owego. Akrome i Daimon nagle wyhamowali. My za nimi.
- Czego stoicie?! - poirytowany pogodą zapytał Artur.
- Przyjrzyj się. - odparł niewzruszony Akrome.
Po dokładnej analizie horyzontu nadal nie widzieliśmy nic. Jak się okazało przyczyną było niskie wyszkolenie w sztuce umiejętnego spostrzegania zagrożenia. Idąc nieco wolniejszym krokiem, szykując broń, doczekaliśmy się tego, co wcześniej dostrzegli Akrome i Daimon.
- Co to za bydlak?! - spytałem.
- Nazywają go Zwinkowcem. Jest członkiem Ligi Cieni. No i jak widzicie, jest głodny. Nawet się nie zbliżajcie, bo nie poczujecie nawet, gdy rozproszkuje wasze nędzne truchła.
- Nawet mnie nie wkurwiaj! - krzyknął Dominator, wyciągając swoją niezawodną kuszę. Tygrysi set dodawał mu odwagi. Dwa potężne bełty raniły jednego z strażników bram LoSu i dalsza droga mogła przebiec bez przeszkód.

W głównej komnacie Ligi Cieni czekał na nas wspaniale rzeźbiony, potężny stół z doskonałej jakości nefrytu. Jako, że rządzący Ligą Cieni spodziewali się naszego przybycia, nie mogło obyć się bez ciepłego powitania. Wykwintna strawa połączona z przepysznym miodem pitnym sprawiała, że czuliśmy się niczym skandynawscy bogowie na uczcie w Valhalli. Po uczcie niedbałym ruchem dłoni Veltaxio przywołał służące, aby sprzątnęły stół.
- Przygotowaliśmy traktat - zaczął Evander.
- Z całym szacunkiem dla Ciebie, Evanderze i dla Twojej Ligi - przerwał mu Daimon. - Zabezpieczenia przed szpiegami macie marne. Kopie tego traktatu już od wczoraj leżą na biurkach władców Dynastii, Nieśmiertelnych i Wrogów Publicznych. Proponuję po prostu podpisać traktat o koalicji oraz zatwierdzić traktat rozbiorowy wobec posiadłości byłego bractwa zdechłego już niebieskiego smoka. Coś pominąłem?
- Zatem, podpiszmy, skoro nie ma nic więcej do omawiania. - rzekł Evander, wnosząc kielich do góry. - Niech nasza koalicja trwa... dopóki nie będzie już kogo podbijać!

Trzy dni po podpisaniu traktatu rozbiorowego terytoriów należących kiedyś do bractwa niebieskiego smoka zabierałem się za kolejne istotne sprawy. Od paru tygodni umierali nasi służący ludzie, zapadając na niezidentyfikowaną chorobę. Postanowiłem zabrać ze sobą Nooplera i Akibę. Akiba dzięki doskonale rozwijającemu się monopolowi na wiele towarów uzyskał znaczne fundusze i mógł zainwestować w nasz rynsztunek. Uzbrojony w Demoniczny Nóż oraz wspaniały Topór, podarowany mi przez przodków szedłem po tropach, które odkryli i przekazali mi Noopler z Akibą. Sporą sumę musiałem zainwestować zarówno w uzyskanie praw do dzierżenia topora, jak i na skompletowanie pajęczego setu. Efekt jednak sam w sobie był cudny. Dotarłem do tajemnej kanciapy w kanałach. Pierwszym etapem uwalniania Miasta od zarazy było pokonanie nieumarłych strażników. Niestety, zapewnili mi oni tylko delikatną gimnastykę. Kilka solidnych cięć toporem i mogłem ruszać dalej. Mijając dziwne słoje na półkach z jeszcze dziwniejszymi ingrediencjami odezwała się moja wrodzona ciekawość. Chwyciłem jeden do ręki i to był błąd. W ostatniej chwili zdołałem zareagować na sunące w moim kierunku potężne ostrze, będące zakończeniem kończyny ohydnego mutanta. W takich chwilach warto mieć za sprzymierzeńca boginię Arachne. Delikatnym zielonym światełkiem rozbłysła moja biżuteria, a mutant zastygł. Bez skrupułów poszlachtowałem to bydlę, brnąc w kierunku ledwo trzymających się zawiasów drzwi z brzozowego drewna. Przy stole siedział człowiek z zmechanizowanym ramieniem, trzymając fiolkę z jakimś czerwonawym płynem. W kącie walało się kilka gnijących ludzkich ciał. Na półce dostrzegłem głowę.... KULA.. Chwilowe uczucie bezradności załamało moją chęć do dalszej walki. Jednak Arachne była ze mną. Dzięki niej również szalony chemik zastygł w bezruchu. Jednym celnym cięciem odrąbałem jego przeklęty czerep od reszty ciała. Załamany padłem na kolana, wydarłem się i cicho zapłakałem. Kul miał taki potencjał i on już nigdy nie wróci, nie ruszy na wrogów u mego boku, nie wspomoże mnie swoim humorem i nigdy nie udowodni ojcu, że klątwa rzucona na niego może zostać zerwana. Kula już nie ma w Dynastii, a ja muszę być silny. Kolejne dni przyniosły spokój, ludzie przestali chorować, a na uroczystym spaleniu głowy Kula i złożeniu jego prochów do grobowca zjawiły się delegacje klanów koalicji. Po uroczystości żałobnej poszedłem do swojej komnaty i rozmyślałem o tym, ile jeszcze członków nas opuści w kolejnych tygodniach. Nie sądziłem wtedy, że będzie ich tak dużo...

__________________
Nick w grze taki sam, jak na forum

http://forum.bloodwars.interia.pl/thread...htuser=0&page=1

POLECAM!
16-03-2011 00:11 Shevir jest offline Szukaj postów użytkownika: Shevir Dodaj Shevir do Listy kontaktów
Shevir
Forum Ace


Data rejestracji: 22-12-2010
Postów: 89
Rasa w grze: Kultysta
Kraina: Necropolia IX
Skąd: Żary

Autor tematu Temat rozpoczęty przez Shevir
Odpowiedź na Posta Odpowiedź z cytatem Edytuj/Usuń Posty Zgłoś Posta do Moderatora       Przeskocz na górę strony

Inspirację dla tej części stanowiło zawarcie koalicji między klanami Dynastia, LoS, Pub i Immortals, zadanie z ghulami oraz (niestety Frown ) zakończenie gry z powodów osobistych przez Kulturystkę, który miał znaczny wkład w rozwój Dynastii w jej początkowym etapie. We won't forget you!

http://r14.bloodwars.interia.pl/showmsg....&key=56c5be6e3e

__________________
Nick w grze taki sam, jak na forum

http://forum.bloodwars.interia.pl/thread...htuser=0&page=1

POLECAM!
16-03-2011 00:14 Shevir jest offline Szukaj postów użytkownika: Shevir Dodaj Shevir do Listy kontaktów
Shevir
Forum Ace


Data rejestracji: 22-12-2010
Postów: 89
Rasa w grze: Kultysta
Kraina: Necropolia IX
Skąd: Żary

Autor tematu Temat rozpoczęty przez Shevir
Odpowiedź na Posta Odpowiedź z cytatem Edytuj/Usuń Posty Zgłoś Posta do Moderatora       Przeskocz na górę strony

Shevir
Viator


Część czwarta - Trzy drogi rozwoju


Młody przybysz z dalekich krain mijał kolejne stragany potężnego targowiska. Właściciel terenu - baron Akiba dzięki handlowaniu uzbrojeniem i wszelkimi dobrami zyskał renomę potężnego magnata i posiadacza ziemskiego. Ponadto nadciągały tu tłumy spragnionych historii i bajecznych opowieści pielgrzymów z dalekich stepów, z odległych gór i znad oddalonych o setki mil rzek. Wciąż w wielu zakątkach starego rynku można było odnaleźć ślady walki z zakonem niebieskiego smoka. Można było czasami spotkać tutaj samego Akibę, a przy odrobinie szczęścia innych członków Dynastii. Młodzian, który w tej chwili przyglądał się ogłoszeniu przybitemu do słupa miał to szczęście. Trafił na Artura, który przyszedł na rynek w celu wzięcia udziału w licytacji o potężną ciężką kuszę szybkostrzelności. Wierzył on, że w jego rękach stanie się ona przekleństwem wszelkich skrytobójców, assasynów, zabójców i innych przedstawicieli ciemnej gwiazdy. Artur przetrwał wszelkie zamachy na jego zdrowie. Zawdzięczał to, między innymi, swoim szerokim kontaktom, ale także niewyobrażalnie ogromnemu intelektowi oraz sprawności fizycznej. Tym razem zmierzyć się musiał z ambitnym młodzieńcem, który przybył z bardzo daleka w celu jasno określonym. Chciał udowodnić, że jest godzien wstąpienia w szeregi Dynastii.
- Witaj, młodzieńcze - zagadnął zaczytanego wędrowca Chiński Smok Dynastii.
- Witam. Dlaczego mnie pan zaczepił? Czyżbyśmy się skądś znali? - odparł, nieco speszony przerwanym czytaniem ogłoszenia, młodzieniec.
- Co ja ci mogę rzec? Nie jesteś stąd. Zgadza się?
- Zgadza się, panie. Skąd pan wie? - lekko zdziwiona mina zaczęła delikatnie bawić Artura.
- Ja wiem bardzo dużo rzeczy. Masz na imię Draco, zgadza się? - tu już delikatnie pozwolił sobie na figlowanie. Jego zdolności często zadziwiały tłumy.
- Kim jesteś? Skąd wiesz o mnie takie rzeczy? - tu już Artur poczuł, że nadszarpnął delikatną strunę, wywołał pierwsze stadium rodzącego się w młodzieńcu lęku.
- Wybacz, nazywam się Artur. Jestem najwyższym emisariuszem Dynastii i najzwyczajniej w świecie wzbudziłeś moją ciekawość. Nie wyglądasz na tutejszego, a i dobytku masz niewiele. Jak przetrwałeś podróż?
- Pan jest tak wysoko postawionym członkiem Dynastii?! - zdziwienie Draco osiągnęło szczyt.
- Tak, jestem wysoko w Dynastii postawiony, wyżej już chyba postawionym być nie można. Powiedz, proszę, jak przetrwałeś podróż z takim skromnym ekwipunkiem? - ciepły uśmiech i swobodny ton wypowiedzi Artura wywołał zamierzony efekt. Draco stawał się bardziej ufny i otwarty.
- Jak miałem na karku cztery wiosny, mój ojciec zdobył fiolkę smoczej krwi. Wypiła cała moja rodzina. Dzięki temu moje ciało jest teraz niezwykle odporne na czynniki zewnętrzne. Nie ima mnie się zwykłe żelazo. Nie ima mnie się gorąca temperatura pustynnego piasku. Nie ima mnie się chłód pustynnej nocy. Jestem twardy niczym biceps Hefajstosa.
- Rozumiem. A czego tutaj szukasz?
- Dynastii, oczywiście. I jak się okazuje, Dynastia odnalazła mnie. Przyjmiecie mnie?
- Chodź prędko za mną. Poznasz drugą najważniejszą postać naszego klanu. Jeżeli przekonasz również i jego, zostaniesz członkiem naszego legionu.

W sali tronowej czekałem już na mojego kompana i potencjalnego członka naszych kohort. Cierpliwie wypatrywałem ich przez ogromną okiennicę, z której idealnie było widać całą drogę od rynku Akiby do twierdzy Dynastii. Gdy w końcu przekroczyli główne wrota, mogłem przystąpić do rozmowy.
- Witaj, Arturze. Kogóż to przyprowadziłeś?
- Młodzieniec ma na imię Draco. Dzięki fiolce smoczej krwi, którą ojciec dał mu do wypicia w wieku czterech lat, posiadł ogromną siłę fizyczną. Jego organizm jest potężny.
- Rozumiem. Sprawdzimy, jak bardzo potężny. - niesygnalizowanym ruchem dłoni chwyciłem mój topór i z całej siły rzuciłem nim w tors młodzieńca. Przebił jego skórzaną zbroję, lnianą koszulę, ale na jego ciele nie wyrządził najmniejszej rysy. Z głuchym trzaskiem spadł na ziemię.
- Czy to wszystko, co chciałeś sprawdzić w moim ciele? - z lekkim zniecierpliwieniem spytał Draco.
- Tak. Twoje ciało chronione jest przez potężny pancerz. Cieszy mnie to. A jak z rozumem?
- Myślę, że nie jest najgorzej. Sprawdzaj.
- Jeżeli trafiłbyś na białego smoka i miał do wyboru broń palną oraz jednoręczną broń białą. Jakiej byś użył?
- Naturalnie palnej. Białe smoki są wyposażone w dodatkową błonę na skórze, która skutecznie chroni je przed wszelkiego rodzaju żelastwem, nawet magicznie ulepszonym. Pociski wystrzeliwane z broni palnej osiągają taką prędkość, że są w stanie tę błonę przebić i ranić wewnętrzne narządy smoka.
- To mi wystarczy. Jeszcze wiele rozmów będziesz miał okazję ze mną przeprowadzić. Artur wskaże Ci twoją kwaterę. Witam w Dynastii!

Po odprowadzeniu Draco do przydzielonej mu kwatery Artur wrócił do mnie i wspólnie udaliśmy się na naradę. Celem naszej narady był nadjeżdżający konwój z towarem zamówionym przez klan Vendetta.
- Zdajesz sobie sprawę, że ta eskorta będzie słaba, a sprzęt niezwykle wartościowy. Dzięki temu będziemy w stanie spłacić długi oraz opłacić szkolenie. Przemyśl to, Shevirze, we dwóch damy radę.
- Musimy rozważyć wszelkie za i przeciw. Wiesz dobrze, że ponosimy ryzyko. Idziemy tylko we dwóch. Jeden błąd, jeden nieprzemyślany ruch i możemy dostać się do niewoli.
- Nie frasuj się. To będzie szybka akcja. Przejmiemy konwój, dostarczymy na rynek Akiby i będziemy na jakiś czas opływali w walutę. - tu już Artur mnie przekonał. Wyruszyliśmy razem na przeciw nadchodzącej z dalekiego Zachodu karawanie z rynsztunkiem zamówionym przez Vendettę.

Po dwóch godzinach marszu szlakiem naszym oczom ukazał się konwój. Trzy wozy ciągnięte przez mustangi, otoczone konnicą. Ponadto każdy wóz wyposażony był w dwóch walijskich łuczników, asekurujących woźnicę.
- Wiesz, co trzeba zrobić, Shevirze?
- Wiem - odpowiedziałem, lekko blednąc. W tej właśnie chwili przypomniał mi się widok głowy Kula w słoju. Szybko zebrałem się w garść, ścisnąłem w dłoni mocniej swój topór i ruszyłem biegiem w kierunku karawany. Moje bronie i zbroja nadawały mi tak niesamowitej lekkości, że łucznicy nie zdążyli nawet spostrzec, że ktoś wychodzi z naprzeciwka konwojowi. Konie były bardziej czujne. W odległości sześciuset kroków ode mnie, nagle zaczęły wierzgać i w końcu zatrzymały się. Zdezorientowani łucznicy spostrzegli, że coś niedobrego może ich niebawem spotkać. Na ich szczęście w nieszczęściu Vendetta wynajęła zawodowego łowcę wampirów, uzbrojonego w potężny korbacz.
- Co tu się, kurwa, dzieje?! - krzyczał najemnik.
- We don't know! - zdezorientowani odpowiadali łucznicy.
Długo nie czekałem na możliwość walki sam na sam z najemnikiem. Artur wystrzelał ze swojej kuszy wszystkich łuczników, woźniców puścił wolno, mustangi zaś postanowiliśmy również zachować do sprzedaży na targu. Najemnik sprawiał wrażenie zaprawionego w bojach. Korbaczem machał nad wyraz sprawnie. Na szyi dostrzegłem u niego podobny amulet do tego, który swego czasu odnalazł Noopler. Czyżby również on posiadał mściwy set? Wystarczyły trzy ciosy, aby walka została rozstrzygnięta. Średniej klasy snajper prawdopodobnie nie wytrzymałby tempa dyktowanego przez stałe wymachiwanie korbaczem przez tego strażnika. Na mnie było to o wiele za wolno. Idealnie trafiałem w każdej sekundzie załamania jego prędkości. On sam zaś nie był w stanie dotrzymać kroku mojej pajęczej zwinności. Padł martwy z klatką piersiową poszlachtowaną na równe kawałki. Mięso przylegające do jego żeber w ciągu kolejnych trzech godzin zostało idealnie wyżarte przez padlinożerne ptactwo.

Po sprzedaży sporych łupów spokojnie starczyło nam na zakup wspaniałego ekwipunku. Ja po sporej ilości modernizacji ostatecznie zostałem na jakiś czas w wspaniałym kunsztownym kapeluszu adrenaliny, bogato zdobionej marynarce kobry, misternie wykonanym pajęczym komplecie biżuterii oraz z moim wiernym toporem, uzupełnionym skuteczną zwinną kamą. Ciekawa historia wiązała się z moimi spodniami, które kupiłem od pewnego elfiego przemytnika, jednak zostawię ją na inny raz. Artur zaś obkupił się w wspaniały zestaw spaczonej magią biżuterii, lepszej jakości tygrysie odzienie. Całość podkreślała potężna kusza, dzierżona przez jego dłonie.

Podczas spaceru z Arturem do kolejnego potencjalnego członka Dynastii zostaliśmy zaskoczeni przez obłąkaną fanatyczkę kultu obrońców krzyża. Jak się później dowiedzieliśmy, nadane jej było miano Issabianca, co na nasz język zostało przetłumaczone jako ofiara losu. Pozwoliliśmy sobie na takie tłumaczenie po tak nieudolnym pokazie panowania nad kosą w jej wykonaniu. Jej wiotkie ramiona ledwo co utrzymywały dwa razy większą od niej kosę. Zamiary jednak miała nieczyste, więc musiała odbyć pokutę. Uznaliśmy, że najlepszą pokutą dla tej obłąkanej duszy będzie wrzucenie jej poszlachtowanego ciała na pożarcie ghulom, które zalęgły się w masowej mogile dawnych członków zakonu niebieskiego smoka.

Rozbawieni ruszyliśmy dalej. Parę dni wcześniej mieliśmy okazję obejrzeć walkę na miejscowej Arenie. Jej zwycięzca zaimponował nam swoim zmysłem taktycznym. Nie zwyciężył on ani siłą, ani zręcznością. Zwyciężył rozumem i odpowiednio przygotowanym uzbrojeniem, które uchroniło go przed ciosami broni białej, dzierżonej przez pozostałych gladiatorów. Szczyt naszej opinii o jego taktycznym stylu walki wykreowało jego zachowanie po zwycięskiej walce. Nie zwracając uwagi na tłum, skupiając wzrok na swoich stopach, ruszył ku wyjściu.

Jego kwatera znajdowała się na przedmieściach. Przy stercie kamieni leżącej na jego posesji znajdowała się taczka pełna gęstej, zgniłozielonej substancji. Dalej, przy murku można było dostrzec kilka zardzewiałych zbroi, jedną parę płytowych nogawic, a jeszcze parę metrów dalej, nadgryziony zębem czasu utwardzany hełm. Szyld nad drzwiami do jego kwatery głosił: "Zbrojmistrz. Służę tym, którzy pragną dzierżyć najtwardsze i najbardziej wytrzymałe zbroje". Całokształt prezentował się niezwykle interesująco. Czas zapukać i odbyć z nim rozmowę. Ze względu na typ fryzury, a raczej jej brak, najtwardszego uczestnika walk na Arenie nazywano Łysym. Rozmowa i wszelkie testy z nim poszły gładko. Nie zgodził się, co prawda, na przeniesienie do twierdzy Dynastii, ale członkiem naszych kohort, naturalnie został. Wracaliśmy z Arturem zadowoleni z kolejnego wspaniałego nabytku, nie wiedząc, że wkrótce będziemy mieli falę podań od wielu wspaniałych wojowników, odważnych wędrowców, sprytnych szczęściarzy i ambitnych młodzieńców. Nie spodziewaliśmy się, że Dynastia stanie się ogromną potęgą tak szybko...

__________________
Nick w grze taki sam, jak na forum

http://forum.bloodwars.interia.pl/thread...htuser=0&page=1

POLECAM!
16-03-2011 18:38 Shevir jest offline Szukaj postów użytkownika: Shevir Dodaj Shevir do Listy kontaktów
Shevir
Forum Ace


Data rejestracji: 22-12-2010
Postów: 89
Rasa w grze: Kultysta
Kraina: Necropolia IX
Skąd: Żary

Autor tematu Temat rozpoczęty przez Shevir
Odpowiedź na Posta Odpowiedź z cytatem Edytuj/Usuń Posty Zgłoś Posta do Moderatora       Przeskocz na górę strony

Kawałkiem inspiracji dla tej części była zabawna sytuacja z jakimś tam graczem, który zaatakował Artura... i zaraz po nim... mnie Smile ot mała demonstracja skuteczności w obronie wiodących postaci Dynastii Smile

http://r14.bloodwars.interia.pl/showmsg....&key=24aaf7674d

http://r14.bloodwars.interia.pl/showmsg....&key=8a8fc6bab1

I oczywiście pejoratywne wykreowanie w powieści naszego przeciwnika nie miało pod żadnym pozorem na celu obrażenia, urażenia czy poniżenia gracza Smile

__________________
Nick w grze taki sam, jak na forum

http://forum.bloodwars.interia.pl/thread...htuser=0&page=1

POLECAM!

Ten post był edytowany 1 raz(y), ostatnio edytowany przez Shevir: 16-03-2011 18:46.

16-03-2011 18:43 Shevir jest offline Szukaj postów użytkownika: Shevir Dodaj Shevir do Listy kontaktów
benek98
Viking


Data rejestracji: 30-01-2009
Postów: 690
Kraina: Necropolia VI; Necropolia X

Odpowiedź na Posta Odpowiedź z cytatem Edytuj/Usuń Posty Zgłoś Posta do Moderatora       Przeskocz na górę strony

Co to ma być !? 3 dni a tu nic nowego ;d
Bardzo fajnie opisujesz i przedstawiasz sytuacje ;-)
pozdrawiam i czekam na więcej .

ps: życzę jakiegoś mega dropa(ale jak owy się trafi to opisz przekosmicznie ;p)

__________________
Nick w grze
Burning Avenger
19-03-2011 12:59 benek98 jest offline Szukaj postów użytkownika: benek98 Dodaj benek98 do Listy kontaktów
Otter
Lord


images/avatars/avatar-14625.gif

Data rejestracji: 16-02-2008
Postów: 416
Rasa w grze: Ssak
Kraina: Moria VII
Skąd: Koszalin

Odpowiedź na Posta Odpowiedź z cytatem Edytuj/Usuń Posty Zgłoś Posta do Moderatora       Przeskocz na górę strony

Mi się naprawdę podoba to co piszesz ^^
Dawaj następne części.

__________________




19-03-2011 15:57 Otter jest offline Szukaj postów użytkownika: Otter Dodaj Otter do Listy kontaktów
_Optimus_
Double Ace


images/avatars/avatar-19761.jpg

Data rejestracji: 26-11-2010
Postów: 107

Odpowiedź na Posta Odpowiedź z cytatem Edytuj/Usuń Posty Zgłoś Posta do Moderatora       Przeskocz na górę strony

Czekam na kontynuację


Masz talent... Naprawdę super się to czyta


Pozdro
21-03-2011 22:48 _Optimus_ jest offline Szukaj postów użytkownika: _Optimus_ Dodaj _Optimus_ do Listy kontaktów
Shevir
Forum Ace


Data rejestracji: 22-12-2010
Postów: 89
Rasa w grze: Kultysta
Kraina: Necropolia IX
Skąd: Żary

Autor tematu Temat rozpoczęty przez Shevir
Odpowiedź na Posta Odpowiedź z cytatem Edytuj/Usuń Posty Zgłoś Posta do Moderatora       Przeskocz na górę strony

Shevir
Viator


Kontynuacja części czwartej - Trzy drogi rozwoju


Pełnia księżyca wypada zdecydowanie za rzadko dla nas, bestii karmiących się cieniem ukrytym w duszy każdej istoty. Podczas pełni potężnymi stają się wilkołaki, wampiry niższej i wyższej kasty, wszelkie nieumarłe szkarady. Tę pełnię księżyca postanowiliśmy spożytkować nieco inaczej niż zwykle. Będzie uczta. Uczta tak wielka, że w przyszłości powstaną o niej traktaty. Ucztą tą inspirować się będą komediopisarze, twórcy traktatów filozoficznych, dietetycy, dramaturdzy i drobni poeci. W tej chwili pełne prawo do opisania jej przebiegu uzurpuję sobie ja - Shevir, głowa najwspanialszej z Dynastii, despotyczny tyran panującej tu demokracji. Uczta została wydana na cześć niesamowicie prężnego rozwoju pewnej cichej do niedawna postaci. Fluks, potomek Atylli - Bicza Bożego, jest głównym tematem rozmów na dzisiejszym sympozjum. On bowiem udał się w tajemniczą i niebezpieczną wędrówkę do Białej Wieży, strzeżonej przez legendarnego smoka. Punktem kulminacyjnym biesiady miało być wyjęcie smoczej głowy z skórzanego tobołu, w którym starannie zapakowaną umieścił ją spełniony kat. Kolejną atrakcją dzisiejszej libacji będzie przybycie znamienitych gości. Z czterech stron świata przybędą sławy, o których ja sam czytałem kiedyś w podaniach. Swoją obecność na dzisiejszym święcie potwierdziły takie sławy jak Turok, Yoda, Lopezzo czy Windykator. Legendy o nich, ich sława i multum opowieści o ich dokonaniach dawno temu okrążyły wiele światów. Dziś osobiście mieli zaszczycić Dynastię swoim przybyciem. Kolejną interesującą atrakcją miał być pojedynek pewnego szaleńca, ze względu na zły stan umysłu nazywanego Flachą, uzbrojonego w bronie dające niesamowitą szybkość z Ojcem Dynastii, ku uciesze publiczności, uzbrojonego zaledwie w dwa demoniczne brzeszczoty. Miłym zaskoczeniem było również przybycie półkrwi wampira i półkrwi wilkołaka - najbardziej Okrutnego z Lycanów, a także słynnego na całe Miasto użytkownika broni dystansowej - Asmirana. Ciekawym zjawiskiem w późniejszym etapie biesiady okazał się tajemniczy jegomość, zwany przez niektórych Legutką. Nie dane mi było dowiedzieć się, dlaczego...

Ranek poprzedzający ucztę był dla mnie bardzo męczący. Kilku obłąkanych bydlaków usiłowało położyć brudne kończyny na kufrach wypełnionych monetami ze szczerego złota, mieszczących się w katakumbach mojej kwatery. Ja nie jestem postacią, której dusza skalana jest litością. Całą dziesiątkę ciał wyprawiłem później do grobowca upadłego zakonu niebieskiego smoka. Ghule, które się tam zalęgły stały się dla mnie synonimem słowa pożyteczność. Ponadto martwiłem się o Fluksa. Wyruszył na swoją ekspedycję dwa dni temu. Wrócił niedawno. Nie wyglądał najlepiej, pomimo ciągłego uśmiechu goszczącego na jego pokiereszowanej twarzy. No i na domiar złego męczące było pilnowanie porządku na naszym terytorium podczas stale rosnącego zamieszania związanego z nadchodzącą wielkimi krokami ucztą. Mimo wszystko dwie piękne wampirzyce, z którymi wpadł do mnie w odwiedziny Akiba całkowicie pozwoliły na zrelaksowanie się.

Godzina do uczty. Co chwilę muszę odpowiadać posłańcom na wiadomości przekazywane przez zaproszonych gości. W pewnej chwili przez otwarte drzwi wleciał z głośnym impetem mój sługa. Wstając i masując swój stłuczony bok uda wykrztusił "PAN Yoda do Waszej ekscelencji".
- Tak lepiej. Miło, że wielmożny Shevir ma tak pojętnych służących. - wchodząc do mojej komnaty ze złośliwym uśmieszkiem rzekł Yoda.
- Kto Ci pozwolił tknąć moich ludzi?
- A już tak nie płacz o tego nędznego ludzika. Mogę Ci dostarczyć dziesięć....tysięcy takich. - pomimo jego bezpośrednich uwag, nie czułem się zirytowany. Wiele postaci już poznałem. Takiej jak Yoda nie dane mi było jeszcze spotkać.

Nadeszła pora właściwa. Siedząc obok honorowo usadowionego Fluksa oczekiwałem na gości. I oto zjawił się ten, na którego czekałem. Znany w każdym zakątku niejednego świata, potężny i legendarny - Turok. Rozmowa z nim była dla mnie onieśmielająca. Erudycja tego najwyższej kasty wampira była przytłaczająca. Z pełną swobodą, bez wywyższania się opowiadał ciekawe historie, a wiele z nich nie miało nigdy możliwości stać się częścią literatury. Turok nie sprawiał wrażenia persony ufającej byle komu i stąd, według moich podejrzeń, tak wiele było plam z jego życia, które nie ubrudziły czystych kart ksiąg z legendami o nim.

Dzięki Turokowi szybko faktem stał się mój kontakt z Lopezzo, zerwany lata temu. Nie spodziewałem się, że tak znany bawidamek będzie jeszcze pamiętał postać, która dawno temu była mniejsza niż jego pięta. Jednak moja sława również nie była tak mała, jak sądziłem. Efektem naszej krótkiej pogadanki było postanowienie rozpoczęcia rozmowy na temat poszerzenia kohort Dynastii, między innymi, o jego samego.

Po paru godzinach trwającej biesiady, po hektolitrach przelanej z pucharów krwi i rozmaitych odmian trunków zawierających etanolan podszedł do mnie potężny, barczysty kultysta, z ogromnym korbaczem na plecach. Podobno był tak okrutny, że jego przydomek miał silne odzwierciedlenie w rzeczywistości. Był Windykatorem. Był katem, który karał fałszywych lichwiarzy, łowcą głów utrzymującym się z nagród za głowy dłużników. Największe jednak profity zgarniał podczas wojaczki. Szeroki wachlarz manewrów z jego ogromnym, a zarazem zwinnym korbaczem pozwalał mu na stałe odrzucenie zmartwień o utrzymanie siebie, swoich posiadłości i swojej rodziny.

Imponujące wrażenie zrobił na mnie najokrutniejszy z Lycanów. Jego aparycja budziła podziw mieszany z lękiem. Sprawiał wrażenie mądrego niczym Atena i agresywnego niczym Mars. Mnie dane było się przekonać o tym, że wartościowa będzie to znajomość. Podobnym okazał się fakt dopisania do listy kontaktów Asmirana. Już zdążyliśmy się umówić na turniej broni dystansowej.... który oczywiście mogłem tylko przegrać, ale na pocieszenie przypieczętowaliśmy również pomysł zorganizowania pojedynku broni białej, w której wynik miał być zgoła odmienny. Sprawiedliwość dla sumienia ponad wszystko.

Nadszedł moment, na który czekało całe towarzystwo zebrane przy stole. Odkładając kawałek mięsa maczany w ajwarze, przyglądałem się niewolnikowi z lękiem w oczach sunącemu ku tobołowi z głową białego smoka. Rozpakował i wyjął krwawy łeb gadziny, z nabożną czcią przeszedł wokoło stołu, zatrzymując się złożył ją u mych stóp.
- Niech to trofeum napawa dumą członków Dynastii, wisząc nad wejściem do Twojej komnaty - rzekł Fluks.
- Dziękuję. Mieć tak oddanych członków to priorytet. Cieszę się, że jesteś wśród nas, cały i zdrowy. - odpowiedziałem i wyciągając demoniczne kawałki żelaza ruszyłem w kierunku nadpobudliwego szaleńca. Z mojej perspektywy niestety do opisania przebiegu tego pojedynku wystarczą dwa słowa. Krwawa miazga. Tyle zostało z obłąkanego męczennika, zwanego Flachą. Gloria Victis. Wielu obecnych na uczcie niedowiarków przekonało się, że głowa Dynastii doskonale pamięta jak się macha brzeszczotami. O fakcie, że ów szaleniec nie był w stanie mnie nawet drasnąć wspominał nie będę. Może kiedyś jedna z zebranych wówczas postaci odnajdzie tajemne źródło weny Apolla i podzieli się swoimi wrażeniami ze światem.

Po kolejnych hektolitrach znamienitego miodu pitnego rodem z dalekiego południa głos zabrał tajemniczy jegomość, zwany Legutką.
- Witam wszystkich zebranych! Wątpię, żeby ktokolwiek z was mnie kojarzył z przygód wcześniejszych. Nie mniej jednak, ja znam was wszystkich. Znam Ciebie, Fluks. Wiedziałem o tym, że wiele osiągniesz. Dawno temu wyczytałem to w talii kart tarota. Znam Ciebie, Shevirze. Mam głęboką nadzieję, że będzie mi dane poznać Cię bliżej. Znam was wszystkich! I pokażę wam, że nie wolno lekceważyć Legutki i Dynastii!
- Synku, odłóż ten dzban z rumem. Napij się mleka lepiej, boś nawet brzytwy na mordzie pewnieś nie czuł jeszcze! - z tłumu wystąpił mu na przeciw brodaty weteran.
- Robisz błąd, dziadu, lekceważąc mnie - gniewnym tonem wycelował w brodatego jegomościa Legutka.
- Ja ci zaraz, kurwa, pokażę błąd, dzieciaku! - ruszył, wyciągając swój ogromny korbacz, naznaczony antycznymi runami.
- Niech Dynastia spojrzy! Kto pragnie zasilić jej szeregi! - wykrzykując te słowa, Legutka oślepił wszystkich blaskiem słonecznej biżuterii. Usłyszałem tylko salwę z broni palnej, wydawało mi się, że to mp5k. Po wszystkim ujrzałem Legutkę oglądającego nowo zdobyty korbacz. - Hmm, chyba zacznę gustować w broni białej. - z mściwym uśmiechem szeptał pod nosem.

Nazajutrz wybrałem się z Fluksem na długi spacer, podczas którego ustalaliśmy kolejne szczegóły związane z naszą współpracą przy eksploracji Białej Wieży i znajdujących się tam skarbów. Nie mogę się doczekać kolejnych trofeów, które zawisną na honorowej ścianie w Twierdzy Dynastii...

__________________
Nick w grze taki sam, jak na forum

http://forum.bloodwars.interia.pl/thread...htuser=0&page=1

POLECAM!
24-03-2011 21:55 Shevir jest offline Szukaj postów użytkownika: Shevir Dodaj Shevir do Listy kontaktów
Shevir
Forum Ace


Data rejestracji: 22-12-2010
Postów: 89
Rasa w grze: Kultysta
Kraina: Necropolia IX
Skąd: Żary

Autor tematu Temat rozpoczęty przez Shevir
Odpowiedź na Posta Odpowiedź z cytatem Edytuj/Usuń Posty Zgłoś Posta do Moderatora       Przeskocz na górę strony

Inspiracją dla tej części są dzisiejsze urodziny Fluksa oraz jeden z dawno zapisanych linków z moją obronką Smile


http://r14.bloodwars.interia.pl/showmsg....&key=b50067d9b4

Wszystkiego najlepszego Fluks!

__________________
Nick w grze taki sam, jak na forum

http://forum.bloodwars.interia.pl/thread...htuser=0&page=1

POLECAM!
24-03-2011 21:59 Shevir jest offline Szukaj postów użytkownika: Shevir Dodaj Shevir do Listy kontaktów
Shevir
Forum Ace


Data rejestracji: 22-12-2010
Postów: 89
Rasa w grze: Kultysta
Kraina: Necropolia IX
Skąd: Żary

Autor tematu Temat rozpoczęty przez Shevir
Odpowiedź na Posta Odpowiedź z cytatem Edytuj/Usuń Posty Zgłoś Posta do Moderatora       Przeskocz na górę strony

Shevir
Viator


Kontynuacja części czwartej - Trzy drogi rozwoju


- Shevir! Tych świstków jest zdecydowanie za wiele! - zmęczonym tonem odezwał się do mnie Artur, unosząc głowę ponad stos aplikacji. Szeregi Dynastii rosły w siłę. Ich liczba sukcesywnie zwiększała się o kolejnych ambitnych wojowników. Niestety wzrost prestiżu naszego klanu oraz szerzące się pogłoski o cechach, które rzekomo mogłyby gwarantować addycję do naszych szeregów niosły ze sobą realne zagrożenia, jak chociażby masa podań od niekompetentnych zjadaczy chleba, biednych umysłowo bajarzy, czy zacofanych bękartów, myślących, że ajwar to tania mieszanka etanolu i buraczanej posoki. Przeglądanie aplikacji, a następnie przeprowadzanie testów było męczące. Bardziej niż kiedykolwiek.
- Dość tego! Skąd weźmiemy miejsca dla tych paladynów? Gdzie zakwaterujemy tego genialnego łucznika? Którą szafę oddamy do użytku nowo przyjętym strzelcom? Shevir! Za dużo ich jest! W takim stanie szybciej staniemy się pokruszoną ikoną przeszłości, niż potęgą świata! - grzmiał Artur nad moim zapadającym w coraz głębszy sen ciałem...

Nazajutrz forum Dynastii było zapełnione po brzegi wieloma różnej maści istotami, przeróżnymi typami i elitarnymi członkami najpotężniejszego klanu w Mieście. Niestety, o naszej omnipotędze krążyły tylko plotki. W rzeczywistości istniało realne zagrożenie, że staniemy się kolosem na glinianych nogach. Potężne zgromadzenie członków Dynastii na forum miało jasny cel. Odnaleźć możliwość ustabilizowania pogarszającej się sytuacji w strukturach Dynastii. W ciągu kolejnych miesięcy naszego istnienia zdążyliśmy zgromadzić ogromne ilości skarbów. Pierścień Łatwości Yrre okazał się tylko namiastką tego, co czekało na nas później. Przepiękny amulet, zdobiony cudnymi ornamentami, z wyrytym kluczykiem w środku został swego czasu odnaleziony przez jednego z naszych ludzi. Takie znaleziska pozwalały niektórym szczęśliwcom błyskawicznie stać się istotną częścią głównej loży. Liczyć ona mogła na tę chwilę maksymalnie trzydziestu członków. A chętnych było znacznie więcej. Cóż robić?!

Gwar rozmów na forum Dynastii ucichł po dźwięku solidnego gongu, w który uderzył Dominator. Donośnym głosem zawołał:
- Sprawy są poważne. Wysłuchajcie Shevira i pomóżcie nam decydować! Vivat vox populi!
Tłum ucichł całkowicie, a ja mogłem się wykazać swoim niebanalnym poziomem retoryki, której swego czasu uczyłem się od kapłanów odprawiających mroczne kazania nienawiści wobec bogacących się w XV wieku rzemieślników.
- Witam wszystkich tutaj zebranych, zatroskanych losem najpotężniejszej z Dynastii! Jestem wielce rad, widząc was skupionych na dźwięku wydobywanym z moich strun głosowych. Szanuję was! Bardziej niż siebie samego! I właśnie przez pryzmat nieograniczonego szacunku do wtajemniczonych w sprawy naszego klanu, pragnę ogłosić przykrą, a może wspaniałą nowinę! Potrzebuję chętnych do poprowadzenia Drugiej Dynastii! Schizma w naszym bractwie jest nieunikniona. Jest nas zbyt wielu, potrzebujemy nowych ziem, nowych twarzy, które będą w stanie zapanować nad poszerzającym się światem Dynastii. Nie mniej jednak, osoby, które się sprawdzą, otrzymają nieopisane wynagrodzenie! Wynagrodzenie tak potężne, że nie są go w stanie opisać nawet najwyższej klasy ikony i freski tworzone przez Yrre. Zapewniam także, że ci, którzy mnie wesprą, będą mogli liczyć na moje wsparcie. Ave!

Odszedłem z powrotem do swojej komnaty. Wieczorem ktoś zapukał do drzwi mojego dormitorium. To byli CertainDeath - dualistyczna postać - pół kobieta i pół mężczyzna. Byłem niesamowicie zaskoczony ich odwiedzinami. Nie spodziewałem się w tej chwili nikogo.
- Witaj Shevirze! - ten dwugłos wciąż przyprawiał mnie o dreszze.
- Witajcie! Co was do mnie sprowadza? - zapytałem beznamiętnie.
- Chcemy objąć ster galeonu zwanego Drugą Dynastią.
- Czy wy macie w ogóle pojęcie o tym, czego zamierzacie się podjąć?!
- Uwierz, Shevirze, że mamy. Wierzymy, że schizma obecnej Dynastii na pierwszą i drugą wyjdzie nam na dobre. Wierzymy, że szybko zbudujemy nowy ład.
- Dajcie mi czas do namysłu.

Wyszli. Musiałem się porządnie zastanowić. Sam. Mój najbliższy kompan w tym klanie, z którym dzieliłem każdą myśl w tej chwili był daleko stąd. Potrzebował odpoczynku. Zostawił mnie samego z potężnym problemem na głowie. Tak przynajmniej wyglądało to z perspektywy zwykłych śmiertelników. Ja doskonale wiedziałem, na czym polega cel jego wyjazdu. Doskonale pamiętałem jego słowa. "Nie martw się, Shevirze, dasz sobie doskonale radę. Pomogę słabszym klanom, poszukam nowych kontaktów, uruchomię nowe trakty, przywrócę do życia szlaki handlowe, poszerzę naszą sławę. A ty zrobisz porządek tutaj. Jak wrócę, to wspólnie zapoczątkujemy nowy etap dla Dynastii. Don't worry! Be happy!"

Najbardziej zaangażowanych, najbardziej cenionych przeze mnie i najbardziej wpływowych zaprosiłem do komnaty zwanej Ircum, bądź Parlatorium. Usiedliśmy wszyscy przy okrągłym mahoniowym stole. Nie było nic do jedzenia. Nie było nic do picia. Stół był czysty i pusty. Na tak ważnej debacie nie mogłem pozwolić, aby upierdolony stół dekoncentrował zebranych. Zabrałem głos jako pierwszy... Jak zawsze.
- Tym razem nie zasłynę z kolejnego cudownego przemówienia. Powiem krótko. CertainDeath gotowi są podjąć się niemożliwego. Mianowicie - objęcia kontroli nad powstałą po nieuniknionej schizmie Drugą Dynastią. Jakiś sprzeciw? Nie? Wobec tego na bieżąco będziemy ustalali szczegóły współpracy.

Wszyscy milczeli. Zapewne domyślili się, że nieprzypadkowo miałem w ręku topór. W nerwach mogłem nim uderzyć tak precyzyjnie, jak Indianie czynili to swoimi tomahawkami. A byłem wściekły. Nienawidziłem samotności. A ta doskwierała coraz bardziej. Sam musiałem organizować sobie wsparcie przy tak ogromnym przedsięwzięciu, jakim była schizma w Dynastii. Szczerze obawiałem się, że między obiema powstałymi gałęziami wykopany zostanie dół, który przekształci się w nieprzebytą przepaść. Te obawy męczyły mnie długo. Przestały, gdy współpraca na linii Shevir - CertainDeath - Dynastia I - Dynastia II ułożyła się wspaniale. Ale to dopiero początek. Jeszcze wiele czasu minie, zanim opracujemy dogłębny system, który funkcjonował będzie w obu rodach. Na chwilę obecną działamy z pozytywną myślą. Bo pozytywna myśl, to pozytywna przyszłość. Dynastia Świętą Świątynią - przetrwa, nie umrze. Ave!

__________________
Nick w grze taki sam, jak na forum

http://forum.bloodwars.interia.pl/thread...htuser=0&page=1

POLECAM!
26-03-2011 01:47 Shevir jest offline Szukaj postów użytkownika: Shevir Dodaj Shevir do Listy kontaktów
Shevir
Forum Ace


Data rejestracji: 22-12-2010
Postów: 89
Rasa w grze: Kultysta
Kraina: Necropolia IX
Skąd: Żary

Autor tematu Temat rozpoczęty przez Shevir
Odpowiedź na Posta Odpowiedź z cytatem Edytuj/Usuń Posty Zgłoś Posta do Moderatora       Przeskocz na górę strony

Shevir
Viator


Pierwszy z tysiąca zapisków znalezionych w Wielkiej Bibliotece Dynastii - Ostatni Troglodyta


Przeglądaliśmy z Arturem w ostatnim czasie różne stare manuskrypty, które masowo dostarczali nam nowi członkowie Dynastii. Dzięki funduszom zebranym przez wielką trójkę mecenasów - Akibę, Windykatora i Dominatora, mogliśmy wybudować Wielką Bibliotekę. Sama idea tego przedsięwzięcia inspirowana była starożytnymi cudami światów, a w szczególności Wielką Biblioteką Aleksandryjską, o której informacje przekazał nam jeden z tajemniczych członków nowo powstałej Drugiej Dynastii. Nazywali go Czarnym Słońcem Wschodu, bądź Shiranai. Ten niepozorny żuczek był cholernie odważny w porównaniu do wielu członków Dynastii. Pamiętam sytuację, kiedy jeden z potencjalnych wojowników Dynastii zemdlał na wieść o tym, że zgadzam się na jego addycję. Czemu niektórzy z pięknego motyla chcą na siłę zrobić arachnopoda? Nie rozumiem takich pół-mózgów. Przestałem jednak na chwilę się nad tym wszystkim zastanawiać, gdy wpadł mi w ręce traktat starożytnego Asyryjczyka zwanego Batanem. Treść tego dzieła była tak zajmująca, że nie przestawałem czytać nawet wtedy, kiedy przybywali posłańcy z różnymi mniej lub bardziej ważnymi informacjami. Niesamowicie biegły w słowie był Batan - legendarny Asyryjczyk, który stworzył dzieło pod tytułem "Ostatni Troglodyta".

"Mroczny czas nastał dla ziem Mezopotamii. Żaden rolnik, żaden pasterz, żaden bartnik i żaden rybak nie mógł spokojnie czynić swej powinności. Raz po raz trakty były gniecione przez kopyta koni ciągnących rydwany. Jeźdźcy wydawali z siebie nienaturalne, napawające trwogą okrzyki. Bali się wszyscy. Cisza stała się klejnotem zakurzonym niepamięcią. Wszyscy zapomnieli o błogim spokoju i ciszy, którą dawali tutejszemu ludowi bogowie od tak wielu lat. Jeźdźcy głoszący, że mordują na chwałę boga Aszura katowali wszystkich na swojej drodze. Nie oglądali się za urodą kobiet, młodością dzieci i ułomnością starców. Nie wahali się używać swoich biczy zakończonych zakrzywionymi hakami. Byli brutalni. Podbili wszystko, a ich wódz - Asurbanipal - syn Asarhaddona okrutnie karał każdego, kto miał odwagę sprzeciwić się jego woli. Plotki o ludziach obdartych ze skóry i nabitych na pal napawały grozą bezbronne ludy upadającej u stóp Asyryjczyków Mezopotamii. Asurbanipal opanował cały Żyzny Półksiężyc. Ostatnią twierdzą do zdobycia pozostało miasto Sydon, rządzone przez sprawiedliwego i mądrego władcę zwanego Abdi-Milkutti. Mądry był to despota. Rządził twardą ręką, ale kierował się mądrą głową i uczciwym czynem. Mieszkańcy Sydonu kochali go i gotowi byli zrobić wszystko, aby władca ten pozostał na tronie aż do swojej śmierci. Abdi-Milkutti był nie tylko doskonałym władcą. Był także biegłym w walce miecznikiem. Był inteligentnym strategiem i pomysłowym reformatorem. To za jego panowania Sydon zasłynął z zdyscyplinowanej armii, a w szczególności z formacji zwanej Trzystoma Troglodytami. Troglodyci wygrywali wszystkie bitwy. Byli szybcy, byli biegli, doskonale władali mieczem i tarczą. Nie lękali się tętentu koni, nie lękali się świstu strzały. Nie lękali się niczego. Mówili, że z bitwy mogą wrócić tylko z tarczą, bądź na tarczy. Nie dopuszczali do siebie myśli o hańbie, która spotyka tchórzy uciekających z pola bitwy. Wiara została skierowana właśnie na oddział dowodzony przez Mehdiego - zwanego Ostatnim Troglodytą. Liczne wojska Asurbanipala były coraz bliżej bram Sydonu. Asyryjczycy uzbrojeni byli w łuki, długie noże, pancerze z skóry wołu, kaftany z naszytymi metalowymi płytami, stożkowe hełmy i włócznie. Wyglądali przerażająco. Na przeciw wyszedł im oddział trzystu zdyscyplinowanych mężów, zwinnych niczym jaskiniowe bestie, zwane troglodytami. Każdy z nich dzierżył miecz, tarczą i włócznię. Każdy z nich odznaczał się wysokim poziomem koncentracji oraz świadomości, że może to być ostatnia bitwa dla każdego z trzystu. Mehdi był ostatnim troglodytą - nie każdym. Bogowie dbali o niego i nie pozwolili mu umrzeć. Ruszyły na siebie oba oddziały. Dziesięciotysięczny oddział asyryjski przeciwko trzem setkom mężów, broniących bram Sydonu. Asyryjczycy nie znali strzemienia, więc ich jazda, która ruszyła na przód była nieskuteczna wobec długich i wytrzymałych włóczni, dzierżonych przez dłonie troglodytów. Troglodyci latami trenowali swój układ mięśniowy. Pogłoski mówiły o tym, że wiele ćwiczeń łączyli z przyjemnością, jaką dostarczać im mogły kobiety. Jednak prawda o łączeniu pasji, przyjemności i pożytku w Sydonie nigdy poza mury tego miasta nie wyszła. Konni asyryjscy padali jeden za drugim. Tresowane przez miesiące klacze na widok krwi i zwinności Sydończyków uciekały z pola bitwy, zrzucając rannych jeźdźców. Wściekły Asurbanipal dał swoim dowódcom umówiony i ćwiczony tygodniami sygnał. Wiedzieli, co mają robić. Łucznicy asyryjscy przyjmując atletyczną postawę, napinając łuki czekali na właściwą komendę. Padła. Bez chwili zwłoki wystrzelili oni grad strzał zakończonych wściekle ostrymi grotami. Raniły one wielu wojowników, którzy własną piersią chronili ukochanego miasta, w którym mieszkańcy i władca czekali. Czekali na zbawienie albo na śmierć. Łucznicy Asurbanipala byli zdecydowanie skuteczniejsi od jazdy. Ich regularne salwy stopniowo kruszyły obronę Sydonu. Euforia powoli wkradała się w serca Asyryjczyków. Padła kolejna komenda. Wojownicy uzbrojeni w metrowe noże i okrągłe skórzane tarcze wzmacniane korą, ruszyli z impetem na zdziesiątkowany oddział troglodytów. Nie dali rady. Zostało kilkunastu najlepiej chronionych przez bogów Sydończyków. Ruszyli odważnie na przeciw ostatniej linii ataku wojsk Asurbanipala. Nie zdążyli dobiec, celne strzały z giętkich długich łuków asyryjskich łuczników były szybsze. Asurbanipal jednak widząc upór z jakim walczyli troglodyci, a może czując lęk przed odwetem nakazał błyskawiczny odwrót. Łucznicy zaczęli uciekać w kierunku, z którego ruszyli na Sydon. Troglodyci zwyciężyli. Ostatnim zwycięzcą został Mehdi - Ostatni Troglodyta, który z bólem serca wrócił i ogłosił smutną nowinę. "Ja, Mehdi, mówię Sydonowi, że przed bramami miasta leżą jego syny, prawom Sydonu do ostatniej posłuszni godziny". Nikt z mieszkańców nie ucieszył się na nowinę o zwycięstwie Trzystu. Rozpacz po utracie tak wspaniałych obrońców skutecznie odebrała wszelką radość z tego, że Miasto przetrwało. Nikt nie wiedział, co będzie dalej. Nikt..."

Do tej historii dołączony był fragment, który na głos przeczytał Artur:

"670 rok przed narodzinami Mesjasza Terry. Jam jest Viator, człowiek, który przestał być człowiekiem. Czas, który przestał być czasem. Potęga, która pozostała potęgą. Cały czas poszukuję wiedzy o dumie i odwadze, jaka może przepełniać serce i wzmacniać ducha. Z boku przyglądałem się bitwie Asyryjczyków - agresywnego ludu, dążącego do podboju jak największych połaci ziem. Walczyli z skromnym liczebnie oddziałem obronnej linii miasta Sydon. Ciekawy przydomek sobie uzurpowali - Trzystu Troglodytów. Inspirujące. Jeszcze bardziej inspirującym stało się zwycięstwo Sydończyków. Krwawe, bo zginęli niemal wszyscy, ale wydaje mi się, że ktoś musiał nad nimi czuwać. Takie zwycięstwa nie mają racji bytu w ziemskim świecie. Tutaj nie ma magii, nie ma jeszcze nawet ognia greckiego i armat. Jak zatem trzystu dzielnych chłopców broni swojego miasta przed ogromnym, dziesięciotysięcznym oddziałem wojennych weteranów? Odwiedziłem Sydon. Miasto sprawiało wrażenie opuszczonego. Każda twarz była wilgotna od łez i szara od smutku. Kiedyś może i bym ich zrozumiał. Dzisiaj moje serce jest wyciśnięte z litości. Poszedłem do pałacu władcy. Strażnicy byli tak zrozpaczeni, że nawet nie mieli sił powstrzymać mnie przed wejściem. Ci głupi starożytni, prymitywni, bezmyślni romantycy. Wyżynają się wzajemnie, a potem płaczą i wpuszczają obcych do pałacu własnego władcy. Ileż oni mieli teraz szczęścia, że nie jestem assasynem z przeklętymi zamiarami. Jam jest Viator i interesuje mnie tylko wiedza. Morderstwo to kruchy banał. Zwłaszcza tak żałosnego przeciwnika jak zrozpaczony władca miasta, które utraciło swój najwspanialszy oddział. Wszedłem do komnaty. Akurat władca - Abdi-Milkutti rozprawiał z Mehdim. Obaj byli zrozpaczeni, ale zaimponowali mi. Rozprawiali nad tym, co będzie dalej. Nie zauważyli, że ktoś obcy własnie wszedł i przysłuchuje się ich rozmowie. Przerwałem.
- Kim jesteś?! Co tu robisz?! - krzyknął do mnie władca.
- Witam. Jestem podróżnikiem. Chcę z wami porozmawiać - odpowiedziałem.

Długo nie musiałem ich przekonywać. Dowiedziałem się tego, czego chciałem. Wiedzę przekażę najpotężniejszej z Dynastii. Amen."

__________________
Nick w grze taki sam, jak na forum

http://forum.bloodwars.interia.pl/thread...htuser=0&page=1

POLECAM!

Ten post był edytowany 2 raz(y), ostatnio edytowany przez Shevir: 26-03-2011 14:36.

26-03-2011 14:26 Shevir jest offline Szukaj postów użytkownika: Shevir Dodaj Shevir do Listy kontaktów
Shevir
Forum Ace


Data rejestracji: 22-12-2010
Postów: 89
Rasa w grze: Kultysta
Kraina: Necropolia IX
Skąd: Żary

Autor tematu Temat rozpoczęty przez Shevir
Odpowiedź na Posta Odpowiedź z cytatem Edytuj/Usuń Posty Zgłoś Posta do Moderatora       Przeskocz na górę strony

Shevir
Viator


Poezja XIV Świata - część I - Shevir macha kamą


Przyszły takie czasy, że wciąż jest to samo,
Shevir zabija wrogów i wymachuje kamą.
Nie pozwala zbliżyć się do siebie na krok.
Macha kamą i zabija, robi to przez cały rok.

Przyszły takie czasy, że wciąż jest to samo,
Shevir zabija wrogów i wymachuje kamą.
Nie pozwala zbliżyć się do siebie nikomu,
Nie ma możliwości uniku ataku tego złomu.

Przyszły takie czasy, że wciąż jest to samo,
Shevir zabija wrogów i wymachuje kamą.
Nie pozwala zranić swego złotego ciała.
Kama zabija jak żmija i tak to działa.

Przyszły takie czasy, że wciąż jest to samo,
Shevir zabija wrogów i wymachuje kamą.
Nie pozwala nikomu na żaden ruch.
Kama zabija jak żmija, działa za dwóch.

Na ulicy Miasta można spotkać multum bajarzy, bardów, poetów i artystów rodem z rynsztoka. Znalazłem ten skrawek papieru z napisanym poematem na ziemi podczas spaceru. Spodobał mi się i niezmiernie ciekawiło mnie, kto mógł to napisać i skąd wiedział, że walczę kamą. Może jestem śledzony? Nie wiem sam, ale zważywszy na to, że ktoś postanowił napisać o mnie krótki utwór, dodam go do zbioru poezji XIV świata i umieszczę go wśród wielu dzieł w naszej bibliotece.

__________________
Nick w grze taki sam, jak na forum

http://forum.bloodwars.interia.pl/thread...htuser=0&page=1

POLECAM!
26-03-2011 17:05 Shevir jest offline Szukaj postów użytkownika: Shevir Dodaj Shevir do Listy kontaktów
Shevir
Forum Ace


Data rejestracji: 22-12-2010
Postów: 89
Rasa w grze: Kultysta
Kraina: Necropolia IX
Skąd: Żary

Autor tematu Temat rozpoczęty przez Shevir
Odpowiedź na Posta Odpowiedź z cytatem Edytuj/Usuń Posty Zgłoś Posta do Moderatora       Przeskocz na górę strony

W ostatnim czasie pojawiły się nowe fragmenty całego cyklu. Rozszerzyłem powieść o dwa nowe wątki, mam nadzieję, że przyjmą się równie ciepło jak wcześniejsze części. Niebawem napiszę kolejne, w końcu jest weekend, a ja mam chwilę wolnego Smile I zapraszam do komentowania zarówno tutaj, jak i na pw w grze. Chętnie poznam opinie pozytywne i negatywne. pozdrawiam czytelników

__________________
Nick w grze taki sam, jak na forum

http://forum.bloodwars.interia.pl/thread...htuser=0&page=1

POLECAM!
26-03-2011 17:13 Shevir jest offline Szukaj postów użytkownika: Shevir Dodaj Shevir do Listy kontaktów
Shevir
Forum Ace


Data rejestracji: 22-12-2010
Postów: 89
Rasa w grze: Kultysta
Kraina: Necropolia IX
Skąd: Żary

Autor tematu Temat rozpoczęty przez Shevir
Odpowiedź na Posta Odpowiedź z cytatem Edytuj/Usuń Posty Zgłoś Posta do Moderatora       Przeskocz na górę strony

Shevir
Viator


Kontynuacja części czwartej - Trzy drogi rozwoju


Na obrzeżach naszego terytorium potworzyły się mniejsze klaniki, zwane zborami, gminami, bądź sektami. Wszystkie identyfikowały się z Dynastią, jednak na oficjalną przynależność do naszego klanu były po prostu za słabe. Addycja do najpotężniejszej z Dynastii była prawdziwą pochwałą potencjału. Nie każdy go miał. Nie mniej jednak motywacja niektórych malutkich sekt była imponująca. Pamiętam doskonale, gdy jeden z tamtejszych przywódców siłą niemal zmusił moje straże do wpuszczenia go na rozmowę ze mną. Jego współwyznawcy nazywali go Szczęściarzem. Może dlatego, że w niektórych dziedzinach egzystencji sprzyjało mu szczęście, a może po prostu dlatego, że udało mu się wybłagać na moich strażnikach pozwolenie na wejście do mojej komnaty. Na co dzień moi halabardnicy byli bezlitośni, ale ten szczęśliwiec coś w sobie musiał mieć. Zgodziłem się na rozmowę z nim.
- Słucham, o co chodzi? - zacząłem.
- Wybacz, że tak nachalnie dostałem się tutaj
- Pomiń błaganie o litość, żądam konkretów - nie miałem czasu na wysłuchanie lamentu.
- Dobrze. Jestem przywódcą jednego z okolicznych bractw. Cały czas żyjemy nadzieją, że kiedyś zostaniemy przesiedleni z marchii do centralnej części terytorium Dynastii. Jesteśmy regularnie atakowani przez barbarzyńskie plemiona. Błagam, pomóż nam.
- Zaczekaj chwilę.

Wziąłem do ręki kawał pergaminu, pióro i naskrobałem solidny list. Retoryka jest moją mocną stroną, więc byłem niemal w stu procentach pewny, że odniesie on zamierzony skutek.
- Dostarcz ten list przywódcy najeżdżających was barbarzyńców. Niech twój posłaniec nie zapomni dodać, że brak respektu dla jego życia i tego listu skończy się wysłaniem przeze mnie legionu specjalistycznego, który ma za sobą demontaż wielu wrogo nastawionych nam klanów.
- Dziękuję, naprawdę nie wiem, jak będę mógł się Tobie odwdzięczyć!
- Zapamiętaj po prostu mnie i Dynastię. Jeżeli pozostanie pamięć, pozostanie wszystko.

Zadowolony z siebie poszedłem na taras. Miałem ogromną ochotę spojrzeć na terytoria, które podbiliśmy oraz na te, które na podbicie czekają. Przyjemnym był widok ścieżki, po której szedł malec z wilkołakiem na smyczy. Widać było, że ojciec przekazał mu to, co powinno wiedzieć dziecko. Przyjemnym był widok doskonale prosperującego rynku Akiby. Odetchnąłem pełną piersią, dzień zapowiadał się wspaniale. Chwyciłem topór, założyłem marynarkę, na głowie usadowiłem mój najwspanialszy kapelusz i ruszyłem w trasę, posłuchać z bliska, co tam piszczy w mieście.

W mieście mijałem wielu kuglarzy, szarlatanów oferujących cudowne specyfiki, zielarzy, artystów, heroldów, fakirów i wielu innych, zabawiających tłumy cudaków. Od czasu do czasu w Mieście pojawiali się tajemni Łapacze Myśli, nazywający siebie protagonistami. Ci to dopiero zadziwiali tłumy. Żaden fakir połykający kule wystrzeliwane z kałacha, żaden twardziel kruszący skały na proch ani żaden akrobata wiążący swe ciało na supeł nie mógł równać się z potężnymi protagonistami. Famy mówiły, że mają oni swoją siedzibę w niedostępnych górach, inne, że są w stanie żyć pod wodą razem z trytonami, krakenami i nereidami w legendarnym mieście, zwanym Atlantydą. Ja osobiście uważałem, że mieszkańcy Miasta są po prostu naiwni. Jeżeli protagoniści są tak potężni, to jak można nazwać rzeczy, jakie czynił Viator? Dynastia wie jak. Protagoniści to najzwyklejsze istoty z nieprzeciętnym intelektem. Tyle. Jednak tym razem moje chłodne nastawienie do tych Łapaczy zostało wystawione na poważną próbę. Idąc, a może przeciskając się między ciasno ustawionymi straganami dostrzegłem tajemniczą postać, której wzrok jasno mówił: "Podejdź, a zobaczysz, co mam do zaoferowania". Podszedłem. Tajemny jegomość okazał się jednym z protagonistów. Imieniem było mu Hiro. Miał bardzo dziwny nóż, a jego dłoń, trzymająca rękojeść broni sprawiała wrażenie mogącej oderwać się od ciała i popłynąć z wiatrem.
- To jest Szybki Nóż Zwinności. Czyż nie jest doskonały? Jak myślisz? - zagadnął Hiro.
- Wygląda intrygująco. Dasz mi go do przetestowania? - czułem powoli, że muszę mieć ten nóż.
- Dam. Spotkamy się tutaj o północy. Jeżeli ci się spodoba, przyjdź z zapłatą. Jeżeli nie, nóż znajdzie innego właściciela, który będzie w stanie mi za niego zapłacić.
- Ile za niego chcesz?
- Sam uznasz po sprawdzeniu jego przydatności, ile jest wart. Dasz mi tą kwotę i dołożysz jeszcze połowę.
- Dobrze.
- Zatem do zobaczenia o północy! - i zniknął z moich oczu. Czułem się cholernie głupio. Manipulował moim ciśnieniem krwi, sprawiał, że rytm serca przyspiesza, a po chwili zwalnia. To był jeden z potężniejszych protagonistów. Powtarzałem sobie w drodze na arenę: "MUSZĘ MIEĆ TEN NÓŻ NA WŁASNOŚĆ!".

Arena. To tutaj odkrywaliśmy multum talentów, które stawały się potem częścią Dynastii. Wpadałem tutaj stosunkowo rzadko. Była dla mnie za łatwa. Jednak dzisiaj miałem do sprawdzenia nowy nóż. Po zapisaniu się i oczekiwaniu nadeszła moja kolej. Herold ogłosił:
- A teraz pojedynek stoczą: demon w czystej postaci, użytkownik ogromnego łomu, worek mięśni, stały bywalec naszej areny - LABLADOR i potężny Shevir, który w naszym amfiteatrze nie miał jeszcze okazji dopisać do swojego słownika słowa porażka.

Początek walki należał do mnie. Przez cały ten czas, odkąd skompletowałem zestaw pajęczej biżuterii odkryłem wiele możliwości tego cudu. Omamy. Siła halucynacji jest potężna. Mój przeciwnik nie miał wcześniej okazji do poznania mojego stylu walki i stąd prezentacja tak żałosnego poziomu. Takie były moje wnioski, które wyciągałem w trakcie i po walce. Zanim mój przeciwnik doszedł do siebie i zrozumiał, że ogromny pająk goniący go w rzeczywistości nie istnieje, był już porządnie pokiereszowany. Trochę go jednak zlekceważyłem, bo jeden z moich ataków został sparowany, a błyskawiczna kontra w postaci zamaszystego uderzenia łomem rozpłatała mi klatkę piersiową. Wściekły na siebie o to, że dałem przeciwnikowi jakiekolwiek szanse podszedłem i nieprzerwaną serią siedmiu ciosów utworzyłem tak potężne patinado, że moje bronie zapłonęły dotkliwie raniąc przeciwnika. Dotkliwie raniąc? Nie. Została po nim garstka popiołu.

Moim kolejnym przeciwnikiem dzisiejszego dnia był pochodzący z gór Maniek. Po walce ze mną nazywany już był Płoczkiem. Nieco ospały góral z kontrastującym z jego pochodzeniem kałachem w dłoniach nie miał prawa oprzeć się mocy mojego setu pająka. Potężny deszcz pajęczaków sunący z nieba widział tylko on. Zobaczyłem teraz, że jego arachnofobia może mi bardzo ułatwić sprawę. Ułatwiła. Tłum oglądający walkę bawił się świetnie widząc Mańka zalanego łzami, uciekającego przed powietrzem. Ale on przecież widział ogromnych rozmiarów pustynnego skorpiona...

Ostatni przeciwnik okazał się godny walki ze mną. Jego uzbrojenie robiło wrażenie. Dobrze, koniec żartów. Wystarczającą demonstracją podczas tej walki było posiekanie jego kałacha na plasterki. To musiało się podobać widzom, bo okrzyki na moją cześć padały bardzo pochlebne.

Północ. Kufer z zapłatą powędrował w ręce Hiro. Przysięgliśmy sobie również przyjaźń i utrzymanie kontaktu. Dostał ode mnie zaproszenie na huczne biesiady. Ja zaś dostałem ofertę wspólnych polowań...

__________________
Nick w grze taki sam, jak na forum

http://forum.bloodwars.interia.pl/thread...htuser=0&page=1

POLECAM!
26-03-2011 20:41 Shevir jest offline Szukaj postów użytkownika: Shevir Dodaj Shevir do Listy kontaktów
Shevir
Forum Ace


Data rejestracji: 22-12-2010
Postów: 89
Rasa w grze: Kultysta
Kraina: Necropolia IX
Skąd: Żary

Autor tematu Temat rozpoczęty przez Shevir
Odpowiedź na Posta Odpowiedź z cytatem Edytuj/Usuń Posty Zgłoś Posta do Moderatora       Przeskocz na górę strony

Inspiracją dla tej części był mój nowy zakup oraz walki z tym zakupem w ręce. Dziękuję Hiro Protagoniście za sprzedaż nożyka i za wiele innych rzeczy Smile Poniżej linki do trzech walk, którymi inspirowałem się pisząc o tych na arenie:

http://r14.bloodwars.interia.pl/showmsg....&key=18c67fdb52

http://r14.bloodwars.interia.pl/showmsg....&key=2b16f07140

http://r14.bloodwars.interia.pl/showmsg....&key=d2af6b680d

__________________
Nick w grze taki sam, jak na forum

http://forum.bloodwars.interia.pl/thread...htuser=0&page=1

POLECAM!
26-03-2011 20:46 Shevir jest offline Szukaj postów użytkownika: Shevir Dodaj Shevir do Listy kontaktów
Strony (2): [1] 2 następny » Struktura drzewiasta | Struktura tablicy
Przejdź do:
Zamieść nowy temat Odpowiedz na Post
Oficjalne Forum Blood Wars » Różne » Nasza twórczość » Nasze historie » Wielki powrót

Oprogramowanie Forum: Burning Board 2.3.6, Opracowane przez WoltLab GmbH